Wobec "braku cech przestępstwa" prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanego podsłuchiwania premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Zlecenie takie miał w 2005 r. złożyć prezydent-elekt Lech Kaczyński.
Po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego prokuratura postanowiła odmówić śledztwa "w sprawie podejrzenia przekroczenia uprawnień przez prezydenta-elekta, poprzez zlecenie założenia podsłuchu prezesowi Rady Ministrów".
Roboczą podstawą postępowania był art. 231 Kodeksu karnego, który stanowi, że funkcjonariusz publiczny, który - przekraczając uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków - działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze więzienia do lat trzech. Za podżeganie odpowiada się tak samo jak za samo przestępstwo.
Prokuratura: nie było czynu zabronionego
- Ustalono, że zdarzenie nie zawierało znamion występku z art. 231 kk ani też z żadnego innego czynu zabronionego - oświadczyła rzeczniczka prokuratury okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska. Nie podała żadnych szczegółów, "bo postanowienie jest nieprawomocne, a jego treść nie jest znana pokrzywdzonemu". Marcinkiewicz może się odwołać od tej decyzji.
W majowym wywiadzie dla "Dziennika" Marcinkiewicz mówił, że Lech Kaczyński chciał wykorzystać służby specjalne przeciw niemu, wówczas urzędującemu premierowi i prosił o to ówczesnego p.o. szefa ABW Witolda Marczuka. Marczuk miał odmówić prezydentowi elektowi, ale miał sporządzić notatkę z rozmowy z nim. Marcinkiewicz dawał do zrozumienia, że prezydent "zrobił to dla swojego brata", gdyż zawsze chciał, by to on był szefem rządu.
Marcinkiewicz się wycofuje, Kancelaria Prezydenta dementuje
Tego samego dnia wieczorem Marcinkiewicz zmienił swe oceny i oświadczył, że "nie było polecenia, tylko koleżeńska rozmowa, propozycje na temat zbierania materiałów".
Równie szybko zareagowała Kancelaria Prezydenta. - Prezydent nigdy nikogo nie namawiał do nielegalnych działań. Cała ta sprawa jest wyssana z palca - tak o zarzutach mówił minister w Kancelarii Prezydenta RP Michał Kamiński. Pytany o notatkę Marczuka, Kamiński odparł: "mogę się założyć, że nie zostanie znaleziona, bo nie ma takiej notatki". Zarzutom zaprzeczył też sam Marczuk. Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił doniesienia Marcinkiewicza jako "całkowicie bezpodstawne" i "kłamliwe".
Prokuratura Okręgowa w Warszawie - na zlecenie Prokuratury Krajowej - prowadziła od maja postępowanie sprawdzające co do zarzutów b. premiera. Zgodnie z prawem, postępowanie sprawdzające kończy się albo wszczęciem formalnego śledztwa - jeśli prokuratura uzna, że zachodzi uzasadnione prawdopodobieństwo przestępstwa - albo odmową tego. Wiadomo, że prokuratura przesłuchała Marcinkiewicza.
Źródło: PAP, tvn24.pl