Próby samobójcze, alkohol, narkotyki, przemoc i pobicia. Do tego katastrofalne warunki sanitarne, brak klamek w oknach i metalowe kubki jak w więzieniu - tak wygląda codzienność wychowanków domu dziecka w Orzeszu, według jego byłych wychowanek. Dramatyczne losy czterech dziewczyn z placówki opisuje "Polska".
O swoim pobycie w domu dziecka w Orzeszu opowiedziały gazecie cztery byłe wychowanki - Sylwia Oleksy, Dorota Zwierzchowska, Wioletta Sojka i Ewelina (nie chce podawać prawdziwego imienia i nazwiska) przerwały milczenie, by ochronić siostry i braci, którzy tam pozostali.
W domu dziecka w Orzeszu przebywa 30-40 dzieci w wieku 5-19 lat.
Dom piękny, tylko na obrazku
Tylko na stronie internetowej ten dom wygląda pięknie, a jego mieszkańcy są szczęśliwi. Prawda jest inna. Wychowawców nie interesuje, że dzieci demolują pomieszczenia, palą papierosy, a nawet zażywają narkotyki. z relacji wychowanek
– Tylko na stronie internetowej ten dom wygląda pięknie, a jego mieszkańcy są szczęśliwi. Prawda jest inna. Wychowawców nie interesuje, że dzieci demolują pomieszczenia, palą papierosy, a nawet zażywają narkotyki – mówią byłe wychowanki.
Według ich relacji, w łazience dla dziewcząt jest tylko jeden prysznic i często brakuje ciepłej wody. W oknach nie ma klamek, bo "dzieciaki uciekały na dach". Niedawno w stołówce porcelitowe kubki zastąpiono metalowymi. Jak w więzieniu.
Za pyskowanie - zamykanie w piwnicy
Opowieści byłych wychowanek są szokujące, tak samo zresztą jak kary wymierzane wychowankom przez nauczycieli. Za odmowę pójścia do kościoła - stanie na mrozie. Za pyskowanie - zamykanie w piwnicy.
Jeden z wychowawców miał wykręcać podopiecznym ręce i poniżać ich. Inny (już nie pracuje w Orzeszu) dzieci popychał, dusił i szarpał. Za karę kazał nocą biegać po parku, a przyłapanemu na paleniu – zgasił papierosa na dłoni - relacjonują dziewczyny.
"Tutaj nie ma miejsca na miłość"
Przemoc fizyczna i psychiczna jest tu na porządku dziennym. Dzieci traktuje się jak zło konieczne. Nie pracuje się z nimi, pozostawia same sobie. Nawet jeśli trafi tu grzeczne dziecko, to musi się przystosować. Inaczej nie przetrwa. Kradzieże, pobicia, wymuszania, znęcanie się. Do tego alkohol, narkotyki i papierosy już w wieku 10 lat. były wychowawca Tomasz Data
– Przemoc fizyczna i psychiczna jest tu na porządku dziennym. Dzieci traktuje się jak zło konieczne. Nie pracuje się z nimi, pozostawia same sobie. Nawet jeśli trafi tu grzeczne dziecko, to musi się przystosować. Inaczej nie przetrwa. Kradzieże, pobicia, wymuszania, znęcanie się. Do tego alkohol, narkotyki i papierosy już w wieku 10 lat – opowiada były wychowawca Tomasz Data.
Pracował w Orzeszu osiem miesięcy. Gdy odchodził, usłyszał od dyrektorki: – To praca i tylko praca. Tutaj nie ma miejsca na miłość.
Jeśli jest w tym choć trochę prawdy, to jestem przerażona. (...) Mam złość do tych panienek, że nie przyszły z tym do mnie. Te dziewczyny zawsze sprawiały kłopoty. Są nastawione roszczeniowo Dyrektor placówki, Angieszka Kuchna
Dyrektorka zaskoczona
Dyrektor placówki, Angieszka Kuchna, zaprzecza. - Jeśli jest w tym choć trochę prawdy, to jestem przerażona – mówi. Jej zdaniem wszystko co złe to wina systemu. – Mamy obowiązek przyjąć każde dziecko, które skieruje do nas sąd - dodaje.
O dziewczynach, które zdecydowały się na ujawnienie prawdy, mówi jednak, że ma do nich żal. – Mam złość do tych panienek, że nie przyszły z tym do mnie. Te dziewczyny zawsze sprawiały kłopoty. Są nastawione roszczeniowo - twierdzi.
Będzie duża kontrola?
Półtora roku wcześniej nastolatki szukały pomocy u starostwa powiatowego z Mikołowie. Ich zarzutów jednak nie potwierdzono. "Na pocieszenie" dostały używany komputer.
Wtedy urzędnicy starostwa nie potraktowali dziewcząt poważnie. Dzisiaj jest inaczej - nie wykluczają dużej kontroli placówki. Interwencję zapowiedziała też posłanka Platformy Obywatelskiej Danuta Pietraszewska. – Takie domy to tragedia. One muszą zniknąć – podkreśla.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu