Podczas piątkowego strajku pielęgniarek w radomskim Szpitalu Specjalistycznym doszło do tragedii. Siostry na dwie godziny odeszły od łóżek pacjentów - domagały się podwyżek. Według dyrektora szpitala w tym czasie w placówce zmarł pacjent. Umarł, bo pielęgniarki nie przygotowały aparatury do dializ - twierdzi szef radomskiej placówki.
Szef placówki Andrzej Pawluczuk o możliwości popełnienia przestępstwa powiadomił prokuraturę. Uważa, że winę za tragedię ponoszą pielęgniarki z nocnej zmiany. Miały nie przygotować dla pacjentów sztucznych nerek.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Będzie też badać czy pielęgniarki naraziły życie i zdrowie kilku noworodków i kilkunastu innych pacjentów oddziału dializ.
Pielęgniarki zaprzeczają
Anna Trzaszczka, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w szpitalu jest oburzona oskarżeniami dyrektora. "To wierutne kłamstwa i stek bzdur. Pacjent zmarł o godzinie 7.20, a więc jeszcze przed rozpoczęciem akcji protestacyjnej (rozpoczęła się o 8 rano). Był w trakcie przygotowywania do dializy, gdy nastąpiło zatrzymanie krążenia. Jego śmierć nie ma żadnego związku z protestem" - powiedziała "Gazecie Wyborczej".
Za nieumyślne spowodowanie śmierci 61-letniego mężczyzny pielęgniarkom może grozić nawet pięć lat więzienia.
Pielęgniarki zapowiadają, że związki w poniedziałek złożą do prokuratury doniesienie na dyrektora szpitala.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24