- Zamawialiśmy tygrysa, nie możemy sobie pozwolić na to, że dostaniemy kota - tak Janusz Piechociński, szef PSL, skomentował niezrealizowany przez Pendolino kontrakt dla PKP Intercity na dostawę pociągów. Dodał, że wobec takich firm jak Alstom (producent Pendolino) należy postępować twardo.
6 maja minął termin przekazania PKP Intercity pierwszych składów Pendolino z homologacją, czyli dokumentacją pozwalającą na poruszanie się pociągów po polskich torach z prędkością do 250 km/h. Od tego czasu polski przewoźnik zaczął naliczać kary producentowi. Alstom twierdzi z kolei, że problemem wydłużającym proces homologacji jest brak odpowiedniej infrastruktury w Polsce, która umożliwiłaby przeprowadzenie odpowiednich testów.
- Zamawialiśmy tygrysa, nie możemy sobie pozwolić na to, że dostaniemy kota. Płacimy za tygrysa, a nie za kota. I to muszą nasi partnerzy, także ci światowi gracze, bardzo dobrze zrozumieć - powiedział Piechociński.
Szef PSL stwierdził, że najprawdopodobniej kontrakt nie zostanie zerwany, ale nałożenie kar - które Piechociński rekomendował - jest dobrym posunięciem, bo "nie możemy sobie pozwolić grać na nosie".
Polskie tańsze
Sam stwierdził, że od początku był krytyczny wobec zakupu pociągów dla PKP za granicą. - W roku 2009 wszedł do Europy kryzys. W takiej sytuacji kieruje się popyt na dobrej jakości produkty wytwarzane we własnej gospodarce - wyjaśnił Piechociński.
Piechociński powiedział, że wówczas nie podpisałby kontraktu na zakup Pendolino. - Kierowałbym się na zakup dużo tańszego taboru krajowego. Dzisiaj i PESA, i Newag, i pewnie inne firmy w Polsce są w stanie przedłożyć oferty na pojazdy jeżdżące już z większą prędkością niż 200 km/h.
Dodał, że 10 lat temu bydgoska PESA zbudowała prototyp pociągu dla Warszawskich Kolei Dojazdowych i - jak przekonywał Piechociński - dzięki temu powstało "coś, co jest dzisiaj fenomenem na europejskim rynku kolejowym".
Pendolino ze względów PR-owych?
Mimo tego szef PSL powiedział, że wówczas za wybraniem Pendolino przemawiał szereg przesłanek.
- Wiedzieliśmy, że na odcinkach do Krakowa, Katowic i Gdańska posiadanie wyższego standardu pociągów to szansa na pokazanie, że polska kolej potrafi - wyjaśnił Piechociński. - Odbywało się to także w takiej swoistej sferze oddziaływania: oto wreszcie przechodzimy do nowej ekipy, polska kolej już nie tylko modernizuje stare EZT-y, co robiliśmy przez ostatnie 10 lat (...), ale wreszcie wchodzimy do tej nowej generacji.
Na emeryturę w wieku 63 lat
Piechociński został także zapytany o to, dlaczego Polska podniosła wiek emerytalny w przeciwieństwie do Niemiec, gdzie panuje odwrotna tendencja. Nasi zachodni sąsiedzi będą mogli przejść na emeryturę w wieku 63 lat pod warunkiem, że jednocześnie przepracowali 45 lat.
Piechociński tłumaczył, że Niemcy mają dużo wydajniejszą i dużo sprawniejszą gospodarkę, potężniejsze państwo i nie muszą tak jak Polska "gonić świata". Dodał, że "pewnie kiedyś przyjdzie taki czas", że Polska rozważy obniżenie wieku emerytalnego. Stwierdził jednak, że 25 lat od pierwszych wolnych wyborów to dobry czas, żeby ponownie przyjrzeć się popełnionym błędom: strukturze opodatkowania czy ustanowieniu zbyt niskiej kwoty wolnej od podatku.
Piechociński wyjaśnił, że obniżenie wieku emerytalnego dzisiaj jest niemożliwe, bo polski system wymaga "utrwalania i wzmacniania". - Opowiadanie z łatwością o tym, że wdrażanie świeżo wdrażanych rozwiązań, kiedy nie pójdzie za tym potencjał gospodarczy, jest przedwczesne - wyjaśnił.
Jednocześnie przyznał, że postulaty szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego są utopijne. - Kaczyński we wszystkie strony rozdaje wiele miliardów, znajduje biliony, z łatwością rozdaje też ciosy na scenie politycznej. A to pojedzie na Majdan i wezwie, żebyśmy byli w pierwszym froncie antyrosyjskim, a dwa tygodnie później pisze list w obronie polskiego jabłka na rynku rosyjskim. Będąc w opozycji tak można - dodał.
Autor: pk//gak/zp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24