Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej, pełnomocnik rządu do spraw odbudowy Ukrainy, tłumaczył w "Faktach po Faktach" w TVN24 swoje kontakty z przedsiębiorcą Witoldem K., blisko związanym z białoruskim oligarchą. Mówił, że "słabo go zna", a służby nie ostrzegały go, kim jest ten człowiek. Przyznał, że trzeba zastanowić się nad dodatkowym sposobem sprawdzania osoby, która dostaje jednorazową przepustkę do Sejmu.
Witold K., który ma korupcyjne zarzuty i bliskie powiązania z białoruskim oligarchą, co najmniej 50 razy przyjmowany był przez wysokich urzędników, w tym ministrów obecnego i poprzedniego rządu - wynika z dokumentów, do których dotarli reporterzy "Czarno na białym" TVN24. Według naszych informacji w działania na rzecz realizacji wielomilionowej umowy z Kenią, o którą walczy Witold K., zaangażowali się zarówno były premier Mateusz Morawiecki, jak i szef MSZ Radosław Sikorski.
W październiku - jak ujawniliśmy w reportażu "Kucharze Łukaszenki" - Witold K. pojawił się w Sejmie na zaproszenie posła KO Krzysztofa Truskolaskiego, co Truskolaski nam potwierdził. Podlaski przedsiębiorca spotkał się tam z szefem komisji spraw zagranicznych Pawłem Kowalem.
Kowal, pytany przez reportera TVN24, przyznał, że z Witoldem K. spotkał się wcześniej trzykrotnie na Podlasiu, a w Sejmie - jak mówi poseł KO - K. pytał o umowę z Kenią.
CZYTAJ TEŻ: "Służby wsadziły polityków na minę", a "cała sprawa powinna być objęta tarczą antykorupcyjną"
Kowal o kontaktach z Witoldem K. "Słabo go znam"
Więcej o tej sprawie Kowal mówił w piątkowych "Faktach po Faktach".
Polityk KO został zapytany, czy wiedział o tym, że Witold K. ma zarzuty korupcyjne, kiedy się z nim spotykał w Sejmie. - Szczerze mówiąc, to w ogóle słabo go znam. Wczoraj sobie przypomniałem, że się z nim spotkałem - odpowiedział.
Mówił, że "sprawa ma dwa aspekty". Jego zdaniem na etapie prac nad reportażem powinien zostać poproszony o szerszą wypowiedź na ten temat.
- W ogóle robiąc ten materiał, należało mnie w ogóle zapytać o to. Państwo ten materiał przedstawili wielokrotnie. Ja zostałem nagrany gdzieś przypadkiem, na korytarzu, w biegu - zarzucił Kowal. Tymczasem dziennikarz TVN24 Dariusz Kubik, pytając wówczas polityka o jego powiązania z Witoldem K., wyraźnie oświadczył mu, że osoba, z którą się spotyka, ma zarzuty korupcyjne. - Czy pan wie, że ten człowiek ma zarzuty korupcyjne właśnie za tę umowę związaną z Kenią? On korumpował kenijskiego ministra - mówił do Kowala nasz reporter.
Kowal: służby mnie nie informowały
Jak mówił dalej szef sejmowej komisji spraw zagranicznych, pozostaje kwestia, czy tacy ludzie powinni się spotykać z politykami, czy powinien być "jakiś specjalny system informacji". - Być może powinien być. Nie wiem, czy jest możliwe, żeby przestrzec posłów w Sejmie, żeby patrzeć na ich kalendarze, z kim się spotkają i przesiewać - kontynuował.
Kowal pytany o to, czy służby ostrzegały go, kim jest Witold K., odparł: - Nie, oczywiście, że nie.
Dopytywany, czy jego zdaniem powinny tak zrobić, odpowiedział: - Musiałyby znać mój kalendarz, (...). Myślę, że tutaj byłaby możliwość zaprosić ekspertów od takich kwestii i na przykład spróbować zastanowić się, czy przy wejściu do Sejmu faktycznie nie robić takiej weryfikacji. Wiem, że takie weryfikacje są przy stałych przepustkach. Czy są przy pojedynczych przepustkach? Nie wiem.
Kowal: trzeba się zastanowić nad dodatkowym sprawdzaniem
Podkreślał, że trzeba zastanowić się nad dodatkowym sposobem sprawdzania osoby, która dostaje jednorazową przepustkę do Sejmu. - Inaczej tego się w praktyce nie da (zrobić - red.) - dodał.
- Mam zaufanie do polskich służb, dlatego że znam życie polityczne i znam praktykę. Trzeba się zastanowić, co zmienić, co ulepszyć, ale krytykowanie na tej podstawie czy rozsiewanie na podstawie tej historii o braku zaufania do polskich służb jest działaniem antypaństwowym. Ja się na to nigdy nie zdecyduję, dlatego że wiem, jaka jest dzisiaj ciężka sytuacja bezpieczeństwa Polski - zaznaczył poseł Koalicji Obywatelskiej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24