Uznano w założeniu, że jak powstała Koalicja Europejska, to ona musi już wygrać. Nieważne, kto na tych listach jest, nieważne, jak one są poukładane - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Bogdan Zdrojewski, w ostatniej kadencji europoseł Platformy Obywatelskiej. - Uznano, że ta kampania jest po prostu zwycięska, bez względu na to, ile rzeczy się sknoci. Okazało się, że nie - podkreślił.
Wybrany w poprzedniej kadencji do europarlamentu z list Platformy Obywatelskiej Bogdan Zdrojewski, były minister kultury, w sobotnich "Faktach po Faktach" skomentował propozycję PSL budowy bloku wyborczego pod nazwą Koalicja Polska. Władysław Kosiniak-Kamysz do współpracy zaprosił ugrupowania, którym bliskie są "wartości chrześcijańskie, demokratyczne, ludowe i narodowe".
Zdrojewski pogratulował ludowcom odwagi. - Trzeba być odważnym, aby taką decyzję podjąć - ocenił. - Uważam, że Władysław Kosiniak-Kamysz w tej kampanii, która jest już za nami, miał tak dużą ilość rozmaitych dyskomfortów, że wolał uniknąć ich już w tej perspektywie jesiennej - dodał.
- Ponieważ Polskie Stronnictwo Ludowe reprezentuje opozycję, to trzymam kciuki, żeby się powiodło i żeby głosy pozyskane w wyniku tej decyzji nie były stracone. I myślę, że chyba tak będzie - zaznaczył Zdrojewski.
"Koalicja była wartością, sposób jej funkcjonowania niestety już nie"
Bogdan Zdrojewski krytycznie odniósł się do kampanii wyborczej prowadzonej przez Koalicję Europejską. Podkreślił, że "dość dobrze" obserwował kampanię, "jak również konstruowanie koalicji". - Wydaje mi się, że jedynym beneficjentem tej koalicji był Sojusz Lewicy Demokratycznej. Ani PO, ani PSL niestety z tej potyczki nie wychodzą zwycięsko - uznał. - Wydaje mi się, że ważne jest, aby racjonalność całego przedsięwzięcia nie budziła wątpliwości. Ona budziła, od samego początku. Koalicja była wartością, natomiast sposób jej funkcjonowania czy konstruowania niestety już nie - powiedział.
- Ważne jest też, żeby w wyniku powstania koalicji powstał bonus, nagroda za połączenie, aby zalety się mnożyły, a wady redukowały. Niestety, stało się odwrotnie - dodał.
Ocenił, że dla Polskiego Stronnictwa Ludowego trudne były "sytuacje związane między innymi ze stosunkiem do Kościoła, ale też do wiernych, jak również wątki obyczajowe". - One budowały dla PSL-u dyskomfort zwłaszcza w małych miasteczkach, na wsi. Władysław Kosiniak-Kamysz z niezwykłą godnością przechodził przez te wszystkie dyskomforty, starał się być lojalny wobec całego przedsięwzięcia, ale mam wrażenie, że w drugą stronę nie zawsze tak było - mówił Zdrojewski.
"Trwanie w toksycznym związku mogło rodzić więcej szkód niż pożytku"
- Pewien potencjał, pewna energetyka, która została stworzona przez same porozumienie, została zmarnowana - stwierdził Zdrojewski. - Trwanie w takim toksycznym związku, według mojej oceny, mogło rodzić już w tej chwili więcej szkód niż pożytku - uznał.
Zdaniem Zdrojewskiego, "jeżeli powstanie dualizm na opozycji, to żeby on nie zamienił się w wewnętrzny konflikt". - Bo jeżeli tak będzie, jeżeli zaczną się wzajemne oskarżenia, to ten podział będzie niekorzystny - mówił.
Dodał, że głosy, które zdobyła Koalicja Europejska, nie zostały uzyskane "dlatego, że ona była tak fantastyczna". - Połowa tych głosów to są głosy, które rzeczywiście padły na koalicję, bo to jest świetny projekt. Ale druga połowa to - że ten drugi, przeciwny, jest brzydki - skomentował. - Mówię o PiS-ie - sprecyzował.
