PO i PSL zamierzają w wyborach do Senatu podzielić się okręgami. Chodzi o to, by tam, gdzie wiadomo, że kandydat jednej partii będzie miał większe szanse, druga nie wystawiała konkurencji - pisze "Rzeczpospolita".
W jesiennych wyborach po raz pierwszy senatorzy będą wybierani w okręgach jednomandatowych. Okręgów będzie 100. W każdym szanse na mandat będzie miał tylko jeden kandydat.
Dlatego PO miałaby zrezygnować z wystawiania swoich kandydatów tam, gdzie silne jest PSL. I odwrotnie.
- To inicjatywa Platformy, musimy to rozważyć – mówi Stanisław Żelichowski, szef klubu PSL.
- Nie ma jeszcze decyzji. Ale to rzecz warta rozważenia - przyznaje szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz.
"Są regiony, gdzie warto połączyć siły"
Obie partie kalkulują, jaki kształt porozumienia im się opłaca. – Wszystko zależy od regionu. U mnie na Pomorzu start kandydata PSL nie ma sensu, bo i tak by nie wygrał – mówi Sławomir Neumann, poseł PO. I dodaje: - Natomiast są regiony, takie jak Świętokrzyskie czy Podkarpacie, gdzie kandydaci PSL mogą mieć większe szanse, więc może warto to rozważyć.
Franciszek Stefaniuk z PSL: - U mnie na Lubelszczyźnie PSL ma dosyć własnych dobrych kandydatów, ale rozumiem, że gdzie indziej są regiony, gdzie będzie warto połączyć siły, aby nie było niepotrzebnej konkurencji.
Zwolennicy porozumienia podają przykład Piły, gdzie wybory uzupełniające do Senatu wygrał Henryk Stokłosa oskarżony m.in. o korumpowanie urzędników. Ich zdaniem, gdyby PO i PSL połączyły siły, mogłoby nie dojść do takiej sytuacji.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: PAP