|

Narodowe święto, które nie dzieli, i superbohaterowie na miarę naszych potrzeb

SLK_9351
SLK_9351
Źródło: Akademia Superbohaterów

Nie nosili peleryn, nikt z nich nie produkował pajęczyn i nie miał lasera w oczach. A jednak robili to samo, co komiksowi superbohaterowie: ratowali świat i ludzkość z opałów. Polscy naukowcy i naukowczynie mają dziś swoje święto. Znacie ich? No, to możecie już świętować! Nie znacie? To zapraszamy, warto zapoznać się trochę bliżej przed imprezą.

Artykuł dostępny w subskrypcji

"A będzie wtedy wolne?"

To pytanie, które zadawano mi najczęściej, gdy zimą 2020 roku informowałam, że będziemy mieli nowe święto narodowe.

Odpowiedź nie wszystkich satysfakcjonowała. "Nie, Dzień Nauki Polskiej, nie będzie dniem wolnym od pracy".

Grupa posłów pod przewodnictwem Michała Wypija z Porozumienia przekonywała w uzasadnieniu: "Dzień Nauki Polskiej stanie się wyrazem najwyższego uznania dla dokonań rodzimych naukowców w ponad 1000-letniej historii naszego narodu i państwa. Co więcej - ich odkrycia nieraz wywierały przemożny wpływ na bieg dziejów całej ludzkości. Wpisują się także w przyrodzone człowiekowi dążenie do prawdy, dobra i piękna - a tym samym poznania i zrozumienia otaczającego nas świata i siebie samych". Posłowie podkreślali też, że "przez stulecia nauka stanowiła kluczowy impuls do rozwoju intelektualnego, społecznego i gospodarczego".

Posłowie chcą nowego święta
Posłowie chcą nowego święta. Ma być obchodzone 19 lutego
Źródło: "Fakty po południu" TVN24

Na święto wybrano 19 lutego - dzień urodzin Mikołaja Kopernika - ale według ministerialnych danych powody do świętowania miało mieć tego dnia znacznie więcej osób, niekoniecznie bezpośrednio z astronomem związanych. W Polsce mamy ponad 81 tysięcy naukowców i naukowczyń, pracujących w przeszło 600 placówkach. 

W tym roku święto wypada w sobotę - więc mamy akurat wolne i śmiało możemy z nimi świętować! 

Ale najpierw krótkie ćwiczenie - policzcie w głowie, bez zaglądania do internetowej wyszukiwarki i z ręką na sercu - ilu znacie tych naszych naukowców i naukowczyń? No, właśnie.

W szkole nie mówili...

Współczesna szkoła niespecjalnie poprawia te statystyki. Gdy jeszcze istniały gimnazja, a dzieci w klasach od 4. do 6. uczyły się przyrody, w podstawie programowej do tego przedmiotu był obowiązkowy punkt "polscy badacze i ich odkrycia". A tam wymienione wprost kilkanaście nazwisk, który każdy uczeń i uczennica w Polsce znać musieli: Mikołaj Kopernik (system geocentryczny), Maria Skłodowska-Curie (badania nad promieniotwórczością), Ignacy Łukasiewicz (początki przemysłu naftowego), Karol Olszewski i Zygmunt Wróblewski (skroplenie azotu), Kazimierz Fajans (badania nad pierwiastkami promieniotwórczymi), Kazimierz Funk (odkrycie witamin), Rudof Weigl (odkrycie szczepionki przeciwko durowi plamistemu), Paweł Edmund Strzelecki (badacz Australii), Jan Dybowski (badacz Afryki), Ignacy Domeyko (badacz Chile), Jan Czerski i Aleksander Czekanowski (badacze Syberii).

Fragment podręcznika do fizyki autorstwa Marcina Brauna i Weroniki Śliwy
Fragment podręcznika do fizyki autorstwa Marcina Brauna i Weroniki Śliwy
Źródło: Archiwum Marcina Brauna

Wraz z likwidacją gimnazjów przyroda niemal zniknęła z podstawówek (została już tylko w 4. klasie), a wraz z nią zniknęły też wyszczególnione w punkcie o naukowcach nazwiska.

To nie oznacza, że dziś dzieci w ogóle nie uczą się o Łukasiewiczu czy Domeyce, ale to, czy poznają i zapamiętają ich nazwiska oraz dokonania, właściwie zależy już tylko od nauczycieli.

