Oczywiście, że będziemy wspierać każdą formę wsparcia dla rodzin, szczególnie tych, gdzie jest wiele dzieci - zadeklarowała w "Faktach po Faktach" była premier Ewa Kopacz. Została zapytana o ewentualne poparcie PO dla programu "Rodzina 500 plus". Zaznaczyła jednak, że Platforma nie pozwoli, żeby dzielić dzieci na gorsze i lepsze.
W poniedziałek rząd przyjął projekt ustawy wprowadzającej program "Rodzina 500 plus". Była premier Ewa Kopacz pytana, jakie jest stanowisko PO w tej sprawie, odpowiedziała, że "wie, jakie jest stanowisko partii, jeśli chodzi o traktowanie dzieci w Polsce i całej polityki prorodzinnej".
- Przez ostatnie 8 lat to właśnie Platforma Obywatelska i PSL realizowały politykę prorodzinną - podkreśliła.
Dodała, że od 1 stycznia dzięki ustawom wprowadzonym przez poprzednią koalicję rządową, kobieta, która urodziła dziecko, niezależnie od tego, czy jest studentką, rolniczką, czy bezrobotną, dostaje 1000 zł przez kolejne 12 miesięcy.
- Jak trzeba było budować żłobki i przedszkola, to robiliśmy to - podkreśliła była premier.
- Nigdy nie dzieliliśmy społeczeństwa na lepszy i gorszy sort i dzieci na lepsze i gorsze - zaznaczyła.
Oceniła, że PiS oszukało Polaków w kampanii wyborczej, obiecując, że dostaną 500 zł na każde dziecko. - Dziś jest kryterium dochodowe. Gdyby nie było go, to również pierwsze dziecko dostałoby te pieniądze - dodała Kopacz.
"Jestem zwolenniczką, żeby dzieci traktować jednakowo"
Była premier powiedziała, że jest zwolenniczką tego, żeby dzieci traktować jednakowo. Pytana, czy PO będzie za projektem, czy przeciw, odpowiedziała: - Oczywiście, że będziemy wspierać każdą formę wsparcia dla rodzin, szczególnie tych, gdzie jest wiele dzieci.
I dodała: - Ale nie pozwolimy na to, żeby dzielić te dzieci na gorsze i lepsze.
Kopacz: zarzuty Macierewicza to kłamstwo i niegodziwość
Ewa Kopacz odniosła się również do powołania w czwartek przez szefa MON Antoniego Macierewicza podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej.
Zdaniem byłej premier powołanie nowej komisji to rozdrapywanie tego, co przeżywały rodziny ofiar katastrofy. - Politykę można robić wszędzie, ale nie na nieszczęściu ludzkim - podkreśliła.
Kopacz oceniła, że będzie rzeczą niegodziwą, jeśli nowa komisja smoleńska ma udowodnić tezę Macierewicza, którą sobie postawił, nie będąc jeszcze ministrem. Pytana, w jakim celu to wszystko jest robione, odpowiedziała, że "zastanawia się, czy nie ma problemu w samym ministrze Macierewiczu". - Nie bez powodu premier Beata Szydło schowała go (w kampanii wyborczej - red.), twierdząc, że na pewno nie będzie ministrem obrony narodowej - przekonywała.
Ewa Kopacz uważa, że prawda została wyjaśniona przez komisję Jerzego Millera. - Jeśli dzisiaj ktokolwiek kwestionuje opinie fachowców, to znaczy, że ma złe intencje, że ma swoją tezę i ją będzie próbował udowadniać. To już jest czysta polityka, a nie dochodzenie do prawdy - dodała.
"Pojechał do Warszawy robić politykę"
Była premier odniosła się również do słów Antoniego Macierewicza, który podkreślił, że "skala katastrofy smoleńskiej była większa niż tylko skala tragedii indywidualnej, narodowej i państwowej; związana była też z tym, jak ówcześni rządzący potraktowali tych, którzy polegli".
- Jak się z nich naśmiewali, jak ich wyszydzali, jak ich porzucili w najbardziej dramatycznej chwili państwa polskiego, jak się za nimi nie ujęli, oddając badanie i śledztwo z tym związane w obce ręce - mówił.
- Ja w Moskwie byłam i w tym całym nieszczęściu uczestniczyłam. Widziałam tę olbrzymią rozpacz i żal, ale Macierewicza tam nie widziałam. Pan Macierewicz w tym czasie ze Smoleńska pojechał do Warszawy, żeby robić politykę - odpowiedziała Kopacz.
Dodała, że zarzucanie komukolwiek, że coś zlekceważył, jest kłamstwem i niegodziwością. - Jestem przekonana, że zrobiono dokładnie wszystko, co można było zrobić - powiedziała.
Autor: js//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24