- Jeżeli jest tata i mama "na niby" i właściwie rodzina jest "na niby", to u niektórych dzieci może to zachwiać poczucie bezpieczeństwa - mówiła we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 psycholog Anna Resler, komentując czytankę dla pierwszych klas szkoły podstawowej. Pojawiły się w niej określenia "niby mama" i "niby tata", które oburzyły rodziców adopcyjnych. Stowarzyszenie "Nasz Bocian" pisze do ministerstwa edukacji z prośbą o usunięcie tekstu z elementarza.
W czwartej części elementarza dla pierwszych klas szkoły podstawowej znalazła się czytanka "Portret mamy", z której można wywnioskować, że opowiada ona o rodzinie adopcyjnej lub rodzinnym domu dziecka. Zastępczy rodzice są określeni słowami "niby mama" i "niby tata". Chociaż elementarz pojawił się na początku roku szkolnego, rodzice adopcyjni zaczęli protestować dopiero teraz.
Stowarzyszenie "Nasz Bocian" wystosowało list do Ministerstwa Edukacji Narodowej z prośbą o wycofanie czytanki z podręcznika.
"Przekazujemy Pani wyrazy niepokoju rodzin adopcyjnych, które wkładają wiele codziennej pracy i miłości w relacje z dziećmi właśnie dlatego, ponieważ są PRAWDZIWYMI rodzicami, chociaż nie są to rodzice biologiczni. Ci rodzice nie chcą, aby ich dzieci uczyły się takich krzywdzących rozróżnień, a tym bardziej nie chcą, aby uczyło się ich otoczenie szkolne. (...) Zwracamy się tym samym z prośbą o usunięcie z podręcznika czytanki „Portret Mamy” i o podjęcie głębokiej refleksji nad tematem wprowadzania zagadnień adopcyjnych w program nauczania szkolnego" - czytamy w liście.
"Nietrafione określenie"
Jak tłumaczył w TVN24 Michał Damski ze Stowarzyszenia "Nasz Bocian", sami rodzice adopcyjni mają czasem problem z tym, jak nazywać samych siebie. - Natomiast mówienie "niby-mama" czy "niby-tata" szczególnie w kontekście czytanki dla uczniów pierwszej klasy szkoły podstawowej nie jest specjalnie trafione - wyjaśnił.
Jak mówił, na forum stowarzyszenia pojawił się głos mamy adopcyjnej i jednocześnie nauczycielki w klasach 1-3. - Twierdziła, że czytanka jest w porządku, prowadziła na jej podstawie lekcję i bardzo jej pomogła w opowiedzeniu klasie o swojej sytuacji jako mamy adopcyjnej - tłumaczył. Zaznaczył jednak, że była to szczególna sytuacja, bo mogła poprowadzić lekcje w sposób, jaki chciała, z powodu sytuacji w jakiej się znajduje.
Psycholog Anna Resler powiedziała, że "w trakcie rozmowy z dorosłym, który zadba o atmosferę i przekazanie właściwej treści dzieciom, to właściwie z każdego tekstu możemy zrobić tekst użyteczny".
Podkreśliła natomiast, że niebezpieczne wydaje się liczenie na interpretacje i sposób prowadzenia lekcji. - Na to wpływu nie mamy. Jedne osoby będą sobie bardzo sprawnie z tym radziły, kompetentnie, inne trudniej - dodała.
Psycholog wyjaśniła, że to co jest przede wszystkim trudne w słowie "niby" to pozorność. - Wiek 6-7 lat jest wiekiem, w którym jest bardzo dużo zabawy "na niby". Wiadomo, że zabawa "na niby" to jest taka nieprawda. Więc jeżeli jest tata i mama "na niby" i właściwie rodzina jest "na niby", to u niektórych dzieci może to zachwiać poczucie bezpieczeństwa - wyjaśniła psycholog.
"Poruszenie tematu istotne"
Dodała, że rolą pedagoga byłoby wyjaśnienie, że chodzi raczej o to, że to druga mama, rodzice, którzy wychowują. Radziła by unikać określenia "niby", ewentualnie wytłumaczyć skąd mógł być pomysł na użycie takiego słowa.
Michał Damski dodał,, że mówienie "druga mama" bądź "zastępcza mama" jest dobre na początku dobre. - Później to jest po prostu mama. Rodzina adopcyjna jest na zawsze. W rodzinie zastępczej czy rodzinnym domu dziecka jest jeszcze większy problem z tym jak mówić. Często jest ciocia, wujek, ale też mama. Same dzieci chcą mówić "mama" - wyjaśnił.
Psycholog Aneta Resler zaznaczyła jednak, że samo poruszanie tematu, że są różne rodzaje rodzin jest bardzo istotne. Dodała, że trzeba tylko zwrócić uwagę na dobór słów. - W zależności jakie słowa będą dobrane, takie skojarzenia i emocje mogą budzić - wyjaśniła.
Autorka odpowiada
Autorka czytanki Anna Onichimowska w odpowiedzi na komentarze, które pojawiły się na stronie stowarzyszenia "Nasz Bocian", napisała, że "rozumie emocje, towarzyszące rodzicom adopcyjnym, chociaż opowiadanie dotyczy nie adopcji, ale rodzinnego domu dziecka. Sytuacji, kiedy dziecko ma za sobą już różne doświadczenia i różne domy". Jak wyjaśniła w czytance, pisze z punktu widzenia małego chłopca i używa słów oraz pojęć dla niego bliskich i naturalnych (stąd słowo "niby" oraz "prawdziwi rodzice").
"Rysowanie portretu mamy to dla Wojtka prawdziwa trauma i dylemat, bo... właściwie kogo powinien sportretować - panią ze zdjęcia czy tą, która się nim teraz opiekuje, jak możemy się domyślać od niedawna. Byłoby fantastycznie, gdyby relacje między biologicznym rodzeństwem a dziećmi, które nagle wkraczają na ich teren i 'uzurpują sobie takie same prawa do "ich" rodziców układały się od początku po różach, ale zwykle jest to długi proces. Moim zadaniem było nakreślenie tego procesu 'scalania się' na jednej stronie - oświadczyła autorka.
Dodała, że tekst zanim trafił do podręcznika był konsultowany "przez całą rzeszę psychologów i pedagogów".
Autor: js//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24