Minister Przemysław Czarnek złamał przepisy prawa oświatowego, a część powołanych przez niego ekspertów nie miała uprawnień do oceny podręczników - twierdzi posłanka Koalicji Obywatelskiej Krystyna Szumilas. Przeprowadziła w resorcie edukacji kontrolę poselską. I zapowiada kolejną. Biuro prasowe resortu do dziś nie odpowiedziało portalowi tvn24.pl na pytania o to, jak przebiegała rekrutacja ekspertów do spraw podręczników.
Audyt podręczników to jedno z najważniejszych zdań, które postawił przed sobą minister edukacji Przemysław Czarnek. O tym, że chce skontrolować ich zawartość, mówił już jesienią 2020 roku. - Widzę potrzebę ponownego przyjrzenia się podstawom programowym oraz podręcznikom pod kątem treści, które zawierają. Chciałbym, aby pedagogika wstydu raz na zawsze wyszła z naszych podręczników - tłumaczył swe motywy. Przez długie tygodnie wydawało się jednak, że to tylko niepoparte działaniami deklaracje.
Minister wybrał ekspertów
W lutym tego roku okazało się jednak, że Czarnek powołał zespół ekspertów, którzy mieli przeanalizować licealne książki do języka polskiego, historii oraz wiedzy o społeczeństwie. W zespole znaleźli się głównie specjaliści od historii Kościoła, nauczyciele ze szkół katolickich i konserwatywni publicyści. Większość z nich związana jest z Lublinem, gdzie Czarnek skończył studia oraz rozpoczął karierę naukową i polityczną.
"Zespół będzie pracował nad podniesieniem standardów zatwierdzania i dopuszczania do użytku szkolnego podręczników do języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie" - przekonywało w oficjalnym komunikacie Ministerstwo Edukacji i Nauki. I dodawało: "Wnioski zawarte w raporcie posłużą takiej zmianie przepisów i procedur, która ma wpłynąć na poprawę jakości podręczników. Efektem działań powołanego gremium ma być także wypracowanie wskazówek dla rzeczoznawców opiniujących podręczniki pod względem merytoryczno-dydaktycznym".
Posłowie twierdzą, że złamał prawo
Eksperci musieli czytać książki w bardzo szybkim tempie, bo analizę podręczników zakończyli już na początku marca. Biuro prasowe resortu edukacji do dziś nie odpowiedziało nam jednak na pytania o to, jak przebiegała rekrutacja ekspertów do spraw podręczników. Udało nam się za to ustalić, że każdy z ekspertów za opinię danego podręcznika otrzymał 475 złotych.
Szczegóły prac postanowili ustalić posłowie opozycji na czele z byłą minister edukacji w rządzie PO-PSL Krystyną Szumilas. Do ministerstwa udali się z kontrolą poselską. W jej wyniku ocenili między innymi, że minister złamał przepisy prawa oświatowego, a część ekspertów nie miała uprawnień do oceny podręczników. Szumilas o wynikach pierwszej części kontroli poinformowała na Twitterze.
Czy to wywieranie presji?
Kontrola została przeprowadzona 26 marca. Według ustaleń Szumilas minister Czarnek nie miał podstaw prawnych, by powołać zespół podręcznikowy. Nie określił wymagań, jakie powinni spełniać eksperci i publicznie nie ogłosił naboru. "Wybór został dokonany i zatwierdzony jednoosobowo przez ministra Czarnka" - zwraca uwagę posłanka opozycji.
Zauważa też, że eksperci nie stworzyli raportu na temat funkcjonowania procesu dopuszczania podręczników do użytku, co zapowiadał minister. Zamiast tego zrecenzowali konkretne tytuły. Zdaniem Szumilas to "próba wpływu na przyszłe opinie niezależnych rzeczoznawców, którzy opiniują podręczniki zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa".
Była minister twierdzi, że nawet gdyby minister miał prawo powołać taki zespół, to wątpliwości budzą kompetencje jego członków. Spośród 14 osób osiem było wpisane na listę podręcznikowych rzeczoznawców, która obowiązuje w ministerstwie, przy czym siedmioro z nich na listę wpisanych zostało dopiero po 27 listopada 2020 roku, czyli już po pierwszych podręcznikowych zapowiedziach ministra.
Co z tymi ustaleniami zamierzają zrobić posłowie? - W piątek mamy kolejne spotkanie. Dziś wysłałyśmy pismo do ministerstwa -informuje tvn24.pl w poniedziałek Szumilas. I dodaje: - Czekamy na kolejne dokumenty. Chcemy zestawu ekspertów z listy ministerialnej i protokołu ze spotkania z wydawcami.
A ministerstwo planuje kolejne kontrole
Tymczasem ministerstwo edukacji chce dalej kontrolować podręczniki. Pod koniec marca w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zapowiedział to wiceminister Tomasz Rzymkowski. Jest zdania, że trzeba przyjrzeć się uważniej książkom do edukacji wczesnoszkolnej. - Rodzice mogą być pewni, że będą gruntownie sprawdzone, tak aby do dzieci były kierowane jedynie treści zgodne z najlepszą wiedzą naukową i wolne od jakichkolwiek przejawów ideologizacji - zapowiada wiceminister Rzymkowski.
Źródło: tvn24.pl