Wychodzą na ulice w Stanach Zjednoczonych, Anglii, Izraelu i w Polsce. "Podręczne" - w świecie Margaret Atwood nie mogły czytać, pisać, niczego posiadać, były służącymi, chodzącymi "inkubatorami", a ich strój miał charakter dehumanizujący. W naszej, nie fikcyjnej rzeczywistości jest - jak mówi socjolożka mody - znakiem solidarności i walki o prawa kobiet: "jeśli mamy wiele kobiet przebranych za podręczne i one idą jedna za drugą, to ta linia jest trudna do zignorowania i zlekceważenia". O przenikającym się świecie mody i protestów, w 3. rocznicę wyroku Trybunału Konstytucyjnego pisze dla tvn24.pl Dawid Rydzek.
Przypominamy tekst, który pierwotnie ukazał się w październiku 2023 roku.
Warszawa, aleja Szucha. 21 października 2020 roku, przeddzień wydania wyroku w sprawie aborcji. Przed budynkiem Trybunału Konstytucyjnego ustawia się dziesiątka kobiet. "Reżim zaprojektowali doskonali architekci. Aby system totalitarny dobrze działał, trzeba zapewnić jakieś korzyści i swobody nielicznym grupom uprzywilejowanych, którym coś się zabrało" - odczytuje złowieszczo brzmiący opis świata Agnieszka Czeredecka z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Dalej dokładny cytat z książki ustępuje miejsca już parafrazie i porównaniu gileadzkiej z polską rzeczywistością: "Najlepszym i najefektywniejszym sposobem kontrolowania kobiet w sprawach reprodukcji jest powierzenie tej kontroli samym kobietom. Stąd oddziały szturmowe ciotek z ciotką Godek i ciotką Przyłębską na czele". Właśnie rozkręca się druga fala koronawirusa, więc wypowiadająca powyższe słowa i pozostałe dziewięć kobiet mają na sobie maseczki. Widnieje na nich powszechnie znany od Czarnego Protestu sprzed czterech lat symbol błyskawicy. To, co jednak najbardziej przyciąga uwagę to fakt, że wszystkie stoją w nieco mniej rozpoznawalnej czerwonej pelerynie i białym czepcu.
- Już raz tak szłyśmy ubrane manifestować w innym miejscu, ale poczułyśmy, że to jest znów ten moment. Chcieliśmy uzmysłowić ludziom, co nas czeka, jeśli Trybunał wyda taki wyrok, jaki wydał. Byłoby nas pewnie wtedy więcej, bo trudno o większą wagę tematu, ale tylko na dziesięć osób pozwalały obowiązujące wówczas przepisy antycovidowe - wspomina dziś. I dodaje: - Naprawdę czuję, że jesteśmy blisko tego, by Polska stała się Gileadem, wystarczy iskra i dalej to już pójdzie.
Trzy lata temu Polacy tłumnie wyszli na ulice, by zaprotestować przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. I choć w tej kwestii od tej pory prawnie nic się nie zmieniło - teoretycznie łagodząca skutki orzeczenia proponowana ustawa prezydencka, dopuszczająca usunięcie ciąży w przypadku wad letalnych, nie opuściła sejmowej zamrażarki, podobnie jak niektóre projekty opozycji jeszcze bardziej liberalizujące prawo aborcyjne - wychodzą nadal w każdą rocznicę wyroku Trybunału. Dzieje się tak za każdym razem po głośnym wydarzeniu, najczęściej związanym niestety ze śmiercią ciężarnej - Doroty z Nowego Targu, Izabeli z Pszczyny czy też po osobliwym policyjnym przesłuchaniu Joanny z Krakowa. Za każdym razem wśród manifestujących można również zobaczyć osoby w charakterystycznych strojach ze świata Margaret Atwood, przedstawionych w serialu "Opowieść podręcznej" na podstawie powieści pod tym samym tytułem. "Kostium został przyjęty przez kobiety w wielu krajach jako symbol protestu przeciwko zawłaszczaniu ich ciał przez państwo" - powiedziała w sierpniu 2018 roku "Guardianowi" sama autorka.
"Nasza Polska to nie Gilead" - głosił ostrzegawczo jeden z transparentów podczas słynnych protestów z października 2020 roku. Odczytać można go jednak także dosłownie. Powstała w miejsce Stanów Zjednoczonych fikcyjna Republika Gileadu to kraj na pierwszy rzut oka w niewielkim stopniu przypominający i dzisiejszą Amerykę i Polskę (choć tak się składa, że w obu tych krajach w ostatnich latach zaostrzono prawo aborcyjne). W dystopijnej rzeczywistości Atwood społeczne role kobiet i mężczyzn zostają zrewolucjonizowane, podczas gdy państwo prawa zostaje wywrócone w tle do góry nogami na rzecz wypaczonych biblijnych zasad.
Amerykańska demokracja w powieści zmienia się zatem w gileadowski totalitaryzm, który przypomina teokratyczne państwo na wzór Iranu, tyle że ze Starym Testamentem, a nie z Koranem u swoich podstaw. Światem rządzą mężczyźni, to oni są u władzy dosłownie i metaforycznie. Kobiety zostają zdegradowane do najniższej klasy społecznej, a fakt, że zabrania im się pisać, czytać czy cokolwiek posiadać, to ledwie wstęp do mizoginistycznego koszmaru. Oto bowiem w wyniku powszechnego problemu z bezpłodnością kobiet, te, które w ciążę zajść akurat mogą, zostają tytułowymi "podręcznymi", których jedynym celem jest rodzenie dzieci wysoko postawionym "komendantom".
To właśnie serialowe podręczne znane z polskich - i nie tylko, o czym za chwilę - ulic noszą szkarłatne suknie z pelerynami, a twarze zasłaniają białym nakryciem głowy, w świecie przedstawionym zwanymi "skrzydłami". Kostiumy protestujących są często bliskie oryginałowi, choć rzecz jasna nietożsame. Tymczasem pietyzm serialowych twórców może równać się tylko ze stopniem zniewolenia gileadzkich kobiet. Ane Crabtree, kostiumografka odpowiedzialna za stroje z pierwszych dwóch sezonów serialu, określiła w rozmowie z portalem Vulture z kwietnia 2017 roku wybrany przez siebie odcień czerwieni jako "lifeblood", co można przełożyć zarówno jako "krwisty", ale także jako "czynnik niezbędny do życia".
Przygotowane na potrzeby produkcji telewizyjnej suknie miały być możliwie lekkie i zwiewne, by - jak mówiła Crabtee - spotęgować wrażenie kobiet jako "chodzących macic", zaś peleryny uszyte zostały z grubej wełny. "Kiedy je noszą, czują ich ciężar. Jakby to był wyrok" - tłumaczyła kostiumografka. Białe czepce służyły według niej z kolei jako "mentalne, psychiczne i emocjonalne klatki" i tylko je same można by uznać za samowystarczalny symbol sytuacji tamtejszych kobiet. Długie, boczne ściany przypominające tunel miały chronić je przed wzrokiem innych, ale jednocześnie także zmniejszać pole widzenia ich samych, tak by wywołać poczucie dyskomfortu.
Podręczne wychodzą na ulice
Z podobnymi uczuciami - strachem, bólem, poczuciem uwierania - serial ma oglądać widz. Wiele można o "Opowieści podręcznej" powiedzieć, ale nie to, że jest subtelna. Sezon pierwszy wprowadza kluczowy akt "Ceremonii", czyli gwałt z nadzieją na zapłodnienie kobiety, której po urodzeniu dziecka jest ono zabierane. Sezon drugi dodaje kary dla podręcznych za brak posłuszeństwa, jak chociażby przypalanie rąk na płycie kuchennej. Sezon trzeci twórczo je rozwija, pokazując - kiedyś zbyt "wygadane" - podręczne z trwale zaszytymi ustami. Mało? W czwartym sezonie wprowadzono tzw. kolonie Magdaleny, czyli obozy karne dla niesfornych podręcznych. Tam pracują na roli, a raz na miesiąc odwiedza je dowódca wraz z żoną, by odbyć wspomnianą już "Ceremonię".
Takie przejaskrawienia są jednak immanentnie wpisane w dystopiczne teksty kultury, które unaoczniają i krytykują realnie istniejące nieprawidłowości. Nierzadko ich celem jest ostrzeżenie nas o niebezpieczeństwach czyhających w rzeczywistości (mroczne strony technologii z "Czarnego lustra") albo pokazanie alternatywnego biegu zdarzeń (triumf nazistów w "Człowieku z Wysokiego Zamku"). Fikcja zaprasza nas do innego świata, a dzięki naturalnemu dystansowi wobec niego zapewnia nam inną perspektywę, dającą możliwość refleksji nad kształtem społeczeństwa i porządkującymi rzeczywistość zasadami.
Dystopie i alternatywne rzeczywistości mogą nie przedstawiać losów parlamentarzystów czy prezydentów, ale - o czym szerzej piszę w ukazującej się właśnie nakładem wydawnictwa Katedra książce "Spektakl władzy. Amerykańskie seriale polityczne" - z reguły są przesycone polityką i można je traktować jako artystyczną publicystykę. Najczęściej twórcy opowiadają o nieznanej nam rzeczywistości przez pryzmat jednostek z władzą bezpośrednio niepowiązanych, jak w "Spisku przeciw Ameryce" czy "Człowieku z Wysokiego Zamku". Tytułowa "Opowieść podręcznej" to też kameralna historia jednej z wielu kobiet zmuszanej do bycia surogatką wysoko postawionej rodziny i próbującej wydostać się z totalitarnego Gileadu.
- Kostiumy podręcznych stały się ikoniczne wraz z emisją serialu, a skoro wpisały się już do powszechnej świadomości i kultury popularnej jako takiej, łatwo było następnie je wykorzystać na ulicy - zauważa w rozmowie z tvn24.pl Camille Benda, kostiumografka i zarazem autorka książki "Dressing the Resistance: The Visual Language of Protest", do której Ane Crabtree napisała zresztą przedmowę.
Bruksela, 22 października 2020 r., plac przed siedzibą Komisji Europejskiej, dzień wyroku. W sercu Unii Europejskiej, na tle nowoczesnego przeszklonego budynku, pojawiają się cztery kobiety w osobliwych biało-czerwonych strojach, na ich czele - Polka. Barwy są co prawda zbiegiem okoliczności, ale tego dnia nabierają szczególnie symbolicznego znaczenia - 1300 kilometrów stamtąd zapada wyrok wykreślający jedną z trzech przesłanek pozwalających usunąć ciążę w Polsce. - Widzimy właśnie, co dzieje się, kiedy władza nad sądownictwem trafia w ręce autokratów i fundamentalistów - pada wówczas z ust Terry Reintke, niemieckiej eurodeputowanej. Stojąca obok niej Polka to Sylwia Spurek, europosłanka Zielonych. - Strój podręcznych to polityczna tak zwana czerwona flaga [sygnał alarmowy - przyp. aut,]. Pojawia się w naszej debacie publicznej, kiedy rządzący odbierają kobietom fundamentalne prawa człowieka. Jako była Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich i osoba, która od ponad 20 lat działa na rzecz praw kobiet, nie mam najmniejszych wątpliwości, że kiedy prawa człowieka są odbierane, kiedy narażane jest prawo do godności, zdrowia, musimy głośno i maksymalnie wyraziście protestować. Tak było wtedy, po wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej - wspomina ten protest dzisiaj.
Podręczna idzie pod parasolem
W ręku wieszaki lub parasolki, błyskawice na ubraniach albo kostiumy podręcznych - kobiece protesty mają jedną z najbogatszych ikonografii spośród wszystkich ulicznych manifestacji. Gdy w 2016 roku w Sejmie rozpatrywano projekt ustawy zaostrzającej przepisy dotyczące aborcji, na Wiejskiej zorganizowano Czarny Protest, a śladem organizatorów znakomita większość manifestujących dopasowała się ubiorem do głównego hasła. Co dają te wspólne elementy?
- Potrzeba posiadania przedmiotów protestu wzięła się z rozwoju mediów, przede wszystkim tych, które mają charakter wizualny. Demonstracje robotnicze czy związkowe od końcówki XIX wieku aż po nawet początek XX wieku były "sauté". Dopiero z rozwojem kultury medialnej aktywiści zaczęli sięgać po coś, co przyciągnie wzrok, co zwróci uwagę dziennikarzy czy fotoreporterów. Dziś media społecznościowe tę potrzebę kontynuują - mówi Bartosz Ślosarski, socjolog, autor książki "Przedmioty protestu. Kultury materialne współczesnych ruchów społecznych".