Pewne jest, że trochę mogą nauczyć się o naukowcach na historii. Ale tylko dwa nazwiska poznają ze stuprocentową pewnością. Nowa podstawa programowa zakłada, że w czwartej klasie dzieci będą uczyły się o postaciach i wydarzeniach "o doniosłym znaczeniu dla kształtowania polskiej tożsamości kulturowej". To właśnie wtedy poznają bliżej Mikołaja Kopernika i krakowskich żaków, a także laureatkę Nagrody Nobla Marię Skłodowską-Curie - jedyną Polkę, której przyznano to wyróżnienie w dziedzinie nauk ścisłych.

W kolejnych latach będą musieli też nauczyć się o "najważniejszych osiągnięciach kulturalnych i naukowych Polski w okresie międzywojennym". Których dokładnie? Tego podstawa już nie określa, a wiele zależy właśnie od nauczycieli. 

Od nich całkiem często słysze, że "może to i lepiej". Bo edukacja zwykle przebiega najlepiej tam, gdzie więcej swobody. I na szczęście wielkie naukowe nazwiska da się "przyczepić" do naprawdę różnych tematów i przedmiotów.

Skłodowska-Curie była dwukrotną laureatka Nagrody Nobla (materiał Faktów z 11.07.2017 r.)
Skłodowska-Curie była dwukrotną laureatka Nagrody Nobla (materiał z 11 lipca 2017 roku)
Źródło: "Fakty z zagranicy" TVN24 BiS

Ale mogą!

Na przykład historyczka z Warszawy Maria Weronika Kmoch z uczniami liceum rozmawia o Józefie Rotblacie. Nie jest podręcznikową postacią, zresztą nauczycielka rzadko z nich korzysta, ale, jak sama mówi, "lubi człowieka". - Mówię o nim na zajęciach o polityce historycznej i pamięci społecznej - zdradza.

Ten polski fizyk i radiobiolog żydowskiego pochodzenia, współtwórca pierwszej bomby atomowej, ale też laureat Pokojowej Nagrody Nobla (1995), miał być patronem pewnej planowanej instytucji. - Została zaprojektowana, ale nie powstała - zastrzega nauczycielka.

Chodzi o Instytut Rozbrojenia Kultury i Zniesienia Wojen, który miał powstać pod placem Piłsudskiego w Warszawie i zostać symbolicznie połączony z Grobem Nieznanego Żołnierza. Celem była zmiana postrzegania placu jako przestrzeni symbolicznej władzy i dominacji, zmiana podtrzymywanej w zbiorowej pamięci kultury wojny na dialog. Przedsięwzięcia, antypomnika wojny, nie udało się jednak zrealizować. - Uczniostwo, gdy się o tym dowiaduje, żałuje niewykorzystanego potencjału miejsca i symboliki patrona - mówi nauczycielka.

Biolożka Agnieszka Łabencka z SP nr 141 w Warszawie uczy swoich podopiecznych o Kazimierzu Funku, Ludwiku Hirszfeldzie (twórcy polskiej szkoły immunologicznej) oraz Hilarym Koprowskim (odkrywcy i twórcy pierwszej w świecie skutecznej szczepionki przeciwko wirusowi polio). Tej trójki nie ma w podręcznikach, z których korzysta Agnieszka, ale, jak sama mówi, "realizuje w ten sposób wątki patriotyczne". Tak, na biologii.

DNA_FIXED2
Dr hab. Magdalena Spólnicka: ślady biologiczne są jak świadek zbrodni
Źródło: TVN24 Łódź

Joanna Parchoć, nauczycielka wychowania fizycznego ze Sportowej Szkoły Podstawowej nr 14 w Poznaniu, naukowców, a właściwie naukowczynię zaprosiła na swoją lekcję wychowawczą. Zdalna edukacja trochę jej w tym pomogła. - Mieliśmy łączenie z doktorką fizyki Adrianną Wawrzyniak z Narodowego Centrum Promieniowania Synchrotronowego "Solaris" - cieszy się Joanna. Lekcja była nagrodą dla Igora Zielińskiego, ucznia, który wygrał konkurs z fizyki i interesuje się promieniami. Te dla jego nauczycielki Joanny są, jak sama przyznaje, "czarną magią". Ale to nie powstrzymało jej przed rozwinięciem tematu.

- Chciał zwiedzić krakowskie Solaris, więc Ada oprowadziła go i resztę klasy wirtualnie po obiekcie. Lubię zaskakiwać uczniów - cieszy się nauczycielka.

Było jej nieco łatwiej, bo doktorka Wawrzyniak to prywatnie jej siostra cioteczna. - Ja jestem "fizyczna" inaczej - dodaje ze śmiechem Parchoć. - Ale za to może kiedyś Igor tak jak Ada będzie pracował jako naukowiec.

Marcin Braun, autor podręczników do fizyki, wraz ze współautorką Weroniką Śliwą zadbali o to, by uczniowie poznali nie tylko Kopernika i Skłodowską. W opracowanych przez niego książkach przeczytają też o Marianie Smoluchowskim (pionierze fizyki statystycznej), Andrzeju Trautmanie (specjaliście od czasoprzestrzeni i grawitacji) oraz Aleksandrze Wolszczanie (astronomie, współodkrywcy pierwszych planet pozasłonecznych).

Fragment podręcznika do fizyki autorstwa Marcina Brauna i Weroniki Śliwy
Fragment podręcznika do fizyki autorstwa Marcina Brauna i Weroniki Śliwy
Źródło: archiwum Marcina Brauna

- Na zajęciach pewnie jeszcze będę opowiadał o Andrzeju Draganie i jego odkryciu, wspólnym z Arturem Ekertem - zdradza Braun. I dodaje: - W podręczniku nie napiszę, bo to jednak daleko od szkolnej fizyki. A uczniowie zrozumieją albo nie, ale przynajmniej zapamiętają, że fizyk może być też wybitnym fotografikiem i dostać nagrodę za teledysk zespołu Behemot.

"Zbuntowany fizyk znalazł eleganckie rozwiązanie kwantowej tajemnicy" - tak magazyn "Wired" zatytułował tekst o nowej teorii, której współtwórcami są wspomniani przez Brauna naukowcy. Niestety, nie tylko dla uczniów liceów ta teoria może być zbyt skomplikowana do prostego wytłumaczenia. Wybaczą państwo, na razie mogę odesłać tylko do wykładów profesora Dragana na YouTube. Znawcy twierdzą, że wykładowcą jest równie genialnym, co fizykiem.

A słyszeliście o...?

Po co nam ta cała wiedza o polskich naukowcach? - pytam popularyzatora nauki Tomasza Rożka, którego kanał "Nauka. To lubię" śledzi na YouTubie blisko 580 tys. widzów. 

- To po prostu superbohaterowie i superbohaterki na miarę naszych potrzeb - odpowiada krótko, by po chwili już snuć opowieść o wielkich ludziach i ich niesamowitych przygodach.

Tomasz Rożek jest popularyzatorem nauki
Tomasz Rożek jest popularyzatorem nauki
Źródło: Akademia Superbohaterów

- Nie tak dawno ktoś mi powiedział: "Szkoda, że ci nasi naukowcy nie są znani szerzej, bo właściwie kojarzymy ich tylko z nazw ulic" - wspomina Rożek. - A ja sobie pomyślałem wtedy: chwilę, ile tych nazw jest? Przecież tak naprawdę niewiele. Gdzieś tam jest ulica Marii Skłodowskiej, Kopernika, w kilku miejscach słyszałem o ulicy Jana Czochralskiego czy Ignacego Łukasiewicza. I w zasadzie na tym się kończy - wzdycha.

Ta rozmowa skłoniła go do tego, by stworzyć listę naukowych gwiazd. - Zacząłem przeglądać różne książki i nagle zaczęły się te nazwiska mnożyć - opowiada. - Niektóre, owszem, słyszałem już wcześniej, ale zacząłem się zastanawiać: czy inni też o nich wiedzieli? Taki na przykład biolog Rudolf Weigl, genialny fizyk Stanisław Ulam czy matematyk Stefan Banach - zaczyna wyliczać Rożek i jakby nigdy nic automatycznie przechodzi do anegdotek z życia Banacha. 

- To był niezwykle ciekawy, ekscentryczny człowiek. Żeby w ogóle zrobić doktorat z matematyki, trzeba było go wciągnąć w pewną pułapkę - zaczyna. - On tak bardzo nie poważał kwestii formalnych i uznawał je za stratę czasu, że aby mógł się swobodnie poruszać w strukturach uczelni, jego współpracownicy musieli go pewnego dnia zwabić do sekretariatu. Zrobili to pod pretekstem tego, że przyjechał jakiś gość z Warszawy i chce koniecznie zobaczyć jakiś dowód matematyczny. Banach tam poszedł, wziął kredę, wyprowadził, co trzeba, a na koniec okazało się, że ten gość to tak naprawdę komisja doktorska, a Banach właśnie obronił doktorat.

Nie zdążę nawet się zaśmiać, a Rożek opowiada już o kolejnym naukowcu. - Są też takie postaci, które nie są kojarzone z nauką - zaczyna. - Na przykład Ignacy Mościcki, który, owszem, był prezydentem w międzywojennej Polsce i to pewnie wszyscy wiedzą. Ale pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę, że był genialnym chemikiem i zarobił wcześniej mnóstwo pieniędzy na technologiach chemicznych - dodaje.

