Były szef SLD Grzegorz Napieralski odwołał się od marcowej decyzji sądu partyjnego, który zdecydował, że nie będzie mógł on przez 3 lata sprawować żadnych funkcji w Sojuszu. Napieralski liczy, że tym razem zostanie uniewinniony.
Napieralski został w styczniu tego roku zawieszony przez zarząd krajowy SLD w prawach członka partii za krytyczne wypowiedzi pod adresem SLD i działanie na jej szkodę. Zarzucano mu, że w swych wypowiedziach oceniał, iż partia nie ma już szans i trzeba zakończyć jej działalność.
Sprawa została skierowana do rozpatrzenia przez krajowy sąd partyjny, który zebrał się 30 marca. Reprezentujący zarząd SLD Wojciech Szewko zapowiadał wniosek o usunięcie Napieralskiego z partii; sąd zdecydował jednak, że nie będzie on mógł przez 3 lata pełnić funkcji w partii.
"Nie rozumiem decyzji sądu"
Napieralski podkreślił, że nie rozumie, dlaczego stawiane przez niego publicznie pytania o strategię i przyszłość SLD spotkały się z taką reakcją partii. - Nie zrobiłem nic złego, 20 lat jestem w SLD - w tym czasie nasza formacja zmieniała logo, nazwę. Byliśmy partią, koalicją, nazywaliśmy się SdRP, SLD; Lewica i Demokraci, czy SLD - Lewica Razem. Moja refleksja nad nazwą, czy szyldem, programem i ludźmi jest czymś normalnym w demokracji, szczególnie w lewicowej partii, dlatego nie rozumiem decyzji sądu - powiedział Napieralski. Dlatego też - jak dodał - złożył do sądu partyjnego odwołanie od marcowego rozstrzygnięcia. - Wnoszę o uniewinnienie i tylko taki wyrok mnie interesuje - zaznaczył b. szef Sojuszu. Zgodnie z regulaminem sądów partyjnych SLD, żeby rozpatrzeć odwołanie sąd zbiera się w innym składzie osobowym; w regulaminie nie ma mowy o ewentualnym terminie zebrania się sądu II instancji.
"Postępowanie od samego początku nieważne"
W treści swego odwołania Napieralski stwierdza m.in., że marcowa decyzja sądu partyjnego narusza przepisy statutu partii, a ponadto art. 54 konstytucji, który gwarantuje każdemu wolność wyrażania swoich poglądów oraz art. 8 ustawy o partiach politycznych, który stanowi, że partie kształtują swoje struktury oraz zasady działania zgodnie z zasadami demokracji. B. szef Sojuszu dowodzi w swym odwołaniu, że całe postępowanie przed sądem partyjnym było "od samego początku nieważne". - Przewodniczący SLD (Leszek Miller) doprowadził do podjęcia przez Zarząd Krajowy SLD (...) uchwały o zawieszeniu mnie w prawach członka partii bez wymaganego statutem skierowania do sądu partyjnego wniosku o ukaranie mnie wraz załączoną uchwałą wskazującą pełnomocnika Zarządu - wskazuje Napieralski. Według niego, nie doszło też do "skutecznego skierowania sprawy do sądu partyjnego ani złożenia wniosku o ukaranie, ponieważ został on złożony do niewłaściwego sądu, tj. Krajowego Sądu Partyjnego". - Natomiast art. 16 Regulaminu sądów partyjnych SLD stanowi, że wniosek o ukaranie członka partii składa się do wojewódzkiego sądu partyjnego - przekonuje b. lider Sojuszu.
"Mój głos był wołaniem o powagę"
Napieralski uważa ponadto, że w jego wypowiedziach "nawołujących do refleksji po wyborach samorządowych, do wyciągnięcia wniosków, do rezygnacji z niezrozumiałej beztroski i zmierzenia się z odpowiedzialnością przez władze partii, nie ma nic, co by szkodziło współcześnie rozumianej, demokratycznej, lewicowej partii". - Mój głos był wołaniem o powagę w momencie realnego zagrożenia nieobecnością lewicy na polskiej scenie politycznej - podkreśla polityk. W marcu Napieralski złożył ponadto w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew o uznanie nieważności uchwały, na mocy której został zawieszony w prawach członka partii, bo według niego została ona przyjęta w sposób sprzeczny ze statutem partii. Napieralski wysłał też do partii wniosek o zawieszenie i ukaranie szefa SLD Leszka Millera.
Autor: eos/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24