Owe "przedmioty protestu" działają dwukierunkowo. Noszenie tych samych symboli lub ubrań ma bowiem znaczenie nie tylko dla osób "na zewnątrz", ale także "wewnątrz" manifestacji.
To pozwala się ludziom zjednoczyć. Taki przedmiot pełni funkcję łącznika, jednego strawnego i zrozumiałego symbolu, który może - jeśli spojrzeć na poglądy uczestników demonstracji - łączyć wiele nawet zróżnicowanych poglądów, ale co jednej kwestii, jak na przykład prawa reprodukcyjne, ten przedmiot może zawierać w sobie szereg emocji, które wkładają w protest wszyscy jego uczestnicy. Zatem nie jest to tylko jakiś przedmiot, lecz istotny symbolBartosz Ślosarski
Na protestach można pozwolić sobie na więcej niż w formalnych urzędowych pismach zgłaszającymi zastrzeżenia czy nawet w debacie parlamentarnej. Jednocześnie demonstracje nigdy nie idą w swoich metaforach tak daleko jak utwory literackie czy filmowe. Zamiast tego stoją w rozkroku pomiędzy codziennością a sztuką.
- Na co dzień wyrażamy siebie, ubierając się w konkretny sposób, decydując się na dany makijaż, fryzurę, zakładając pewne ozdoby. Te same rzeczy, choć mają one inne znaczenie, wykorzystujemy w sztuce - w performensach czy występach na koncertach, scenach teatralnych i filmach. Ubrania z protestów są zaś amalgamatem ubrań codziennych z ubraniami z wydarzeń artystycznych, co tworzy nowy, silny przekaz - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl amerykańska kostiumografka Camille Benda, pracująca przy takich produkcjach jak "Uśpieni", "Siostry na zabój" czy "V jak Vendetta" (które ma także swój udział w historii protestów, o czym niżej).
Na co dzień można na przykład chodzić w biznesowym garniturze, ale jeśli wykorzystuje się go w czasie protestu, staje się on czymś zupełnie innym. Jest taka grupa aktywistów, zwana Yes Menami, która organizując zwracające na ważne problemy społeczne i ekonomiczne happeningi, zakłóca targi wojskowe i paliwowe. Robi to zaś, przychodząc na nie właśnie w garniturach, doskonale wtapiając się w tłum. Nikt nie wie w ten sposób, że są protestującymi, aż do chwili gdy zaczynają swoją demonstrację i ich ubrania zyskują nowy wymiar, stając się publicznym performensemCamille Benda
Moda na protesty
Dwudziesty pierwszy wiek to wzrost znaczenia dwóch również wzajemnie na siebie oddziałujących zjawisk: aktywizmu mody i umodowienienia protestu.
- Z jednej strony moda pomagała protestom przez zaangażowanie konkretnych projektantów lub po prostu wykorzystanie danego stroju właśnie w politycznym kontekście, z drugiej - moda systematycznie brała na warsztat tematy polityczne i czyniła je tematem swoich pokazów czy kolekcji - wyjaśnia dr Alicja Raciniewska, socjolożka mody.
Jaką rolę odgrywają na demonstracjach akurat stroje podręcznych?
- Pozwalają wizualnie być agentem wspólnej sprawy. Sam kostium podręcznej w serialu czy książce i prawdziwym świecie ma jednak inny wydźwięk. W fikcyjnej rzeczywistości ma charakter dehumanizujący, w naszej - jest znakiem solidarności i walki o łączącą daną grupę ideę. To, czy przykujemy wzrok mediów, czy zwrócimy na siebie uwagę na przykład strojem, jest naturalnie ważne, chociaż tak naprawdę w protestach chodzi o to, żeby nasz głos po prostu został usłyszany. Bardzo często językiem, jakim się posługujemy, jest język wizualny. W tym przypadku na ile jesteśmy widzialni, na tyle jesteśmy też słyszalni. Ta jedność ciał, które w przestrzeni publicznej wyglądają podobnie, daje protestującym siłę. Tak jak było z parasolkami - jeśli mamy wiele kobiet przebranych za podręczne i one idą jedna za drugą, to ta linia jest trudna do zignorowania i zlekceważenia - mówi socjolożka.
