Agnieszka Liszka w najbliższy wtorek przestaje pełnić funkcję rzecznika rządu. Sama złożyła rezygnację. - Jej odejście może zapoczątkować wymianę najwyższych kadr w Kancelarii Premiera - pisze "Rzeczpospolita".
Wśród pierwszych komentarzy odnośnie powodów odejścia Liszki pojawiły się głosy, że dotychczasowa rzecznik nie chciała pracować już dłużej w niezdrowej atmosferze panującej wokół premiera oraz że nie mogła znaleźć ostatnio wspólnego języka z szefem kancelarii Tomaszem Arabskim. Według Julii Pitery plotki te nie mają jednak nic wspólnego z rzeczywistością.
"Nie było konfliktów na linii Liszka-Arabski"
- Rozmawiałam z Agnieszką Liszką. Powiedziała mi, że nie odchodzi na skutek jakichś konfliktów personalnych. To jest absolutnie jej decyzja, którą podjęła ze względu na dalsze plany życiowe. Nie wiem jakie to są plany. Powiedziała jednak, że zrobiła to, co miała zrobić. Dlatego bawią mnie te komentarze o rzekomych konfliktach i niezdrowej atmosferze panującej wokół premiera - mówiła w TVN24 minister ds. walki z korupcją Julia Pitera. Jak zaznaczyła nieprawdziwe są też informacje "Gazety Wyborczej" o tym, jakoby premier miał w zeszłym tygodniu "sztorcować swoich współpracowników za chaos panujący w kancelarii".
Wśród powodów rezygnacji Liszki z zajmowanego stanowiska pojawiły się w niedzielę głosy, że miała ona już dość pozostawania poza "dworem Donalda Tuska" i odsuwania jej od najważniejszych spraw.
Czuła, że stoi z boku?
- Nie miała dostępu do wielu informacji, nie była zapraszana na ważne spotkania, o wielu rzeczach dowiadywała się od samych dziennikarzy - to rzeczywiście mogły być powody jej rezygnacji - potwierdza nam osoba blisko związana z kierownictwem Platformy.
Julia Pitera odrzuca jednak te domysły: - Agnieszka Liszka była umówiona z premierem na konkretne zadania. To bardzo dobrze, że tak mało pojawiała się w mediach, bo jej rola od początku miała dotyczyć tego, by przygotowywać swojego szefa do bezpośredniej komunikacji z dziennikarzami. Liszka nie wychodziła przed premiera i o to chodzi. Tak jak było, było dobrze - mówiła Pitera.
Rzecznik "techniczny", a nie "polityczny"
Minister ds. walki z korupcją nie chciała jednak mówić o możliwych zmianach personalnych w kancelarii po odejściu Liszki, oraz o tym kto może być jej następcą. Pitera zaznaczyła jednak, że jej zdaniem na pewno nie będzie to osoba z politycznego klucza - a więc raczej nie Sławomir Nowak, przymierzany do tej funkcji przez niektóre media.
Według naszych informacji szef biura politycznego premiera ma jednak tymczasowo przejąć obowiązki rzecznika, ponieważ do końca wakacji nazwisko następcy Liszki nie będzie raczej znane.
Chciała odejść od miesiąca
Jak udało się ustalić TVN24, dymisja Agnieszki Liszki wpłynęła do premiera już miesiąc temu, ale na jego prośbę została odsunięta w czasie. Dotychczasowa rzecznik miała zdecydować o ustąpieniu z zajmowanego stanowiska kilka dni po zakończeniu wizyty Donalda Tuska w Peru i Chile (14-19 maja). To właśnie od tego momentu w Kancelarii Premiera zaczęła panować "gęstsza atmosfera". - Premier rzeczywiście był niezadowolony z działań pani rzecznik przy okazji wizyty w Ameryce Południowej - zdradza nam nasz informator.
"Wypełniłam swój kontrakt, więc odchodzę"
W rozmowie z newsweek.pl Liszka wśród powodów rezygnacji wymieniła "wypełnienie ustnej umowy, jaką zawarła z premierem": - Kiedy podejmowałam się pełnienia obowiązków rzecznika rządu, umówiliśmy się na coś w rodzaju kontraktu menedżerskiego. Moim zadaniem było stworzenie biura prasowego z prawdziwego zdarzenia. Po ośmiu miesiącach uważam, że to zadanie jest już wykonane - powiedziała Liszka serwisowi newsweek.pl. - Teraz mogę realizować inne plany zawodowe - dodała.
Odchodząca z rządu specjalistka od spraw komunikacji nie ujawnia, jakie ma plany zawodowe. - Na razie chcę odpocząć. Wybieram się na kilkutygodniowy urlop - tłumaczyła.
Swoją decyzję Liszka oficjalnie ogłosi najprawdopodobniej podczas wtorkowej konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Ministrów.
Źródło: dziennik.pl, newsweek.pl, PAP, TVN24,tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24