Gdzie rodzice Madzi spędzą kolejne lata, jeszcze nie wiedzą. Pewne jest, że spędzą je razem. Dalszego życia bez żony Bartłomiej Waśniewski sobie nie wyobraża. - Myślę, że wybaczyłem - przyznaje.
Decyzja, że opuszczą Sosnowiec, w którym dramat się rozegrał, już zapadła. Rodzice półrocznej Madzi, która zginęła miesiąc temu, teraz tylko się zastanawiają nad miejscem, gdzie mogliby zacząć życie od nowa.
Na pewną wyjadą razem. Na pytanie, czy wybaczył żonie, która od początku ukrywała prawdziwe okoliczności śmierci córeczki, Bartłomiej Waśniewski odpowiada twierdząco.
- Myślę, że tak. Myślę, że wybaczyłem - mówi po chwili namysłu.
Potrzebują czasu
Uraz do żony wciąż pozostał. - W człowieku cały czas jest ten żal i smutek, ale to z czasem minie. Mam nadzieję, że uczucia, które nas łączą są silniejsze od tego - liczy Bartłomiej.
Jakie mają najbliższe plany, oprócz wyjazdu ze Śląska?
- Mi by wystarczyło, żeby Kasia nie musiała już spędzać więcej czasu ani w areszcie ani w więzieniu. Reszta się jakoś sama ułoży - przekonuje mężczyzna.
Porwanie, którego nie było
Sprawą półrocznej Magdy Polska zaczęła żyć 24 stycznia. To właśnie tego dnia dziewczynka miała zostać porwana po tym, jak w czasie spaceru z dzieckiem nieznany napastnik zaatakował Katarzynę W.
Po kilku dniach intensywnych poszukiwań, w które zaangażowało się wielu ludzi - w tym m.in. Krzysztof Rutkowski - matka dziewczynki przyznała się, że porwania nie było, a Magda nie żyje. Utrzymywała, że doszło do tego w wyniku nieszczęśliwego wypadku w domu - dziewczynka miała wyślizgnąć się jej z rąk i uderzyć główką o próg.
Katarzyna W. trafiła do aresztu 4 lutego. Postawiono jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci swojej półrocznej córki. W areszcie miała spędzić dwa miesiące, jednak decyzją sądu, 15 lutego wyszła na wolność. Sąd uznał, że nie ma podstaw do tego, by uznać, że matka Magdy będzie próbowała mataczyć lub nakłaniać kogokolwiek do składania fałszywych zeznań, gdyż przyznała się do stawianego jej zarzutu.
Pod ochroną
Po wyjściu z aresztu Katarzynie, na wniosek adwokata, przyznano policyjną ochronę. Jednak w piątek z niej zrezygnowała. Sama wnioskowała o jej zakończenie.
Krzysztof Rutkowski zapowiedział wówczas, że od tej pory ochroną kobiety zajęło się jego biuro.
- Będziemy dbali o jej bezpieczeństwo, o bezpieczeństwo jej i jej rodziny, o to, żeby Katarzyna W. mogła publicznie powiedzieć, co się wydarzyło i myślę, że może do tego dojść jeśli wyrazi taką ochotę i taką wolę - mówił w piątek.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24