"Każda ewolucja zaczyna się od zmiany ubrania" - pisał już w 1913 roku francuski dziennikarz i scenarzysta René Bizet. Czy strój może okazać się kluczem do sukcesu danego protestu, czy to właśnie on może przeważyć szalę? Nigdy nie dowiemy się naturalnie, czy pewne ruchy i manifestacje osiągnęłyby swoje cele, gdyby nie wykorzystywały konkretnych symbolicznych strojów. Kostiumografce Camille Bendzie, badającej dzieje przecinania się światów demonstracji i mody, trudno wyobrazić sobie podobny efekt działań sufrażystek i ich prekursorek bez wkładania bardzo konkretnej części dolnej garderoby.
- Cofnijmy się do drugiej połowy XIX wieku. Amelia Bloomer zdecydowała się wtedy użyć ubrań, by przekazać wiadomość, że kobiety powinny móc ubierać się tak jak chcą, co potem połączyła z wyzwoleniem kobiet i ich prawami wyborczymi. Zrobiła to, ubierając tradycyjny wiktoriański gorset z marynarką i spódnicą do kolan, kiedy to nosiło się raczej spódnicę do ziemi. Pod nią zaś nosiła to, co dziś nazywami "bloomersami", czyli wywodzące się z kultury perskiej i otomańskiej miękkie i luźne spodnie. Włożyła to, co wkładali wtedy mężczyźni, dzięki czemu symbolicznie zrównała się z nimi. Spodnie stały się następnie w całym XX wieku elementem protestu i dyskusji o prawach kobiet - wyjaśnia Benda.
Popularność serialu, wieloznaczna wymowa, wyjątkowość projektu, efektowne kolory - przyczyn, dla których podręczna stały się ikoną ruchów walki o prawa kobiet, można wymienić wiele. Kto wie jednak, czy najistotniejszej roli nie odegrał ten najbardziej prozaiczny, a więc jego prostota odwzorowania?
- Ten wymiar pragmatyczny jest kluczowy przede wszystkim, jeśli chodzi o sferę organizacyjną. Nigdy nie może zabraknąć kalkulacji kosztów, czyli opracowania jak najmniejszymi możliwymi kosztami, by uzyskać jak najlepszy efekt. Niezależnie od - nierzadko przecież górnolotnej - tematyki protestu jest więc to do bólu racjonalne - tłumaczy Bartosz Ślosarski.
Poręczne kostiumy podręcznych
Repliki strojów podręcznych na serialowej licencji nie są dostępne w sprzedaży, w obiegu istnieją więc wyłącznie nieautoryzowane imitacje. Na demonstracjach mamy do czynienia właśnie z nimi, z własnoręcznie przygotowanymi kostiumami. W porównaniu do oryginałów sukienkom brakuje idealnego dopasowania do sylwetek albo w ogóle protestujące ograniczają się do nałożenia peleryny, odcienie czerwieni między stojącymi obok siebie podręcznymi mogą się różnić, czepce sprawiają wrażenie delikatnych i niekoniecznie trwałych. Daleko im do serialowego perfekcjonizmu Ane Crabtree, ale jednocześnie wystarczająco blisko, by nie móc pomylić tego stroju z jakimkolwiek innym. Stosunkowo niewielkim nakładem sił można więc zrobić coś, co będzie w wymowie takie samo jak kostiumy z "Opowieści podręcznej".
Dr Alicja Raciniewska: - Te stroje nie są podręczne, ale poręczne… do zrobienia. Dla protestu zawsze jest ważne, czy ten strój jest możliwy do wykonania przez wiele osób. Tak było przy Czarnych Protestach. Każdy mógł się ubrać na czarno i stać się częścią społeczności protestującej. Z podręcznymi, owszem, jest nieco trudniej, ale to wykonalne.
Warszawa, ulica Świętokrzyska, 26 października 2020 roku. Od kilku dni codziennie w dziesiątkach miast i miasteczek w Polsce trwają protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że aborcja w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu jest niezgodna z ustawą zasadniczą. W centrum stolicy, pośród dziesiątek protestujących, w charakterystycznym kostiumie idzie aktorka Julia Wróblewska. - Kostium zrobiłam sama. Sukienkę kupiłam, a czapeczkę zrobiłam z tektury i skrawka bawełny. Spędziłam nad tym może pół dnia, więc nie było to jakieś bardzo wymagające czasowo. Przede wszystkim włożyłam w to trochę emocji - relacjonuje dzisiaj. W rękach trzymała wtedy transparent "Nie będę waszą podręczną".
