Samolot ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na pokładzie wylądował w Kolonii, gdzie znajduje się Europejskie Centrum Astronautów ESA. Polak we wtorek wrócił z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie pracował w ramach misji kosmicznej Axiom-4. Teraz astronautę czekają badania lekarskie i proces adaptacji do ziemskich warunków.
Sławosz Uznański-Wiśniewski przyleciał do Kolonii z Houston przed godz. 10.50 na pokładzie specjalnego rządowego samolotu. Na lotnisku czekali na niego rodzina i przyjaciele oraz media. Około godz. 11 polski astronauta wysiadł z samolotu z żoną. Słowa powitania i serdeczne gesty Sławosz mógł wymieniać tylko z kilkumetrowego dystansu, ponieważ wciąż podlega częściowej kwarantannie.
Na płycie lotniska na powrót polskiego astronauty czekała grupa kilkudziesięciu osób z polskimi flagami i plakatami "Welcome home Sławosz”" ("Witaj w domu, Sławosz"), skandująca imię astronauty. W tym gronie byli bliscy i przyjaciele Sławosza oraz jego współpracownicy, m.in. z ESA i POLSA. Tuż przed udaniem się do Europejskiego Centrum Astronautów ESA w Kolonii, gdzie spędzi najbliższy tydzień na rehabilitacji i obserwacji, Uznański-Wiśniewski spotkał się też z dziennikarzami, którzy uczestniczyli w powitaniu.
"Najważniejsze, ale i najtrudniejsze doświadczenie"
- Jestem przekonany, że mamy niesamowity ogrom pracy do wykonania. (…) Wracam z głową pełną pomysłów na to, jak wykorzystać tę misję i zbudować naszą przyszłość. Wydaje mi się, że prawdziwa praca się dopiero zaczyna - mówił. Dodał, że to "niesamowity moment w historii, niesamowity moment dla nas również, żeby wykorzystać tę szansę, żeby zbudować naszą przyszłość". O misji IGNIS powiedział tak:
- Jest to chyba najtrudniejsze wyzwanie w moim życiu, któremu musiałem stawić czoło. Najtrudniejsze, ale również najważniejsze i najbardziej wartościowe doświadczenie mojego życia - zaznaczył. Zapytany o to, jak ocenia swoje zdrowie po powrocie z kosmosu, odpowiedział: "dobrze, nawet bardzo dobrze. Nie mogę na nic narzekać". Polski astronauta podziękował wszystkim, którzy pracowali przy misji, znajomym, którzy przybyli na powitanie i żonie Aleksandrze za wsparcie. Przypomniał, że nad misją IGNIS pracowało w sumie ok. 500 osób. - Bez was misja nie byłaby możliwa do wykonania - powiedział po angielsku. Co polski astronauta będzie robił w Kolonii? W ośrodku Niemieckiego Centrum Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (DLR) "Envihab" przez około tydzień zespół medycyny kosmicznej ESA będzie monitorował stan zdrowia i kondycję astronauty podczas adaptacji do ziemskiej grawitacji. Do Polski Uznański-Wiśniewski ma przyjechać nie wcześniej niż w połowie przyszłego tygodnia. W kraju spędzi mniej więcej siedem dni, potem uda się do Stanów Zjednoczonych.
Powrót z ISS
We wtorek o godzinie 2.31 czasu lokalnego (w Polsce była wtedy godzina 11.31) doszło do wodowania kapsuły Dragon u wybrzeży Kalifornii. Na jej pokładzie znaleźli się astronauci misji Ax-4, w tym doktor Sławosz Uznański-Wiśniewski. Kapsuła Dragon Grace została wyłowiona z wody i przeniesiona za pomocą podnośnika hydraulicznego na pokład statku Shannon, należącego do SpaceX. Do godziny 3.29 astronauci opuścili kapsułę.
Wcześniej, o godzinie 1.39 czasu lokalnego, nastąpił kluczowy etap powrotu kapsuły Dragon Grace z misji Ax-4 - zapłon deorbitacyjny. O godzinie 1.56 (10.56) przedstawiciele firmy Axiom Space potwierdzili zakończenie zapłonu. To właśnie dzięki temu manewrowi kapsuła, na pokładzie której znajdował się polski astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski oraz troje innych uczestników misji, ustawiła się na odpowiedniej trajektorii do bezpiecznego wejścia w atmosferę.
Czym jest zapłon deorbitacyjny?
Zapłon deorbitacyjny to precyzyjnie zaplanowany manewr polegający na uruchomieniu silników kapsuły Dragon w taki sposób, by obniżyć jej orbitę i skierować kurs w stronę ziemskiej atmosfery. Ten moment jest jednym z najbardziej krytycznych etapów misji, decydującym o bezpiecznym rozpoczęciu powrotu na Ziemię. Astronauci, w celu wejścia w ziemską atmosferę, przez kilkanaście minut wykonują manewry silnikami Draco, którymi dysponuje kapsuła, powodując wyhamowanie i obniżenie orbity obiektu.
Wejście w atmosferę i lądowanie
Po deorbitacji kapsuła Dragon weszła w atmosferę, rozgrzewając się do temperatury nawet 1600 stopni Celsjusza. Osłona termiczna, skierowana w stronę planety, chroni załogę i sprzęt przed tym ekstremalnym ciepłem. W odpowiednim momencie, gdy prędkość została znacząco wyhamowana przez opór powietrza, uruchomione zostały spadochrony: najpierw dwa mniejsze stabilizujące (na wysokości 5,7 kilometra), a następnie cztery główne (na wysokości około 2 kilometrów), które umożliwiły miękkie wodowanie na powierzchni Oceanu Spokojnego, u wybrzeży Kalifornii.
Dlaczego to taki ważny moment?
Zapłon deorbitacyjny to chwila graniczna - kapsuła musi wejść w atmosferę pod odpowiednim kątem i we właściwym miejscu, by uniknąć ryzyka spalenia i niebezpiecznego wylądowania. To najbardziej ryzykowna faza powrotu z misji kosmicznej, wymagająca precyzyjnych obliczeń i stałego nadzoru zespołów naziemnych.
Udany zapłon deorbitacyjny i powrót kapsuły Dragon Grace ze Sławoszem Uznańskim-Wiśniewskim na pokładzie to nie tylko spektakularny finał misji Ax-4, ale także dowód ogromnych możliwości współczesnej techniki kosmicznej i organizacyjnej.
"Ewaluacja może potrwać rok"
Chociaż członkowie załogi Ax-4 szczęśliwie wrócili na Ziemię, to jeszcze nie koniec misji. Astronautów oraz pracowników m.in. Europejskiej Agencji Kosmicznej i Axiom Space czekają teraz liczne podsumowania i analizy wszystkich elementów wyprawy na ISS. Jak powiedział szef misji z ramienia ESA Sergio Palumberi, najdłużej, bo nawet rok, może potrwać ewaluacja eksperymentów naukowych przeprowadzonych na orbicie. Ekspertka ds. edukacji w Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) Anna Bukiewicz-Szul zaznaczyła, że przed zespołem agencji jeszcze sporo pracy. POLSA dopiero czeka na komplet materiałów zarejestrowanych podczas pobytu Uznańskiego-Wiśniewskiego na ISS. Te zdjęcia, nagrania i ścieżki dźwiękowe posłużą do stworzenia m.in. 60 zestawów edukacyjnych dla szkół.
Źródło: PAP, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP