O śmierci ośmioletniego Kamila, katowanego przez ojczyma, mówiła psycholożka Mirosława Kątna. - System okazuje się bezradny. Przedstawiciele służb dają się zwieść pozorami - stwierdziła. Podkreśliła, że "to nie rodzina jest świętością". - To dziecko w tej rodzinie jest, czy powinno być, świętością. Również dla osób, które wchodzą w tę rodzinę - mówiła.
Ośmioletni Kamil zmarł 8 maja, po 35 dniach pobytu na szpitalnym oddziale intensywnej opieki medycznej. Nad chłopcem znęcał się jego ojczym, jednak według dotychczasowych ustaleń różne instytucje oraz osoby lekceważyły wcześniej ślady pobicia i inne niepokojące sygnały.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Czuję, jakby coś w środku mi umarło". Siostra skatowanego Kamila o ostatnim spotkaniu
W "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 gościła w czwartek twórczyni i przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka, psycholożka Mirosława Kątna.
Jak mówiła, system "okazuje się bezradny", a "przy innym nastawieniu do sprawy ta bezradność, czasem tchórzliwość, nie musiałaby występować".
- Jest pewna asekuracja, pewien lęk przed zdecydowanym, stanowczym działaniem. Jest kierowanie się pozorami że jest w miarę czysto, że w lodówce jest coś do jedzenia, że matka płacze i mówi, że się bardzo postara. Takie pozory, którymi przedstawiciele służb do tego powołanych, pracownicy socjalni, pedagodzy, lekarze, kurator dają się zwieść - powiedziała.
Kątna: to nie rodzina, a dziecko powinno być świętością
Jak dodała "jest pośrednie przyzwolenie, asekuracja, wynikająca z tego, że w rodzinę się nie wchodzi, że rodzina wie najlepiej, a dziecko jest traktowane jak przedmiot, jak własność w tej rodzinie, nie ma podmiotowości dziecka".
- Jest stereotyp, że rodzina jest najważniejszym ogniwem w życiu społecznym. A to nie rodzina jest najważniejsza, nie jest świętością. To dziecko w tej rodzinie jest, czy powinno być świętością - podkreśliła.
Zaznaczyła, że dziecko powinno być świętością "również dla osób, które wchodzą w tę rodzinę". - Jeżeli widoczne są symptomy, tak zwane czynniki ryzyka, a tutaj były wszystkie możliwe - alkoholizm, niebieska karta, przemoc, ucieczki z domu małego chłopca, objawy na jego ciele - to na cóż jeszcze było czekać? - pytała, odnosząc się do sprawy zmarłego ośmiolatka.
Kątna: los dziecka z grupy ryzyka powinien być pilnowany w interdyscyplinarny sposób
Kątna przypomniała, że od 2010 roku obowiązuje znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. - Ona może wymagała wzmocnienia. Krótko po tym, jak weszła w życie, organizacje pozarządowe podjęły się trudu opracowania bardzo rzetelnego programu, który się nazywał monitorowanie losów dziecka. Rząd współczesny wyrzucił to do śmietnika, bo nie widzimy, żeby cokolwiek w tej kwestii się działo - powiedziała.
Podkreśliła, że "los dziecka z grupy ryzyka, bo rodzina jest z grupy ryzyka, gdzie wystąpiły niepokojące czynniki, powinien być w szczególny sposób, interdyscyplinarny sposób, pilnowany".
- Wydawało się, że ta ustawa i praca zespołu interdyscyplinarnego będzie takim punktem, gdzie służby będą się spotykały i wypracowywały pogląd na daną sytuację rodzinną, kierowały tę sprawę bądź do sądu, bądź na jakąś terapię wsparcia. Tam miał być ten punkt decyzyjny. Tyle tylko, że nie ma zielonego światła, przyzwolenia na to, żeby reagować skutecznie - stwierdziła psycholożka.
Jak dodała, ona sama oczekiwała, że rolę koordynowania działań w przypadkach przemocy wobec dzieci mógłby pełnić Rzecznik Praw Dziecka. - Niestety wiemy chyba wszyscy, że pojawiały się wypowiedzi o tym, że klaps jest dopuszczalną metodą wychowawczą. Rzecznik nie pełni tej roli - mówiła.
Jej zdaniem "dziecko jest międzyresortowe". Był pomysł, zrealizowany na krótko, żeby w rządzie, w najwyższym pułapie, był urząd, czy osoba odpowiedzialna za losy dziecka, taki minister od dzieci. Spinałby to wszystko, patrzył na ręce poszczególnym resortom, monitorował - powiedziała.
Kątna: to, co jest w tej chwili, nazywam działania pozorowanymi
Kątna podkreśliła, że "powinien być system działający priorytetowo - szybko, skutecznie i z dużą stanowczością". - To, co jest w tej chwili, nazywam działania pozorowanymi - dodała.
- To wszystko się nazywa pomocą rodzinie. Tak, rodziny trzeba wspierać, zgadzam się. Ale trzeba je również kontrolować i reagować. Te ostre, stanowcze systemy, są pewnym ratunkiem. Takie, które zabezpieczają dziecko przed oprawcami - wskazywała psycholożka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24