.- Dlaczego tak się ubrałam? Był to krótki okres czasu, od kiedy przeczytałam książkę Margaret Atwood. Słysząc ten wyrok, pomyślałam, że mogłabym się stać jedną z podręcznych i musieć donosić dziecko dla państwa za wszelką cenę, bez względu na to, jak się czuję. Poczułam się, jakbym była jakąś nic nie wartą jednostką, która ma służyć tylko jakiejś idei, którą nasza partia rządząca uznała za słuszną - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl.
Podręczna przegląda się w lustrze
"Powieść to zwierciadło przechadzające się po gościńcu" - mawiał przed wiekami Stendhal. Śmiało można powiedzieć, że dziś rolę XIX-wiecznej literatury, o której myślał francuski pisarz, pełnią również seriale. W telewizyjnym czy komputerowym ekranie odbijają się nadzieje i lęki społeczeństwa, a niejednokrotnie odnajduje się tam również smutna codzienna rzeczywistość. Powieści oraz fabularne produkcje telewizyjne mogą oddawać nastroje społeczne i obrazować istotne dla tego społeczeństwa idee za pomocą fikcyjnych historii, a jednocześnie snuć hipotezy na temat tego, co może się wydarzyć, ujawniać nieznane powszechnie zjawiska lub pokazywać z innej strony nawet popularne zawody czy miejsca.
I dokładnie tak jest z "Opowieścią podręcznej". Kiedy Margaret Atwood pisała swoją najsłynniejszą powieść, w Białym Domu zasiadał Ronald Reagan, wyniesiony na polityczny szczyt przez współpracującą z Republikanami m.in. Moralną Większość (oryg. Moral Majority). Ta chrześcijańska organizacja założona przez protestanckiego fundamentalistę Jerry’ego Fallwella Seniora odgrywała kluczową rolę w latach 70. zarówno na scenie politycznej, jak i społecznej, sprzeciwiając się m.in. świeckim socjaldemokratom, postępującej emancypacji kobiet i potępiając osoby homoseksualne. W Gileadzie wiele z myśli tej ówczesnej skrajnej amerykańskiej prawicy - uzupełnionej o rygorystyczne zwyczaje rodem z purytańskich kolonii - staje się więc obowiązującym prawem. Z drugiej strony "Opowieść podręcznej" jako tekst kultury zaczęła właśnie nie tylko odbijać (nawet jeśli w celowo hiperbolicznym charakterze) rzeczywistość, ale też sama odbijać się w niej.
Pamięć o wykreowanym świecie Atwood ożywił serial, dodatkowo trafiający na ekrany na początku prezydentury Donalda Trumpa, który - jak ujawniono w kampanii - przed laty przechwalał się, jak można "łapać kobiety za cipki" oraz przy nabierającym powoli rozpędu ruchu Me Too. I to właśnie w takiej atmosferze serialowy strój głównej bohaterki walczącej z gileadzkim patriarchatem stał się nieodłącznym elementem protestów wobec ograniczania praw kobiet na całym świecie. Światy realne i wymyślone nieustannie ze sobą rezonują, a napięcie między nimi przepływa dwutorowo: rzeczywistość rzutuje na fikcję, sprawiając, że ta chce albo jak najprecyzyjniej, albo przynajmniej metaforycznie ją oddać, natomiast fikcja narzuca rzeczywistości swoją wizję świata, często mu bliską, ale jednak nie tożsamą.
Niemniej nie trzeba było czekać do premiery serialowej "Opowieści podręcznej", żeby zobaczyć popkulturowe inspiracje na protestach.
Tylko w ostatnich latach światową karierę zrobiła maska Guya Fawkesa z komiksu i filmu "V jak Vendetta" kojarzona z ruchem Anonymous czy maska Salvadora Dali spopularyzowana przez "Dom z papieru". W serialu będąca głównie symbolem odrzucenia kapitalizmu - szybko stała się znakiem ogólnego sprzeciwu wobec władzy. Tę samą rolę odgrywa coraz częściej widoczny po filmie z Joaquinem Phoeniksem w roli głównej makijaż znanego ze swojego anarchistycznego i nihilistycznego podejścia do życia Jokera.