Prezydent Mościcki apeluje do Narodu
Prezydent Mościcki apeluje do Narodu
Źródło: TVN24

Co łączy Banacha i Mościckiego? Rożek obu umieścił w swojej książce i grze karcianej "Akademia Superbohaterów". Ale nie tylko to.

- Superbohaterowie mają jakieś moce, które pomagają im ratować świat przed problemami. Najczęściej takimi, w które ludzie sami się wpakowali. Czy nie tym właśnie zajmują się naukowcy? Pomagają nam funkcjonować w świecie, niejednokrotnie wyciągając nas z opresji - śmieje się Rożek.

Nie wszyscy rodzą się geniuszami

Jak zauważa, polscy superbohaterowie to często osoby o barwnych biografiach. - Ale też ludzie, którzy niekoniecznie urodzili się z jakimiś zdolnościami, których my nie moglibyśmy mieć - zastrzega. I dodaje: - Stali się genialnymi naukowcami, ale wcześniej też miewali kłopoty w szkole. Do tego wielu z nich żyło w nieporównywalnie trudniejszych niż nasze kontekstach historycznych.

I już po chwili opowiada mi o Marii Skłodowskiej. - Pochodziła z naprawdę biednej rodziny, ale obie z siostrą Bronisławą bardzo chciały się uczyć - mówi Tomasz Rożek. - Umówiły się, że najpierw Bronisława pojedzie do Paryża, a Maria będzie w tym czasie pracowała na prowincji i przesyłała siostrze zarobione pieniądze. A potem siostra ściągnie Marię. I gdy ona już jechała do Paryża, to miał ze sobą bagaż, który mieścił się w małej torbie. Nic więcej! A zobacz, jak daleko doszła.

A właściwie doszły, bo Bronisława Dłuska - siostra naszej podwójnej noblistki - została pierwszą polską ginekolożką.

Te zdjęcia mówią za Skłodowską-Curie
Te zdjęcia mówią za Skłodowską-Curie
Źródło: TVN24

- Kiedy myślimy o komiksowych superbohaterach, widzimy ludzi biegających w pelerynach. Ktoś strzela z palca, ktoś inny potrafi wyprodukować sieć pajęczą - mówi Rożek. - A ja się staram przekonać młodych ludzi, że w naszym świecie też są superbohaterowie, którzy robią niesamowite rzeczy, nawet bez tych atrybutów. Jedni odkrywają pierwiastki, a inni na przykład budują mosty nad przepaściami, nad którymi, jak się jedzie pociągiem, to aż strach spojrzeć za okno.

Kim jest ten ostatni superbohater? To Ernest Malinowski, który budował mosty w Andach. W miejscach - jak zauważa Rożek - na które inni ludzie patrzyli mówiąc: "to jest niemożliwe". Centralna Kolej Transandyjska, przy której pracował polski inżynier, biegnie miejscami na wysokości nawet 5000 metrów.

Nieźle, co? Gotowi na dalszą podróż?

- Opowieść o odkryciach naukowych to powinna być historia o ludziach i ich drodze do tych odkryć - uważa Rożek. - Wydaje mi się, że jeśli chcemy inspirować młodych ludzi, to właśnie tak powinniśmy o tym opowiadać. Jesteśmy organizmami społecznymi i wierzę, że nie ma dla nas nic bardziej wiarygodnego niż historia drugiej osoby - podkreśla.

Premier jadący kolejką po linii wybudowanej przez Ernesta Malinowskiego
Premier Donald Tusk jadący kolejką linią wybudowaną przez Ernesta Malinowskiego
Źródło: TVN24

Co cię motywuje?

Rożek zauważa, że gdy pyta się ludzi nauki o to, czemu się tym zajmują - dlaczego badają geny, budują samoloty, konstruują mosty - to prędzej czy później dochodzi się do człowieka.

- Do tego, że chce pomóc człowiekowi. Na przykład gdzieś dotrzeć, kogoś uleczyć - mówi Rożek. I dodaje: - Ten człowiek jest tu cały czas w centrum zainteresowań, a w podręcznikach często tego człowieka nie ma. Tymczasem historia pozbawiona tego ludzkiego elementu staje się nudna, sztuczna, nieprawdziwa.

Do swojego projektu wybrał 30 bohaterów i bohaterek, których już wśród nas nie ma. Wśród nich niesamowite kobiety, jak profesorka Zofia Kielan-Jaworowska znana paleontolożka czy Maria Czaplicka, antropolożka, która zajmowała się ludami Syberii.

