Prezes Sądu Najwyższego: nie ja zarządzam protestami

Manowska
Manowska: ja nie zarządzam protestami
Źródło: TVN24
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego nie chciała rozstrzygać, czy protesty wyborcze zostaną przekazane Adamowi Bodnarowi. Z kolei do spięcia z dziennikarką doszło, gdy padło pytanie na temat "giertychówek". Tak Małgorzata Manowska nazwała część protestów wyborczych.

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska w odpowiedzi na pytanie o to, czy wszystkie protesty zostaną przekazane Adamowi Bodnarowi, odparła, że nie zarządza protestami. - Proszę zwrócić się do prezesa Izby Kontroli, to on pilnuje protestów, on nimi zarządza, nie ja - odparła.

Bodnar chce wszystkich protestów

Prokurator generalny Adam Bodnar otrzymał z Sądu Najwyższego ponad 300 protestów wyborczych, ale zwrócił się do pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej o przesłanie wszystkich zarejestrowanych protestów - przekazała w poniedziałek rzeczniczka PG prokurator Anna Adamiak.

Według komunikatu Anny Adamiak w nadesłanej przez SN odpowiedzi wskazano, że decyzje o doręczeniu protestów uczestnikom postępowania pozostają w kompetencji przewodniczących składu orzekającego bądź sędziów sprawozdawców.

"Podniesiono ponadto, że przekazanie Prokuratorowi Generalnemu wszystkich przyjętych do rozpoznania protestów wyborczych spowodowałoby destabilizację pracy Sądu Najwyższego rozpoznającego protesty" - czytamy w komunikacie rzeczniczki PG.

Manowska do reporterki: nie pani oceniać...

W poniedziałek Małgorzata Manowska przekazała informacje na temat złożonych do SN protestów wyborczych. Wskazała, że większość z nich stanowią powielony wzór udostępniony przez Romana Giertycha. Dodała, że pracownicy SN nazywają je "giertychówkami".

Reporterka TVN24 Maja Wójcikowska zapytała Małgorzatę Manowską, czy prezes SN wypada w taki sposób mówić o protestach wyborczych. - Nie pani oceniać, co przystoi, a co nie przystoi - odparła prezes.

Kto rozstrzyga o ważności wyborów? Kontrowersje

Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta RP. Uchwała w tej sprawie zapada na jawnym posiedzeniu w ciągu 30 dni od podania wyników wyborów do publicznej wiadomości. Oznacza to, że ostatnim dniem, do którego powinno zapaść to rozstrzygnięcie, jest 2 lipca.

Prokurator Generalny Adam Bodnar oświadczył w zeszłym tygodniu, że orzeczenia wydawane przez sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN nie będą mogły zostać uznane za podjęte w sposób niezależny i bezstronny. Dodał, że w sprawie protestów wyborczych oraz ważności wyborów powinni orzekać sędziowie Izby Pracy SN.

Izba Kontroli Spraw Nadzwyczajnych i Spraw Publicznych w brzmieniu wyroków europejskich sądów jest nielegalna, nie uznają jej także politycy koalicji rządzącej.

Pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska twierdzi, że wszystkie publiczne wypowiedzi, które podważają konstytucyjne kompetencje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN do orzekania o ważności wyboru prezydenta RP, wynikają z nieznajomości prawa lub motywowane są zamiarem politycznej destabilizacji.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: