Trzydziestu jeden lekarzy rezydentów miało się przysłuchiwać w Sejmie debacie o swoim proteście. Do budynku parlamentu wpuszczono tylko dziesięciu. Ci, którzy w końcu weszli na sejmową galerię, musieli w szatni zostawić lekarskie fartuchy i stetoskopy. - Takie trudności były - potwierdzili w rozmowie z dziennikarzami lekarze rezydenci.
Sprawę relacjonowała w rozmowie z reporterką TVN24 Agatą Adamek Elżbieta Radziszewska z Platformy Obywatelskiej, która towarzyszyła lekarzom rezydentom.
"Nie było listy"
Lekarze od początku mieli problem z wejściem na galerię sejmową. Ich reprezentanci pojawili się w końcu na galerii z dużym opóźnieniem, już po wystąpieniu ministra zdrowia.
- Było zgłoszone 31 osób do wejścia na galerię sejmową, żeby ci młodzi ludzie, którzy protestują mogli się przysłuchiwać tej debacie - mówiła posłanka Radziszewska.
Jak wyjaśniła, dla 10 osób wyrobiono przepustki na galerię, dla pozostałych 21 osób nie udało się tego zrobić, bo "nie było listy". - Pani z sekretariatu powiedziała mi, że nie wysłano tego faksem, mailem, tylko poprzez pomoc biurową - tłumaczyła Radziszewska.
"Trzykrotnie sprawdzano dowody"
- 45 minut trwały negocjacje. Jak wchodziliśmy, trzykrotnie sprawdzano dowody. Wszystko po to, żeby wydłużyć czas - stwierdziła posłanka PO.
Poinformowała, że dziesięciu osobom, które ostatecznie weszły na sejmową galerię powiedziano, że muszą zdjąć fartuchy lekarskie, a stetoskopy zostawić w szatni.
- To wszystko sprawiło, że po 1,5 godziny weszli, ale już po wystąpieniu ministra zdrowia [Konstantego Radziwiłła - red.] - mówiła w rozmowie z TVN24.
Dodała, że osoby, których nie wpuszczono do Sejmu, wróciły na protest.
"Takie trudności były"
Agata Adamek przekazała, że z lekarzami rezydentami musiała rozmawiać poza budynkami sejmowymi, bo otrzymali takie przepustki, które nie uprawniały ich do wypowiadania się w sejmowym holu.
Lekarze w rozmowie z dziennikarzami nie chcieli tej sytuacji interpretować. - Możemy tylko powiedzieć, że takie trudności były. Sami państwo widzieli, że państwo stali od nas odsunięci. Pozostawiam to do interpretacji osobom pobocznym - powiedzieli.
- Spóźniliśmy się też na obrady, nie zdążyliśmy na pierwszą część przemówienia pani ministra Radziwiłła - przyznała jedna z rezydentek. - Jeżeli my zaczniemy się wypowiadać na ten temat, stracimy swoją apolityczność, a na tym nam zależy najbardziej - tłumaczyła.
11. doba protestu
Rezydenci prowadzą protest głodowy od 2 października. W sobotę planowane są pikiety poparcia dla nich - w Warszawie i innych miastach.
W środę rezydenci zawiesili protest i spotkali się z premier Beatą Szydło. Rozmowy jednak nie przyniosły porozumienia. W czwartek w Sejmie minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przestawił w Sejmie informację na temat trwającego protestu. - Nasza propozycja wspólnej pracy nad poprawą sytuacji w służbie zdrowia jest nadal aktualna. Zapraszam państwa, skończcie protest i usiądźmy razem do pracy - apelował.
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24