Wierzy, że ich poznanie może zainspirować kolejnych młodych badaczy i badaczki.

- Pasja do nauki zwykle nie zaczyna się, gdy człowiek jest już dorosły, tylko właśnie wtedy, gdy jest dzieckiem - mówi Rożek. - I wcale nie chodzi o to, że musi mieć dom jak inkubator, gdzie rodzice podsuwają mu wszystko pod nos. Ale rzeczywiście potrzebny jest rodzic czy opiekun, który nie podcina skrzydeł, lecz tych skrzydeł dodaje.

Bohaterowie gry "Akademia Superbohaterów"
Bohaterowie gry "Akademia Superbohaterów"
Źródło: Akademia Superbohaterów

- A co ze szkołą? - pytam.

- Jej ogromnym wyzwaniem jest podtrzymywanie tej pasji - mówi Rożek. - Często można usłyszeć rodziców mówiących: "moje dziecko było takie ciekawe, gadatliwe, ale poszło do szkoły i to się skończyło". To jednak nie jest uczciwe postawienie sprawy, bo akurat w momencie, gdy dzieci idą do szkoły, zaczyna się też przebudowywać ich mózg. Z tego chłonącego wszystko mózgu, zainteresowanego dziś gwiazdami, jutro dinozaurami, a pojutrze chcącego być piratem, po prostu zaczyna się kierunkować. To akurat nie jest wina samej szkoły - dodaje.

Do świata nauki istnieje jeszcze jeden bilet. Rożek przekonał się o tym, gdy kilka lat temu pracował nad wywiadami z naukowcami, które zebrał w książce "Nauka. Po prostu". - Każdemu z nich zadawałem kilka identycznych pytań, a jedno z nich brzmiało: jak to się wszystko zaczęło? - opowiada. - To byli ludzie z różnych światów, dziedzin, w różnym wieku. Nie znali się i nie mogli na to umówić, a właściwie wszyscy odpowiadali to samo: "zaczęło się od książki". Dostali ją od mamy, dziadka, za dobre wyniki w szkole. Ale na tym podarunku się nie kończyło. Bo dziecko pozostawione z samą książką to za mało. Później był ten kluczowy moment: czytanie z tatą czy babcią, wspólne zgłębianie tego, co w tej książce znaleźli - dodaje.

Niech będzie radośnie

Z Rożkiem rozmawiałam kilka dni przed jego wylotem do Dubaju, gdzie naszych naukowych superbohaterów zamierzał przedstawić na wystawie światowej Expo. Karty i książkę przetłumaczył już nie tylko na język angielski, ale również arabski i chiński.

Co dzieciom z odległych zakątków świata z polskich naukowców? - Superbohaterowie są uniwersalni i niezależni od kultury, z której pochodzi ten, kto ich ogląda - mówi Rożek. - Japonia, Australia czy Kanada, tam każdy wie, kim jest Spider-Man, a kim Wonder Woman. Widziałem, jak moimi kartami bawią się amerykańskie nastolatki w Waszyngtonie i jak na widok Kopernika ktoś krzyczy, patrz, on wygląda jak Doktor Strange. I cieszę się, bo chciałem, żeby tak to zadziałało. Te postaci są superbohaterami niezależnie od ich pochodzenia, ale i ich oglądających - dodaje.

Tomasz Rożek stworzył "Akademię Superbohaterów"
Tomasz Rożek stworzył "Akademię Superbohaterów"
Źródło: Akademia Superbohaterów

Rożkowi zależy, byśmy pokazywali Polskę w świecie nie tylko przez pryzmat Chopina i kolorowych ludowych strojów, ale też naszych naukowców. To tak zwana science diplomacy.

Jak chciałby obchodzić Dzień Nauki Polskiej? - Chciałbym bardzo, żeby to było święto radosne i z dumą. Mamy już inne święta narodowe, które służą zadumie, refleksji czy oddaniu hołdu. Niekiedy, niestety, nas konfliktują. A ja chciałbym, żeby to było inne święto - radosne, pokazujące dobre wzorce, żeby to było święto, które dodaje młodym ludziom skrzydeł.

A jak świętuje? W Dubaju miała premierę gra mobilna o polskich superbohaterach, którą Rożek opracował wraz ze swoją Fundacją Nauka. To Lubię. To nie jest internetowa wersja gry karcianej, tylko gra przygodowa, z lekkim rysem fantasy. Pełna przygód, tajemnic i, a jakże, nauki! Gra jest darmowa.

Czytaj także: