To Narodowy Fundusz Zdrowia, a nie, jak dotychczas, ministerstwo, sfinansuje ratownictwo medyczne, zakup szczepionek obowiązkowych, leczenie osób z hemofilią i HIV, a także leki dla seniorów 75+ oraz kobiet w ciąży – zakłada projekt ustawy przyjęty przez rząd. To znaczy, że świadczenia warte ponad 6 miliardów złotych obciążą budżet NFZ. Zdaniem ekspertów stracą pacjenci. – To nieformalna likwidacja publicznej ochrony zdrowia i wypchnięcie ludzi do sektora prywatnego – uważa były prezes NFZ Marcin Pakulski.
We wtorek rząd przyjął nowelizację ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, która prócz kwestii dotyczących finansowania stażu podyplomowego zmienia sposób finansowania świadczeń zdrowotnych.
Jak piszą w uzasadnieniu projektu urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, ma to zoptymalizować środki publiczne ochronę zdrowia. Tyle że, jak twierdzą eksperci, ta optymalizacja doprowadzi do drastycznego zmniejszenia budżetu na świadczenia zdrowotne, a w konsekwencji – na leczenie pacjentów.
Ministerstwo oddaje zadania, ale nie pieniądze
Projekt zmienia szereg ustaw i przewiduje, że zadania, za które do tej pory płacił resort zdrowia, wejdą do obowiązków NFZ. Teraz to Fundusz sfinansuje zadania zespołów ratownictwa medycznego, część świadczeń wysokospecjalistycznych, leki 75+ i ciąża+, leki w ramach programów polityki zdrowotnej (w tym na hemofilię, pokrewne skazy krwotoczne oraz leczenie antyretrowirusowe osób żyjących z wirusem HIV), zakup szczepień obowiązkowych w ramach Programu Szczepień Ochronnych oraz składki na ubezpieczenie zdrowotne dla osób nieubezpieczonych.
- Uszczuplenie budżetu NFZ nie nastąpi wprost, a przy dodaniu nowych samych zadań przy obecnym budżecie. To przykra wiadomość dla pacjentów oczekujących w kolejkach czy na zabieg, bo już widać, że NFZ będzie trudno sfinansować większą liczbę świadczeń – tłumaczy prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski.
A były prezes NFZ, były wieloletni dyrektor szpitala i lekarz chorób płuc Marcin Pakulski dodaje: - Kłopot w tym, że przekazując te zadania NFZ, resort nie przekazuje mu pieniędzy, jakie przeznaczał na nie z budżetu państwa. A to ponad 6 miliardów złotych, które w przyszłym roku, w związku z inflacją, mogą urosnąć o kolejne miliardy. W obecnej sytuacji gospodarczej i przy rosnącym zadłużeniu szpitali dotacja z budżetu państwa dla Funduszu powinna się zwiększać, i to kwartalnie, a nie maleć o tak poważne kwoty – mówi Marcin Pakulski.
Fundusz zapłaci ze składki?
Skąd więc Fundusz ma wziąć pieniądze na sfinansowanie zadań, które stanowią blisko 5 procent jego budżetu (budżet NFZ na 2022 rok wynosi 122 mld zł)?
Rząd wskazuje na zwiększające się dochody ze składki zdrowotnej. – Tyle że nadwyżka ze składki zdrowotnej nie pokryje wszystkich nowych zobowiązań Funduszu. Tym bardziej, że ma on również sfinansować leczenie osób nieubezpieczonych, czyli takich, które nie płacą składki zdrowotnej, bo nie mają pracy. Wśród takich osób są również obywatele Ukrainy, których przybywa. W ustawie określono koszt leczenia nieubezpieczonych na ponad miliard złotych, ale można założyć, że ta kwota będzie znacznie wyższa, bo osób nieubezpieczonych jeszcze przybędzie – zauważa Grażyna Cebula-Kubat, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL).
Kolejnym źródłem finansowania nowych zadań Funduszu mają być środki z funduszu zapasowego. – Tyle że fundusz zapasowy NFZ, o którym mowa a artykule 115 ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych, został stworzony jako poduszka bezpieczeństwa, która ma amortyzować złą sytuację szpitali w czasach niepewnych gospodarczo, czyli takich, jakie mamy teraz. Tymczasem rząd chce z tych oszczędności finansować świadczenia, które do tej pory dotował – podkreśla Marcin Pakulski.
I mówi wprost: - Przerzucenie kosztów na Fundusz oznacza że Fundusz nie zapłaci więcej za leczenie. Może to oznaczać cięcie wydatków limitowanych lub opóźnienia płatności nielimitowanych. Destabilizacja finansów grozi stabilności pracy szpitali, czego efektem może być zawieszenie lub zakończenie działalności. Jeśli NFZ nie zapłaci szpitalom za świadczenia, te nie będą miały pieniędzy na opłacenie personelu medycznego. A jeśli przestanie płacić lekarzom, ci odejdą z pracy. Bez odpowiedniej liczby lekarzy szpitale będą musiały zamknąć oddziały. W konsekwencji "rewolucja" w finansach na ochronę ograniczy dostęp do świadczeń – uważa Marcin Pakulski.
Rząd ukrywa rewolucję
Związkowcy nie mogą zrozumieć, dlaczego tak ważną zmianę w finansach publicznych zawarto w nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. - Jesteśmy zaskoczeni i oburzeni, że przepisy, które powinny znaleźć się w ustawie budżetowej, rząd przemyca w kompletnie niezwiązanej z nimi ustawie "lekarskiej", która miała dotyczyć finansowania staży podyplomowych. Czyżby liczył na to, że nikt się nie zorientuje – pyta przewodnicząca OZZL Grażyna Cebula-Kubat.
Oburza ją także wykluczenie strony związkowej i pracodawców z konsultacji projektu, który rozpatrywany był w tak zwanym trybie odrębnym - z pominięciem Komisji Prawniczej oraz potwierdzenia przez Komitet Stały Rady Ministrów. - Treść projektu strona społeczna poznała podczas posiedzenia zespołu trójstronnego do spraw ochrony zdrowia i po raz pierwszy tak jednogłośnie sprzeciwiła się takiemu trybowi procedowania fundamentalnych zmian dla zdrowia. To naruszenie naszego konstytucyjnego prawa do skonsultowania ustaw - mówi Cebula-Kubat.
Marcin Pakulski tłumaczy zachowanie rządu rozpaczliwą próbą szukania pieniędzy na węgiel. Anna Gołębicka, ekonomistka i ekspertka Centrum imienia Adama Smitha mówi, z kolei: - Gospodarka jest w trudnej sytuacji i po dotychczasowym rozdawnictwie zaczyna się dramatyczne poszukiwanie pieniędzy, gdzie się da. Takie gwałtowne, nieuzasadnione ruchy, zawsze budzą sprzeciw społeczny i tak jest i tym razem.
Prywatyzacja pod przykrywką
Lekarze są zgodni, że ograniczenie finansów Funduszu i zmniejszenie dostępności do publicznej ochrony zdrowia wzmocni tę prywatną: - Cała ta ustawa to zawoalowana próba sprywatyzowania ochrony zdrowia w Polsce - uważa Marcin Pakulski. - Jeśli przez mniejsze finansowanie zmniejszy się, a w wielu miejscach całkiem odetnie się dostęp do publicznych szpitali i przychodni, zmusi się ludzi do leczenia w sektorze prywatnym. Tylko zauważmy, że wielu ludzi nie stać na prywatne leczenie – ostrzega były prezes NFZ.
Również Grażyna Cebula-Kubat obawia się o losy pacjentów: - Skazywanie ludzi na korzystanie z prywatnej ochrony zdrowia przeczy zadaniom rządu, który ma przecież zapewnić obywatelom bezpieczeństwo zdrowotne. A teraz, w dobie ogromnego długu zdrowotnego, który narósł podczas pandemii, powinno się zwiększać dostępność do lekarzy, a nie ją zmniejszać - mówi przewodnicząca OZZL. I dodaje, że medycy na co dzień stykają się z pacjentami, którzy na skutek ograniczonego dostępu do placówek medycznych w czasie pandemii COVID-19 nie mieli szans na kontakt z lekarzem: - Wielu z nich ma już zaawansowany proces nowotworowy i zwyczajnie nie jesteśmy w stanie im pomóc - mówi lekarka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe