Od początku lat 90. wzrosła liczba wypadków w kopalniach spowodowanych nieprawidłowościami. Dlaczego? - Pod ziemią panuje dziki kapitalizm, oszczędza się na bezpieczeństwie, a pewne rzeczy się przemilcza - mówi Radosław Dunaszewski, reżyser dokumentu "Katastrofy górnicze".
Dunaszewski jest reżyserem sześcioodcinkowego serialu "Katastrofy górnicze" wyemitowanego na antenie TVN. Fabularno-dokumentalny film opowiada o dużych katastrofach górniczych w śląskich kopalniach w ostatnich 50 latach.
- Przyglądaliśmy się wypadkom w kopalniach i zauważliśmy coś niepokojącego - powiedział w TVN24 reżyser. Wyjaśnił, że do 1990 roku wypadki w górnictwie były po prostu losowymi zdarzeniami. - W ten zawód jest wpisane ryzyko - podkreślił Dunaszewski. Ale, jak podkreślił, od przełomu lat 80 i 90-tych zdarza się coraz więcej wypadków o podłożu kryminalnym.
Dochodzi do nich na skutek zaniedbań i nieprawidłowości. - Pod ziemią panuje dziki kapitalizm. Górnicy to faktycznie ofiary kapitalistycznego wyzysku - stwierdził, przywołując sobotnią wypowiedź Kazimierza Kutza, który w bardzo ostry sposób ocenił to, co się dzieje na Śląsku.
Rozmyta odpowiedzialność
Dunaszewski powiedział również, że kopalnie są niedoinwestowane, a na bezpieczeństwie górników się oszczędza. Przypomniał wypadek w Bielszowicach z 2003 roku, 17 górników zostało wówczas poparzonych metanem. Ranni sami wyszli z kopalni. - Ci ludzie pracowali na ścianie zamkniętej przez Okręgowy Urząd Górniczy - uważa reżyser.
Co według niego ważne, to fakt, że trudno ustalić winnych wypadków w górnictwie, bo struktury są tak rozbudowane, że ciężko stwierdzić, kto podjął daną decyzję. - Odpowiedzialność się rozmywa, rzadko zapadają wyroki sądowe w takich sprawach - powiedział.
Zaznaczył również, że górnicy nie chcą mówić o wypadkach, bo boją się utraty pracy. - To taki system, w którym jedni boją się mówić na innych i przemilczają pewne rzeczy - stwierdził. Dodał, że niepokoi go również to, iż społeczeństwo coraz bardziej przyzwyczaja się do górniczych katastrof i obojętnieje. - Boję się, że za rok znowu będziemy o tym mówić - przyznał Dunaczewski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24