Warszawa, ulica Wiejska, 4 czerwca 2023 roku, marsz Platformy Obywatelskiej. Spod Sejmu rusza ponad dwadzieścia podręcznych. Ustawione w jednej linii jedna za drugą przemierzają ulicę Jana Matejki, by dołączyć do marszu opozycji, tym razem już nie przypominając serialowego Gileadu tylko pojedynczymi strojami, ale tworząc wręcz scenę wyjętą z telewizyjnej produkcji, w której to zniewolone kobiety w większej liczbie pojawiały się na szkoleniach ciotki Lydii czy partycykucjach (egzekucjach, które są zmuszone wykonywać one same). "Na wielkim marszu dla ojczyzny byłam przez moment podręczną, bo dla mnie ten symbol zniewolenia kobiet był najbardziej spójny z tym, co robią kobietom politycy PiS" - pisała Grażyna Hanaf na portalu istotne.pl, podsumowując performens. Na koniec manifestacji - podobnie jak na wszystkich poprzednich - każda z podręcznych zrzuca czerwoną pelerynę i biały czepiec. Spod serialowego stroju wyłaniają się klasyczne t-shirty i jeansy, nijak nieprzypominające dystopii Margaret Atwood.
Agnieszka Czeredecka, która brała udział także i w tym proteście: - W momencie gdy zakładam ten strój, zawsze mam taką myśl, żeby jak najszybciej go z siebie zdjąć. I stąd na końcu, po tym, jak odczytamy cytaty z książki, skandujemy, zawsze zrywamy czepki i peleryny. Chcemy w ten sposób pokazać, że się na to, co zrobił PiS, nie zgadzamy. Żadna z nas nie chce chodzić w tym stroju, bo on jest symbolem tego całego zła wobec kobiet, które spotkało je w fikcyjnej rzeczywistości, ale za chwilę to może być - a moim zdaniem już trochę jest - rzeczywistość, którą mamy tutaj w Polsce.
Gilead to nie Polska, choć "Opowieść podręcznej", gdyby nie kraj nad Wisłą, mogłaby nigdy nie zostać opowiedziana. Podstawową inspiracją dla słynnej książki Atwood stały się często pomijane i niezbyt szeroko znane historie kobiet w trakcie II wojny światowej podejmujących walkę z nazistowskim okupantem. Jedną z nich jest właśnie Polka. Atwood zdradziła kulisy przed dwoma laty podczas spotkania na festiwalu Literacki Sopot, co spisały wówczas "Wysokie Obcasy". ""Opowieść podręcznej" oparta jest między innymi na historii spotkanej przeze mnie Polki, która uczestniczyła w ruchu oporu. Kiedyś powiedziała mi, abym modliła się o to, żeby nigdy nie stać się bohaterką. A to dlatego, że zwykle dzieje się to w czasie potwornych zdarzeń, jak na przykład wojna. (...) Opowieści o ucieczkach w czasie wojny, którymi raczyli mnie moi polscy sąsiedzi, są we mnie głęboko. Byłam dzieckiem, kiedy ich słuchałam" - opowiadała.
Pierwszy protest polskich podręcznych odbył się latem 2017 roku, kiedy Polskę odwiedził ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Choć była to dopiero jego pierwsza wizyta w Warszawie, jego reputacja jako osoby niestroniącej od seksistowskich komentarzy, była rzecz jasna znana już po drugiej stronie oceanu. "Polski rząd obiecał przywitać go z otwartymi ramionami. My, polskie kobiety, mamy jednak nieco inny pomysł na to, jak przywitać tego "naczelnego seksistę wolnego świata" - można było przeczytać w mediach społecznościowych w zaproszeniu do udziału w wydarzeniu "Podręczne witają Trumpa".
Na pomysł organizacji protestu w serialowych strojach wpadła - wówczas jeszcze powszechnie nieznana i będąca poza parlamentem - partia Razem. To w jej siedzibie przy ulicy Jezierskiego 7 w Śródmieściu w przeddzień wizyty amerykańskiego prezydenta przygotowywano kostiumy. "Zachęcamy do przynoszenia czerwonych materiałów - niech te stare, schowane na dnie szafy zasłonki w końcu się na coś przydadzą. Udostępnimy maszyny do szycia, czepki zrobimy z tektury i wstążek" - zapowiadano.
