Norweska para Marianne i Werner Lovlie podróżuje po świecie od 28 lat. Wędrują pieszo, a ich cały dobytek dźwigają na swoich plecach osły. Podróżnicy niedawno zawitali do Polski i spotkała ich tu okrutna niespodzianka. Podczas noclegu, ktoś zastrzelił jednego z ich osłów. Norwegowie są zrozpaczeni, a policja szuka winnego.
- Utknęliśmy tu. Nie możemy dalej iść... - prawie płacze Marianne Lovlie. Nic dziwnego. Zabite w niedzielę zwierzę towarzyszyło jej przez kilkanaście lat. Razem przemierzyli tysiące kilometrów.
Nocne strzały
Osioł zastrzelony został w nocy z niedzieli na poniedziałek. Werner Lovlie z małżonką rozbili obóz w lesie nieopodal Golubia-Dobrzynia. Zwierzęta przywiązane były nieopodal namiotów. - Spałem 20 metrów od miejsca, gdzie były przywiązane osły. Ten człowiek był jakieś 30, 40 metrów dalej. Zastrzelił mojego osła - relacjonuje Werner.
Policja bada sprawę, ludzie są zbulwersowani
Oni nie znają końca, oni po prostu będą szli, dopóki starczy im sił Wojciech Jastrzębski
Policja wyznaczyła nagrodę za wskazanie kłusownika, który zabił osła. Tysiąc złotych może kogoś skusi. Norwegowie dostali też miejsce na biwak na szkolnym boisku.
Unieruchomieni
Bez trzeciego osła Norwegowie w dalszą podróż nie ruszą. - Mamy nadzieję, że ktoś nam podaruje osła. Sami nie damy rady kupić - mówią wędrowcy. Zaoferował się wiecestarosta powiatu golubsko-dobrzyńskiego Jan Kuźmiński. - Mamy środki budżetowe - zapewnia. Tłumaczy jednak, że są pewne problemy z formalnościami.
Kiedy tylko Norwegowie otrzymają nowe zwierzę, ruszą na Białoruś, a potem do Mongolii. Przez 28 lat przeszli już 250 tysięcy kilometrów, byli w 43 krajach. W Polsce są po raz drugi. - Oni nie znają końca, oni po prostu będą szli, dopóki starczy im sił - opowiada Wojciech Jastrzębski, który pomaga w Polsce wędrowcom.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24