W ocenie rzecznika MSZ Pawła Wrońskiego ostra wymiana wpisów między ministrem Radosławem Sikorskim a sekretarzem stanu USA Markiem Rubio i Elonem Muskiem przyniosła pozytywny efekt. - Dzięki niej wiemy, że Starlinki na Ukrainie nie zostaną wyłączone - stwierdził. Dodał, że wymiana świadczy o tym, że Amerykanie wiedzą, jakie są ambicje Rosji.
W niedzielę na portalu X doszło do wymiany zdań między szefem polskiego MSZ, sekretarzem stanu USA oraz Elonem Muskiem w kwestii systemów Starlink, produkowanych przez należącą do Muska firmę i wykorzystywanych do zapewniania łączności ukraińskim wojskom broniącym się przed Rosjanami.
Musk napisał, że Ukraińcy bez Starlinków jego firmy SpaceX nie daliby rady walczyć z Rosją. Sikorski zareagował, pisząc przede wszystkim, że to Polska za nie płaci, i że jeżeli SpaceX okaże się niewiarygodny jako firma, to Warszawa poszuka innego dostawcy tej technologii.
Szef MSZ został potem zaatakowany przez Rubio i Muska, ale ostatecznie miliarder napisał wyraźnie, że Starlinki nie przestaną nadawać sygnału nad Ukrainą.
Wroński o "bardzo mocnym i bardzo jednoznacznym zapewnieniu"
Rzecznik resortu dyplomacji Paweł Wroński powiedział w poniedziałek rano dziennikarzom, że "być może dzięki tej wymianie, która odbiła się mocnym echem, amerykańskie społeczeństwo zaczyna zdawać sobie sprawę, że działalność takich firm jak Starlink na Ukrainie nie jest działalnością wyłącznie charytatywną". - A także że Polska również pomaga Ukrainie, chociażby opłacając abonamenty Starlinka - dodał.
Pytany o wypowiedzi Elona Muska, Wroński stwierdził, że to "dyskusja polskiego rządu - i polskiego podatnika, bo to polskie pieniądze - wobec dostawcy usług łącznościowych i internetowych, który grozi Ukrainie - upajając się obecną pozycją - że może te łącza wyłączyć".
- Głównym rozmówcą pana ministra Sikorskiego w tej rozmowie był sekretarz stanu Marco Rubio. Tam po pierwsze padło bardzo mocne i bardzo jednoznaczne zapewnienie, że Starlink będzie nadal na Ukrainie użytkowany i nie zostanie odcięty - zaznaczył rzecznik MSZ.
Po drugie - podkreślił - "stwierdzenie, że Rosja mogłaby być na granicy z Polską, świadczy o tym, że strona amerykańska zdaje sobie sprawę z zamiarów Rosji, że nie są to zamiary ograniczone, ale że zamiarem Rosji jest opanowanie całego państwa ukraińskiego i wszelkie konsekwencje które się z tym wiążą".
Ostra wymiana wpisów
Podczas niedzielnej dyskusji na platformie X w jednym z wpisów Musk stwierdził, że gdyby zdecydował o odłączeniu Ukrainy od Starlinków, front by się załamał, a Ukraina przegrałaby wojnę.
W reakcji Sikorski podkreślił, że Starlinki dla Ukrainy opłacane są przez Polskę w ramach dwustronnej umowy handlowej. "Starlinki dla Ukrainy są opłacane przez polskie Ministerstwo Cyfryzacji kosztem około 50 milionów dolarów rocznie. Abstrahując od etyczności grożenia ofierze agresji, jeśli SpaceX (firma Muska będąca formalnie właścicielem Starlinka - red.) okaże się niewiarygodnym dostawcą, będziemy zmuszeni szukać innych dostawców" - napisał szef polskiego MSZ.
Wpis ten spowodował odpowiedź sekretarza stanu USA, który zarzucił Sikorskiemu, że "zmyśla". "Nikt nie groził odcięciem Ukrainy od Starlinka. I powiedz dziękuję, bez Starlinka Ukraina dawno by przegrała tę wojnę, a Rosjanie byliby teraz u granic z Polską" - dodał Rubio. Chwilę po wpisie Rubio na wpis Sikorskiego zareagował sam Musk. "Cicho bądź, mały człowieku. Płacisz niewielką część kosztów. I nie ma substytutu dla Starlinka" - napisał pod adresem szefa polskiego MSZ.
Później pojawił się jeszcze jeden wpisa Muska, w którym oświadczył on, że bez względu na to, jak bardzo nie zgadza się z polityką Ukrainy, Starlink nigdy nie wyłączy swoich terminali. Stwierdził też, że wcale nie groził odcięciem Kijowa od sieci satelitarnej i że nigdy nie użyłby takiego argumentu w jakiejkolwiek rozmowie jako karty przetargowej. W ten sposób wyjaśniał swój wcześniejszy wpis, w którym oznajmił, że ukraiński front by się "rozpadł", gdyby wyłączył sieć Starlink.
Autorka/Autor: momo/adso
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP