Program Nuclear Sharing jest jednym z elementów polityki odstraszania nuklearnego Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ma on zapewniać ochronę tym członkom NATO, którzy nie posiadają własnej broni atomowej. Czy Polska bierze udział w tym programie? Jak działa Nuclear Sharing i czy broń atomowa mogłaby znaleźć się na terytorium Polski?
Czym dokładnie jest program Nuclear Sharing i jakie ma znaczenie dla Polski? Dla portalu tvn24.pl wyjaśnia Justyna Gotkowska, koordynatorka programu bezpieczeństwa regionalnego w Ośrodku Studiów Wschodnich.
Nuclear Sharing - co to jest za program?
Justyna Gotkowska: Nuclear Sharing jest natowskim programem funkcjonującym od lat 60. XX wieku. Stanowi jeden z elementów odstraszania nuklearnego NATO, łącząc USA i ich europejskich sojuszników, którzy nie posiadają własnej broni atomowej. Jest praktycznym rozciągnięciem amerykańskiego parasola nuklearnego na Europę.
Warto dodać, że oprócz programu Nuclear Sharing odstraszanie nuklearne NATO opiera się też na strategicznym potencjale jądrowym posiadanym przez poszczególnych członków Sojuszu: przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, z uzupełniającą rolą Francji i Wielkiej Brytanii.
Jak działa Nuclear Sharing?
Na Nuclear Sharing składa się kilka elementów. Po pierwsze, jest to taktyczna broń jądrowa, a konkretnie bomby typu B61, które zapewniane są przez Stany Zjednoczone.
Po drugie, jest to infrastruktura do przechowywania tych bomb, która znajduje się na terytorium wybranych sojuszników europejskich pod nadzorem amerykańskich jednostek.
Po trzecie, częścią programu są samoloty wyżej wymienionych europejskich sojuszników, które służą do przenoszenia tych bomb.
Po czwarte, decyzja o użyciu broni atomowej podejmowana jest jednomyślnie przez wszystkich sojuszników w ramach Grupy Planowania Nuklearnego NATO. Gdy taka decyzja zapadnie, europejskie samoloty przenoszące amerykańskie bomby jądrowe będą wykonywać ataki nuklearne w obronie Sojuszu.
ZOBACZ TEŻ: Rosja grozi uderzeniem nuklearnym. To może być blef. A jeśli dyktator z Kremla nie blefuje?
Kto należy do Nuclear Sharing?
W programie Nuclear Sharing w różny sposób biorą udział wszyscy członkowie NATO oprócz Francji. Jednak tylko na terytorium kilku z europejskich państw członkowskich rozmieszczona jest amerykańska broń jądrowa i tylko ci sojusznicy dostarczają samoloty do jej przenoszenia.
Szacuje się, że w Europie rozmieszczonych jest ok. 100 amerykańskich bomb B61. To znacznie zmniejszony arsenał w porównaniu z czasem zimnej wojny, gdy w Europie było rozmieszczonych ponad 7 tys. amerykańskich ładunków atomowych. Pozostałe do dziś zmodernizowane bomby dyslokowane są na terytorium Niemiec, Belgii, Holandii, Włoch, i - być może - również Turcji. Państwa te, tak samo jak USA, dysponują samolotami do przenoszenia tych bomb, które są certyfikowane do wykonywania misji nuklearnych NATO. Są to obecnie dwa typy myśliwców: amerykańskie F-16 oraz europejskie Panavia Tornado.
Wszystkie z państw, na terytorium których znajdują się bomby B61, podjęły także w ostatnich latach decyzje o zakupie najnowszych amerykańskich samolotów F-35A, które również są przystosowane do przenoszenia B61. Wyjątkiem jest Turcja, która została w 2019 roku wykluczona z udziału w projekcie F-35 i w związku z napiętymi relacjami amerykańsko-tureckimi jest kwestią otwartą, czy nadal na jej terytorium rozmieszczona jest amerykańska broń jądrowa.
ZOBACZ TEŻ: Doniesienia o "pociągu nuklearnym" zmierzającym w stronę Ukrainy. "Nie należy lekceważyć rosyjskich gróźb"
Czy poza przypadkiem Turcji lista europejskich krajów, na terytorium których rozmieszczona jest amerykańska broń atomowa, zmieniała się w przeszłości?
Tak. W przeszłości amerykańska broń jądrowa rozmieszczona była również, do 2001 roku, na terytorium Grecji oraz, do początku lat 90. XX wieku, w Wielkiej Brytanii.
Czy także w Polsce mogłyby być rozmieszczone amerykańskie ładunki jądrowe B61?
Polska bierze udział w programie Nuclear Sharing, m.in. od 2014 roku bierze udział w ćwiczeniach nuklearnych Sojuszu, wypełniając "pomocnicze" zadania w zakresie obrony powietrznej czy zwalczania obrony przeciwlotniczej przeciwnika.
Polska nie jest natomiast państwem, na którego terytorium stacjonuje amerykańska broń jądrowa, nie posiada również certyfikowanych samolotów do jej przenoszenia. Rozmieszczenie amerykańskich bomb atomowych w Polsce i włączenie polskich samolotów w misje nuklearne Sojuszu mogłoby być możliwe za zgodą wszystkich państw uczestniczących w Grupie Planowania Nuklearnego NATO. Jasne jest, że kluczowym państwem są tutaj Stany Zjednoczone.
Do tej pory sojusznicy w NATO byli ostrożni w dyskusjach o rozmieszczaniu amerykańskiej broni atomowej w innych państwach członkowskich, zwłaszcza tych z regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Wiązało się to z zapisami Aktu Stanowiącego NATO-Rosja z 1997 roku, które mówią o tym, że państwa NATO nie mają intencji, planu i powodu do rozmieszczania broni nuklearnej na terytorium nowych krajów członkowskich. Nadal niektórzy sojusznicy, na przykład Niemcy, chcą trzymać się zapisów tego dokumentu - mimo rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Jednak w związku z rosyjskimi groźbami o użyciu broni jądrowej dyskusje na ten temat mogą wkroczyć w nową fazę. Na pewno w tej chwili sygnały wysyłane przez stronę amerykańską są częścią strategii zniechęcania Rosji przed użyciem tego typu broni na Ukrainie i straszeniem, że w przypadku jej wykorzystania, natowska infrastruktura nuklearna zostanie rozciągnięta na wschodnią flankę. Możliwe jest również rozwiązanie pośrednie, w którym amerykańska broń nie zostałaby rozmieszczona w Polsce, ale umożliwiono by polskim samolotom przenoszenie bomb B61 pobieranych z magazynów w Niemczech, Belgii, Holandii czy Włoszech.
Czy polskie samoloty byłyby zdolne do przenoszenia ładunków jądrowych?
Polskie myśliwce F-16 musiałby przejść wcześniej proces modernizacji i certyfikacji do przenoszenia amerykańskich bomb B61, a ich piloci przejść odpowiednie szkolenia. Docelowym środkiem przenoszenia amerykańskiej broni jądrowej w Europie w ramach Nuclear Sharing mają być jednak samoloty F-35, które będą wykorzystywane do wykonywania misji nuklearnych przez Belgię, Holandię, Włochy i Niemcy. Polska również zamówiła 32 takie maszyny i czeka na pierwsze dostawy na przełomie 2025 i 2026 roku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: DVIDS - Capt. Amy Rittberger