"Nie będę kandydował do Sejmu"
Bogdan Zdrojewski wyznał, że nie będzie kandydować do Sejmu. - Podkreśliłem, że do ról, które pełniłem przez dłuższy okres, nie wracam. Miałem wielokrotnie propozycje powrotu na stanowisko prezydenta Wrocławia, powiedziałem, że to nie jest dobre rozwiązanie ani dla mnie, ani dla Wrocławia. Nie wrócę też na pewno na stanowisko ministra kultury - zapewnił.
- Ten Sejm, tak jak go w chwili obecnej obserwuję, nie potrzebuje Bogdana Zdrojewskiego, a Bogdan Zdrojewski w tym Sejmie ze swoją odpowiedzialnością, punktualnością, merytorycznością, nie czułby się dobrze - powiedział.
Na uwagę, że jest jeszcze Senat, odpowiedział, że nie myślał o nim ani wcześniej, ani teraz. - W Senacie jest w tej chwili Basia, moja żona. Jest bardzo dobrze ocenianym senatorem. Wydaje mi się, że opinia publiczna niezbyt dobrze przyjmowałaby taki fakt, jakbym startował i ona by również startowała. Ma pierwszeństwo ze względu na to, że tę funkcję pełni z dużą odpowiedzialnością - zaznaczył.
"Czekałem na telefon od Schetyny. Teraz już nie czekam"
Pytany, dlaczego nie wystartował do Parlamentu Europejskiego, odparł, że o tej decyzji dowiedział się z telewizji. - Wcześniej byłem uprzedzany, że może nie będę jedynką, być może będę musiał być dwójką, godziłem się na to bez żadnych problemów. Byłem pewny, że z Janką Ochojską zbudujemy projekt, który przyniesie nam minimum trzy, może cztery mandaty. Niestety decyzje były inne, nie rozumiem tych decyzji - przyznał.
Zapytany, czy szef PO Grzegorz Schetyna wyjaśnił mu to twarzą w twarz, odpowiedział: - Ja czekałem na telefon przed decyzją, czekałem wtedy, kiedy te decyzje zapadały, czekałem także po tej decyzji, dzwoniłem zresztą wcześniej. Teraz już nie czekam, to już teraz nie ma sensu.
Zdradził, że w ubiegłym roku padło pytanie ze strony władz PO, czy nie wróciłby do polityki krajowej i w jakiej roli. - Ja odpowiedziałem, że owszem, do różnych ról, z jednym jedynym wyjątkiem: nie wrócę do Sejmu - podkreślił. - Dlatego też dla mnie było przykre to, że jak pojawiła się w mediach informacja, że nie startuję, to uzasadnienie tej informacji było takie, że będę startował do Sejmu. To jest smutne po prostu - dodał.
"Uznano, że ta kampania jest po prostu zwycięska"
- Ja myślę, że uznano w założeniu, że jak powstała Koalicja (Europejska) to ona musi już wygrać, że jak nie ma alternatywy, to ludzie już muszą głosować na koalicję, nieważne, kto na listach jest, nieważne jak one są poukładane, to wystarczy - mówił. - Uznano, że ta kampania jest po prostu zwycięska, bez względu na to, ile rzeczy się sknoci. Okazało się, że nie, że można to także sknocić w finale - zaznaczył.
Jego zdaniem, kampania wyborcza do europarlamentu "to jest najłatwiejsza kampania wyborcza". - Ale nie wolno popełniać elementarnych błędów, które są zauważane przez wyborców (...). Elementarne błędy to brak wzajemnego szacunku, jeśli chodzi o wartości w samej koalicji. PSL był najbardziej poszkodowaną formacją. Błędy były także związane z przesuwaniem kandydatów z ich naturalnych okręgów wyborczych do zupełnie innych - tłumaczył Zdrojewski.
- Na pewno bierny nie będę, natomiast na jakość polskiej polityki patrzę z troską i smutkiem - podsumował Zdrojewski.
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24