Następnego dnia kilkanaście polityczek partii Razem witało Trumpa w czerwonych pelerynach z tkaniny i papierowych białych czepcach. "Te stroje, które tutaj widzicie, w Stanach Zjednoczonych stały się symbolem oporu. Oporu przeciwko władzy, która kobietami pogardza. Pochodzą one z książki i serialu "Opowieść podręcznej", w której władzę przejęli prawicowi fundamentaliści. Wypaczyli oni słowa Starego Testamentu i zgotowali kobietom straszliwy, brutalny rząd, który zabrał im wszystkie prawa. To jest nasz wyraz solidarności z wszystkimi kobietami na świecie. (...) Jesteśmy tutaj także dlatego, że Polki już raz udowodniły, że potrafią prawicowych fanatyków pogonić!" - grzmiała na manifestacji Barbara Wycisk z partii Razem.
Strój tytułowych podręcznych szybko stał się międzynarodowym symbolem protestu wobec rządów wprowadzających uderzające w kobiety prawo. Kobiety tak przebrane wychodziły na ulice nie tylko w Stanach Zjednoczonych (tak jak w Polsce w ramach sprzeciwu wobec postawy Donalda Trumpa), ale i w wielu innych krajach. W Argentynie przy okazji wprowadzania ustawy liberalizującej prawo aborcyjne, w Irlandii podczas kampanii dotyczącej zmiany konstytucji, mającej następnie pozwolić na uchwalenie nowej ustawy dotyczącej przerywania ciąży, w Anglii na znak solidarności z Irankami karanymi za "niestosowne" stroje przez "policję moralności"”, a w Izraelu, by sprzeciwić się godzącej w sędziowską niezależność i demokratyczne standardy państwa prawa reformie Sądu Najwyższego. Poza kostiumami niemal wszystkie te demonstracje miały jeszcze jeden wspólny punkt - transparenty z łacińską sentencją "Nolite te bastardes carborundorum", co można przełożyć jako "Nie daj się zgnębić sukinsynom".
Toruń, ulica Grudziądzka 17, 25 lipca 2023 roku, Komenda Miejska Policji. Po tym, jak "Fakty" TVN opowiedziały historię pani Joanny z Krakowa, która została otoczona w szpitalu kordonem policji po zażyciu środków poronnych, pod toruńskim komisariatem - podobnie jak w wielu miastach Polski - ustawia się grupa protestujących kobiet. "Aborcja zawsze i wszędzie, była, jest i będzie!" -skandują wszystkie, choć kilka z nich zwraca szczególną uwagę. Wyróżniają się znanym już od lat i w Polsce czerwono-białym strojem.
- Traktują nas jak inkubatory, nie osoby, tylko - jak ostatnio ujęło to środowisko bliskie Konfederacji - "część dobytku". Jesteśmy po prostu rzeczami, które mają rodzić. Nieważne, czy to ma być zdrowe dziecko, czy chore dziecko, czy chcemy, czy nie chcemy. Tak jak w przypadku Pani Joanny. Została wtedy bardzo źle potraktowana, więc znów poczułam, że musimy wyjść na ulicę i w ten sposób zaprotestować - mówi Magdalena Grzelak z Toruńskiej Brygady Feministycznej.
- Ubranie tego stroju było dla mnie prawdziwym przeżyciem. Szczerze mówiąc, popłakałam się, kiedy go ubrałam i kiedy wyobraziłam sobie, że takie państwo jak Gilead może rzeczywiście istnieć i możemy zostać zmuszone do życia w kraju totalitarnym. To była dla mnie olbrzymia trauma. Szok, jaki wywołało włożenie tego kostiumu, był okropnym uczuciem. I oczywiście wkładanie stroju podręcznej jest wyolbrzymieniem, ale jednocześnie to po prostu zobrazowanie tego, w jaki sposób się nas traktuje - podsumowuje.
Autorka/Autor: Dawid Rydzek
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Saeed Qaq/SOPA Images/LightRocket/Getty Images