Najlepszy alpejczyk w Polsce, Maciej Bydliński, nie otrzymał wsparcia finansowego na treningi od Polskiego Związku Narciarskiego. Pieniądze na ten cel zbiera więc w internecie. Kibice chętnie pomagają, a kciuki trzyma Adam Małysz. Materiał "Faktów" TVN.
Pochodzący ze Szczyrku Maciej Bydliński właśnie zakończył swój najlepszy sezon. - Może nie są to oszałamiające wyniki jak na skalę światową, ale w Polsce są to najlepsze wyniki osiągane przez mężczyznę od 13 lat - mówi 27-letni Bydliński.
Mimo dobrych wyników narciarz nie otrzymał pieniędzy na treningi od Polskiego Związku Narciarskiego. Zaproponowano mu za to pracę na etacie trenera-demonstratora.
Zdaniem ekspertów Bydliński nie powinien jeszcze kończyć kariery. - To jest najlepszy wiek do osiągania dobrych rezultatów - ocenia Jarosław Konior, dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku.
Narciarz się nie poddaje, a pieniądze na treningi zaczął zbierać w internecie. Jak wyjaśnia, zachęciła go do tego m.in. popularność narciarstwa wśród Polaków.
- Pomyślałem, czemu nie spróbować. Może ludzie mi pomogą - wytłumaczył swoją decyzję Bydliński.
Sportowiec zebrał już 20 tys. zł. Wciąż brakuje mu jednak 10 tys. Kolejne wpłaty deklarują nie tylko kibice, ale i jego konkurenci ze stoku. Jak przyznaje Bydliński, to właśnie od nich otrzymuje największe wsparcie.
- Przygarniają mnie na treningi. Przez ostatni tydzień trenowałem z pierwszą kadrą Kanady, z Włochami - mówi.
Historia Małysza
W podobnej sytuacji wiele lat temu był Adam Małysz.
- Pod pachą mnie przemycali do pokoju, bo nie było nas stać żeby wynająć pokój 3-osobowy - wspomina.
Na pierwszy Turniej Czterech Skoczni pojechał za 2 tys. marek (była niemiecka waluta - red.) zebranych przez miejscowych biznesmenów.
- Ktoś tam sobie wymyślił, że w tym wieku, to on (Bydliński - red.) postępu już nie zrobi, więc nie warto w niego inwestować. Ale w co inwestować, jeśli w tym momencie nie mamy lepszych "zjazdowców" i przydałoby się, żeby ktoś Polaków reprezentował - zauważa.
Autor: mb/tr / Źródło: tvn24