- Gdybym wówczas miał wiedzę, że przedmiot natury osobistej, jak zegarek, należy wpisać do oświadczenia majątkowego, to po prostu bym to zrobił - zeznał w sądzie Sławomir Nowak. W środę ruszył proces byłego ministra transportu, oskarżonego o złożenie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Grozi mu kara do trzech lat więzienia.
Sławomir Nowak przed wejściem do budynku Sądu Rejonowego Warszawa - Śródmieście nie chciał komentować sprawy i rozmawiać z tłumnie zgromadzonymi przed budynkiem dziennikarzami.
Po odczytaniu aktu oskarżenia przez prokuratora, Nowak przeszedł do składania obszernych wyjaśnień, które trwały niemal dwie godziny. Poseł tłumaczył m.in., że nie zamierzał zataić w swoich oświadczeniach majątkowych faktu posiadania luksusowego zegarka.
- Gdybym wówczas miał wiedzę, że przedmiot natury osobistej, jak zegarek, należy wpisać do oświadczenia majątkowego, to po prostu bym to zrobił - zeznał podczas rozprawy były minister.
Nieświadomość i rutyna
Zapewnił, że zrobił to w sposób nieświadomy i przyznał, iż przez ostatnie lata wypełniał oświadczenia w sposób rutynowy, ponieważ nie zmieniał się jego stan majątkowy. Pomagała mu w tym zaufana pracownica, Karolina K.
- To pierwsze oświadczenie, z 2007 r. wypełniliśmy wspólnie, bazując na wcześniejszych doświadczeniach i doświadczeniach innych osób. Kolejne wypełniała już ona sama, pytając mnie o ewentualne zmiany w statusie majątkowym - tłumaczył sądowi Nowak.
- Wypełniając oświadczenia za rok 2010, 2011 i 2012, nie wpisaliśmy do nich zegarka Ulysse Nardin, który otrzymałem od mojej żony i rodziców. Nie wpisaliśmy, bo nie miałem świadomości, że jest to składnik majątku, który należy ujawniać w oświadczeniu majątkowym - oświadczył poseł.
To proces o to, czy jestem uczciwym człowiekiem
Sławomir Nowak podkreślił przed sądem, że w procesie sądzone jest całe jego dorosłe życie, a nie tylko to, czy złamał prawo. Przypomniał, że do tej pory jego oświadczenia majątkowe nie były kwestionowane.
- Ten proces nie jest o to, czy złamałem przepis ustawy, ale o to, czy jestem uczciwym i porządnym człowiekiem. Nigdy nie sprzeniewierzyłem się przepisom prawa ani normom i zasadom porządku publicznego - zapewnił były minister transportu.
300-400 zł przekazywane przez kilka lat
W roli świadków przed sądem występowali także rodzice byłego ministra. Potwierdzili, że to oni składali się przez kilka lat na zegarek.
- Gdyby mój syn wiedział, że ten zegarek trzeba wpisać, to na pewno by to zrobił. Od kiedy syn zaangażował się w życie polityczne, był bardzo transparentny - zeznała łamiącym się głosem matka Nowaka. Potwierdziła, że na prośbę syna zamiast prezentów na różne okazje, przekazywali mu z mężem - za pośrednictwem synowej - gotówkę na zegarek, o którym Sławomir Nowak marzył. Według jej zeznań były to kwoty 300-400 zł przekazywane przez kilka lat - jej zdaniem łącznie uzbierało się ok. 4000 zł. W tym czasie - jak zeznała matka - jej mąż miał rentę około 1000 zł, a ona otrzymywała emeryturę około 1500 zł.
Potwierdził to ojciec Nowaka. - Tak żona uzgodniła z żoną syna. U nas było tak, że przy różnych okazjach dawało się w prezencie pieniądze. W domu ja się finansami nie zajmowałem - robiła to moja żona - dodał mężczyzna.
"Dopełnienie wizerunku polityka"
Żona oskarżonego zeznała w sądzie, że to był jej pomysł, iż "dobry zegarek będzie dopełnieniem wizerunku polityka". - Zresztą mąż od dawna o tym marzył, ale uważał, że kwota jest duża. Ja postanowiłam zrealizować jego marzenie i namówiłam jego oraz teściów do zbierania pieniędzy. Oni pomysł podchwycili - mówiła Monika Nowak.
- Mąż był zaskoczony całą sprawą, nie wiedział o co chodzi - dlaczego miałby wpisywać do oświadczenia majątkowego zegarek, który dostał w prezencie od rodziny. Gdyby wiedział, że ma wpisać ten zegarek do oświadczenia, to po prostu by to zrobił. Nie miał powodu, by go ukrywać. Jestem zaskoczona, że tego typu rzeczy trzeba wykazywać w oświadczeniu majątkowym - to przedmiot osobisty - dodała żona oskarżonego.
Pięć zarzutów
Prokuratora, który prowadził sprawę, do tej pory nie przekonywały wyjaśnienia złożone przez Sławomira Nowaka. A tych, które padły dziś na sali sadowej, nie chciał komentować. Zgodnie z tym, co powiedział Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, "oskarżonemu postawiono pięć zarzutów popełnienia czynów zabronionych", które dotyczą złożenia oświadczeń majątkowych niezgodnych z prawdą.
- Po zakończeniu postępowania przygotowawczego dokonaliśmy analizy i oceny materiału dowodowego, czemu daliśmy wyraz w akcie oskarżenia. Nie przekonały nas te tłumaczenia (tłumaczenia Sławomira Nowaka złożone prze rozprawą - red.) - powiedział Przemysław Nowak.
- Natomiast jeśli chodzi o wyjaśnienia złożone w dniu dzisiejszym, nie będziemy komentować, ani analizować każdego dowodu przeprowadzonego przez sąd - dodał rzecznik, podkreślając, że materiał będzie przeanalizowany w całości na koniec postępowania sądowego.
Premier "życzy powodzenia"
Sprawę byłego ministra skomentował w środę także Donald Tusk. - Ja mu życzę z całego serca powodzenia. To jest dla mnie ważne, ale i dla niego, jako człowieka, żeby został oczyszczony z zarzutów. Wszyscy wiemy i Sławomir Nowak też wie, jakie są konsekwencje negatywnego i pozytywnego rozstrzygnięcia - skwitował premier.
Wyraził też nadzieję, że "wszystko skończy się dobrze".
Afera zegarkowa
Akt oskarżenia przeciwko Nowakowi został skierowany przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie do sądu w lutym br. Prokuratura zakwestionowała pięć oświadczeń majątkowych składanych przez Nowaka w okresie od listopada 2011 r. do marca 2013 r. Poseł nie wykazał w nich zegarka renomowanej firmy, o wartości - jak wynika z dwóch opinii biegłego - minimum 17 tys. zł. Przepisy nakazują wpisywać do oświadczenia przedmioty warte co najmniej 10 tys. zł. Nowak na początku stycznia usłyszał zarzuty. Twierdzi, że jest niewinny. W czasie śledztwa odmawiał składania wyjaśnień. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Polityczne konsekwencje
Śledztwo wszczęto w maju 2013 r. z zawiadomienia jednego z posłów opozycji, powołującego się na doniesienia "Wprost". Tygodnik pisał, że Nowak ma koleżeńskie układy z biznesmenami zarabiającymi na kontraktach z państwowymi firmami i doradzającymi PO. Podawał też, że Nowak wymieniał się z jednym z biznesmenów zegarkami. Ani o zegarku, ani o leasingowaniu samochodu Nowak do niedawna nie informował w oświadczeniu majątkowym. Nowak zapowiedział, że zaskarży "Wprost" za artykuł do sądu.
Oprócz sprawy zegarka badano też nieujawnienie w oświadczeniu majątkowym leasingowania samochodu. Prokuratura uznała jednak, że pojazd - jako własność banku - nie musiał być wpisany do oświadczenia majątkowego. W listopadzie 2013 r. Nowak złożył dymisję ze stanowiska ministra transportu, którą premier Donald Tusk przyjął. Po tym, jak do Sejmu wpłynął wniosek prokuratury w sprawie uchylenia Nowakowi immunitetu, ten sam się go zrzekł.
"Niektórzy nie wpisywali samolotów"
Nowak wiele razy mówił, że jest niewinny i wyrażał nadzieję, że dowiedzie tego przed sądem. Wskazywał, że "sprawa dotyczy niewpisania do oświadczenia majątkowego jednego zegarka, który był prezentem od żony i najbliższej rodziny". Zwracał uwagę, że "niektórzy posłowie nie wpisywali do oświadczeń majątkowych samolotów, samochodów albo przyjmowali darowizny na 400 tys. zł i wówczas prokuratura umarzała postępowania".
W styczniu br. zarząd PO zawiesił Nowaka - na jego prośbę - w prawach członka partii na trzy miesiące.
Autor: kg/jl//rzw/kka/kdj/kwoj / Źródło: PAP, TVN24