- Mamy do czynienia z pewną manipulacją ze strony ministra sprawiedliwości - mówił na antenie TVN24 prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, komentując zmiany w Kodeksie karnym.
W piątek na antenie TVN24 prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego komentował wprowadzone przez nowelizację zmiany.
Pytany, czy przyczynią się one do skutecznego zwalczania przestępstw pedofilskich, przekonywał, że "mamy do czynienia z pewną manipulacją ze strony ministra sprawiedliwości".
- Nawet jak podniesiemy karę za przestępstwa pedofilskie do 100 lat pozbawienia wolności, to żadne przestępstwo nie zostanie rzeczywiście ukarane, jeżeli nie będzie wiadomości po stronie prokuratury i policji, że takie przestępstwo zostało popełnione - ocenił Małecki.
Jak mówił, "podstawowym problemem, z którym nie uporała się ta nowelizacja, jest to, że pewne osoby ukrywały informacje o czynach pedofilskich, o których miały wiarygodne wiadomości".
- Minister sprawiedliwości oto wczoraj z mównicy sejmowej powiedział bardzo wyraźnie: nie będziemy ścigać jako prokuratura czynów z artykułu 240 Kodeksu karnego, czyli nie będziemy ścigać tych osób, które nie zawiadamiały o przestępstwach pedofilskich, o których miały wiedzę, jeżeli to dotyczyło czynów popełnionych przed 2017 rokiem - wskazywał.
- To ja chcę zapytać, czy rzeczywiście mamy na celu walkę z procederem, ze skandalem pedofilskim, czy mamy do czynienia z pewnym swoistym parasolem ochronnym, który jest rozciągnięty nad osobami, które miały wiarygodne wiadomości o popełnieniu takiego przestępstwa w przeszłości, a nie zawiadamiały organów ścigania o jego popełnieniu? - dodał gość TVN24.
"Minister sprawiedliwości dostaje do ręki świetny argument"
Prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego podkreślał, że "cała ta nowelizacja jest przedstawiona jako walka z przestępczością pedofilską, tymczasem wchodzi w życie ponad dwieście zmian w Kodeksie karnym i tak naprawdę tylko kilka dotyczy ewidentne przykładu sytuacji, w której mamy do czynienia z czynem pedofilskim".
- Chodziło po prostu o to, żeby radykalnie przebudować polskie prawo karne, według pewnej ideologicznej wizji ministra sprawiedliwości i na to jest kilka dowodów - przekonywał Małecki.
Jak wskazywał, "ten projekt leżał od kilkunastu miesięcy w Ministerstwie Sprawiedliwości i tak naprawdę czekał na okazję". - Pojawiła się pewna polityczna okazja, żeby wykorzystać dobry moment po zabójstwie pana prezydenta Adamowicza. To wtedy ten projekt trafia pod obrady rządu - zauważył.
Podkreślił także, że "z jakiegoś powodu on nie był procedowany dość szybko". Jak przekonywał, teraz sytuacja wygląda tak, że "minister sprawiedliwości dostaje do ręki świetny argument, który da się wykorzystać w kampanii wyborczej w walce o utrzymanie władzy - skandal pedofilski".
- Nie ma lepszego argumentu dla populisty penalnego, żeby powiedzieć: chcemy ochronić dzieci, w związku z tym wprowadzamy pewne regulacje cząstkowe, fragmentaryczne, abstrakcyjne, które tak naprawdę skutecznie nie pozwolą ochronić dzieci - powiedział Małecki.
"Ta nowelizacja niczego nie zmienia"
Jego zdaniem "żadna z tych zmian zaostrzających kary, która została wczoraj uchwalona - jeżeli te zmiany wejdą w życie - nie znajdzie zastosowania do czynów, które są już popełnione w przeszłości". - Tak naprawdę, jeżeli chodzi o czyny, które zostały popełnione, ta nowelizacja niczego nie zmienia, jeżeli chodzi o zaostrzanie kar - wskazywał gość TVN24.
Według dr. Małeckiego "jedynym problemem tak naprawdę, z którym mieliśmy do czynienia, jest to, że pewne czyny nie były ujawniane". - A minister sprawiedliwości tak naprawdę niczego nie chce realnie zrobić, żeby wyegzekwować wywiązanie się przez pewne osoby z obowiązku, który wynika z Kodeksu karnego - dodał.
Jak tłumaczył, chodzi o obowiązek "ujawnienia wszelkich informacji, które mamy o popełnionych w przeszłości przestępstwach pedofilskich, niezależnie od tego, czy one zostały popełnione przed 2017 rokiem czy po 2017 roku". - Chyba że już uległy przedawnieniu, wtedy ten obowiązek z artykułu 240 już danej osoby, która ma taką wiedzę, nie wiąże - podkreślił.
"Są pewne symptomy takiego ideologicznego podejścia do prawa karnego"
Małecki mówił na antenie TVN24, że "można merytorycznie ten projekt oceniać pod różnymi kątami". Przekonywał, że w nowelizacji Kodeksu karnego "są regulacje, które są wewnętrznie niespójne i prowadzą do pewnych absurdów".
- Jeżeli pod rządami nowej ustawy ktoś komuś ukradnie drogi samochód, to jemu będzie groziła niższa kara, niż osobie, która pięciu osobom po kolei ukradnie pięć niedrogich rowerów - wyjaśniał.
Zdaniem Małeckiego "oprócz regulacji absurdalnych, merytorycznie nietrafnych" w nowelizacji "są też pewne symptomy takiego ideologicznego podejścia do prawa karnego, które polega generalnie na zarządzaniu strachem". - A zarządzanie strachem w wykonaniu pana ministra [sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - red.] polega na tym, że po prostu zaostrzamy kary, za wszystkie przestępstwa, za jakie tylko może zaostrzyć kary - podkreślił.
"Ten przepis nie został dziwnym trafem znowelizowany"
- Ograniczona jest dyskrecjonalność sędziowska, ograniczona jest możliwość dostosowywania przez sąd kary do warunków konkretnej sprawy, są pewne sztywne rozwiązania przewidziane, jeżeli chodzi o wymiar kary - wyliczał dalej Małecki.
Wskazywał także na fakt, że "nie było propozycji i to nie zostało zmienione, żeby za przestępstwo ukrywania informacji o czynach pedofilskich podnieść karę". - Ten przepis nie został dziwnym trafem znowelizowany. W związku z tym można postawić pytanie, jak chcemy skutecznie walczyć, ze zjawiskiem przestępczości seksualnej na małoletnich, jeżeli nie eliminujemy źródła problemu, to znaczy nie walczymy realnie z osobami, które roztaczają parasol ochronny nad sprawcami takich czynów? - dodał dr Mikołaj Małecki.
Autor: akr, tmw\mtom / Źródło: PAP, TVN24