Chwila nieuwagi mogła kosztować 17-latkę z Tczewa życie. Dziewczyna nie zauważyła dziury w moście i z wysokości dwudziestu metrów wpadła do Wisły. Pomogli jej strażacy. Materiał magazynu "Polska i świat".
W sobotę tuż przed północą tczewską policję zaalarmowali znajomi młodej dziewczyny. Podczas spaceru starym mostem nad Wisłą nagle stracili ją z oczu. - Okazało się, że 17-latka w tym momencie pisała SMS-a i niestety nie zauważyła dziury w drewnianym podeście. No i spadła niestety do rzeki - relacjonuje Dawid Krajewski, rzecznik policji w Tczewie. Stary most powszechnie uchodzi za XIX-wieczny cud architektury. Porównywanego zresztą do wieży Eiffla. Nie wolno jednak wchodzić na niego ani turystom, ani mieszkańcom. Most czeka remont. Znaki są wyraźne, ale mało kto się nimi przejmuje. - Innego wyjścia nie mamy tutaj. Jakie mamy wyjście? Czterdzieści kilometrów dalej, dookoła.
"Na plecach się jakoś ratowałam"
17-letnia Kinga Wutkowska przechadzała się więc tamtędy, jak prawie wszyscy inni mieszkańcy Tczewa. Twierdzi, że nie miała telefonu, po prostu się zamyśliła i przeszła z wyasfaltowanej części mostu, na tę drewnianą, dziurawą kładkę. - Nie wiem, czemu mnie tak tknęło na te deski - opowiada. Nie wie też kiedy znalazła się w wodzie, ale od początku czuła, że zaczęła wtedy prawdziwą walkę o życie. - Na plecach się jakoś ratowałam, pływałam i starałam się jakoś utrzymać na wodzie. Byłam tam około trzydziestu minut w wodzie - relacjonuje. Miała szczęście, że spadła do rzeki w miejscu, w którym było dosyć głęboko, bo nie uderzyła o kamienie. Kilkanaście minut po wpadnięciu do wody Klaudia była już mniej więcej półtora kilometra od mostu. Dziewczynę uratowało to, że nie starała się dopłynąć do brzegu.
- Wybór był jak najbardziej prawidłowy, unosiła się na powierzchni wody, utrzymywała kontakt z powietrzem, no i dzięki temu została odnaleziona. Pomimo panujących warunków nocnych - twierdzi Zbigniew Rzepka, zastępca komendanta straży pożarnej w Tczewie.
Autor: dln/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24