Poniedziałek 25 maja to pierwszy dzień, gdy szkoły podstawowe mogą wrócić do pracy. Tę trudno jednak nazwać normalną. Do budynków wpuszczane mogą być jedynie dzieci z klas 1-3, a także ósmoklasiści, którym dyrektorzy podstawówek mają zapewnić konsultacje z nauczycielami przed zaplanowanymi na połowę czerwca egzaminami końcowymi.
Otwarcie szkół to jednak nie obowiązek, a możliwość. Ostateczną decyzję o tym, czy placówka przyjmie dzieci podejmują organy prowadzące, a w przypadku podstawówek to przede wszystkim samorządy. Na otwarcie szkół od 25 maja nie zdecydowały się m.in. władze Katowic.
– Widzimy, że w kraju różnie przebiega epidemia koronawirusa. Dotyka głównie jego południowej części, gdzie leży nasze miasto i region. Od przyszłego tygodnia mieliśmy otwierać żłobki, przedszkola i szkoły w klasach 1–3, ale sytuacja na to nie pozwala. Mamy jasne informacje z powiatowego inspektoratu sanitarnego, że nie rekomenduje na razie otwierania przedszkoli, szkół i żłobków – powiedział w ostatni czwartek Marcin Krupa, prezydent Katowic.
Rodzice przychodzili i zawracali do domów
Tam, gdzie szkoły są otwarte, decyzję o tym, czy skorzystać z ich wsparcia, podejmują rodzice.
Podstawówki otwarto m.in. w Krakowie. - Miałem zapisanych dwoje uczniów, którzy mieli dziś skorzystać z naszej opieki, ale ostatecznie nikt się nie zdecydował - mówi Ryszard Sikora, dyrektor SP nr 36 w Krakowie. - Rodzice, którzy przyprowadzali dzieci do świetlicy, byli zdziwieni reżimem sanitarnym, choć wysyłaliśmy im wcześniej informacje o tym, na jakich zasadach będzie działać szkoła. Że nie można przynosić zbędnych przedmiotów, na przykład zabawek, że między dziećmi i nauczycielami będziemy zachowywać dystans. Kiedy dowiedzieli się o tym na miejscu, zdecydowali jednak, że zabiorą dzieci do domu - dodaje.
Do podstawówki, którą kieruje Sikora, dwoje uczniów zapisało się też na popołudniowe konsultacje. - Będziemy na nich czekać, zobaczymy, czy przyjdą - mówi dyrektor.
Z kolei w Lublinie do wszystkich działających tam 43 szkół podstawowych przyszło łącznie 402 dzieci (w klasach 1-3 w mieście jest ich ponad 9 tys.). Przed wejściem do placówek miały mierzoną temperaturę.
W Gorzowie Wielkopolskim deklaracje przyprowadzenia dzieci do szkół złożyło około 500 rodziców. Ostatecznie w poniedziałek stawiło się tylko 340 dzieci. To około 10 procent normalnego stanu.
W przedszkolach nadal pustki
Od 6 maja dla chętnych mogą być otwarte przedszkola, jednak liczba dzieci, które korzystają z opieki, jest niewielka. Z takiej możliwości w piątek 22 maja w całej Polsce skorzystało około 74 tysięcy dzieci. Otwartych było ponad 8,6 tysięcy placówek z około 22 tysięcy działających normalnie w całym kraju. Przed pandemią z opieki w przedszkolach na co dzień korzystało około miliona dzieci.
Kwestie dotyczące szczegółowego sposobu sprawowania opieki, jak i prowadzenia zajęć dydaktycznych dla dzieci, które będą przebywać w szkole czy przedszkolu, należą do zadań dyrektora. Forma zajęć dydaktycznych ma być uzależniona od warunków epidemicznych panujących na terenie gminy, w której szkoła się znajduje, oraz od możliwości spełnienia wytycznych sanitarnych.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl