Szokujący spór nad zwłokami. Kłócą się policjanci z ratownikami Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie. Medycy zarzucają policjantom, że ci nie przepuścili dwóch karetek jadących na pomoc choremu. Policjanci twierdzą, że to wierutna bzdura i próba obciążania ich odpowiedzialnością za śmierć kobiety.
Do tragedii doszło trzeciego maja w centrum Rzeszowa. 65-letnia siostra Bogusława Głądysza zasłabła. Obecna w mieszkaniu rodzina wezwała karetkę, która natychmiast wyruszyła z odległej o 250 metrów stacji pogotowia. Pomoc powinna nadejść błyskawicznie, jednak tak się nie stało. Jak twierdzi Gładysz oraz anonimowy pracownik ratownictwa medycznego, po przejechaniu około stu metrów karetka musiała się zatrzymać przed metalowymi barierkami blokującymi drogę. Ulicą przed domem brata kobiety przechodziła akurat parada trzeciomajowa.
Bierni policjanci?
Według anonimowego rozmówcy TTV, tuż obok barierek stali policjanci, którzy nie utorowali przejazdu dla karetki na sygnale. Ratownicy postanowili przebiec ostatnie sto metrów. Taka sama sytuacja miała się powtórzyć, gdy chwilę później wezwano karetkę z lekarzem. Pomoc nadeszła za późno. Kobieta zmarła. Gładysz oraz anonimowy ratownik zarzucają policji, że przez zaniechanie funkcjonariuszy mogli się przyczynić do śmierci kobiety.
"Twierdzenie nie potwierdzone faktami"
"Nieuprawnionym i nijak nie potwierdzonym faktami jest twierdzenie, jakoby policjanci nie przepuścili karetki, wskutek czego ratownicy nie zdążyli uratować kobiety" - pisze w przekazanym nam oświadczeniu rzecznik podkarpackiej policji, kom. Paweł Międlar.
Rzecznik zaznacza, że wewnątrzpolicyjna kontrola "jednoznacznie" wykazała, iż "policjanci, którzy byli wówczas w pobliżu, nie zatrzymywali karetki zmierzającej do chorej". Jak pisze kom. Międlar, policjanci "widzieli ambulans, który zatrzymał się na skrzyżowaniu, widzieli ratowników, którzy z niego wysiedli i pośpiesznie ruszyli w głąb ulicy. Jeden z policjantów podbiegł i zapytał ratowników, czy nie potrzebują pomocy. Usłyszał, że nie".
Rzecznik policji podkreśla, że "żadnych pretensji do policjantów nie ma dyrekcja Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie" i że kierownictwo WSPR "nie potwierdza anonimowych wypowiedzi swoich podwładnych".
Zarzuty odpiera też organizator imprezy. Według planu droga, na której miały zostać zablokowane karetki, była drogą ewakuacyjną i żadne barierki na niej nie powinny stać. Co najwyżej prowizoryczne i łatwe do przestawienia. Sprawę bada prokuratura.
Autor: mk/ja/rzw / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV