Ministerstwo Spraw Zagranicznych odwołało wszystkich konsulów odpowiedzialnych za wydawanie wiz w Łucku na Ukrainie. Kontrola w konsulacie wykazała m.in. stosowanie nieuzasadnionych preferencji dla niektórych interesantów. Śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy wydawaniu wiz prowadzi też Prokuratura Apelacyjna w Katowicach.
Na piątkowej konferencji prasowej z udziałem m.in. Mirosława Gajewskiego kierującego Departamentem Konsularnym MSZ poinformowano, że w ostatnich dniach w Konsulacie Generalnym RP w Łucku eksperci konsularni z MSZ przeprowadzili kontrolę procesu wizowego. Wykazała ona szereg nieprawidłowości - stosowanie nieuzasadnionych preferencji przy wydawaniu wiz w stosunku do niektórych cudzoziemców oraz brak nadzoru nad działalnością outsourcingowego punktu wizowego.
Szybkie decyzje
Kontrolę zakończono w czwartek 9 sierpnia, a decyzje personalne zapadały dzień później czyli w piątek rano. Jak poinformował rzecznik resortu Marcin Bosacki, kierownik wydziału wizowego po odwołaniu do Polski został zwolniony ze służby zagranicznej. Pozostali konsulowie byli pracownikami kontraktowymi, w związku z tym odwołanie ich do Polski skutkuje tym, że automatycznie przestają pracować w MSZ.
"Opcja zerowa"
- Jeśli chodzi o konsula generalnego, jego przyszłość zostanie ustalona po odwołaniu do Polski. Natomiast jemu nie zarzucamy nieprawidłowości, tylko brak nadzoru - powiedział dziennikarzom Marcin Bosacki. Mirosław Gajewski z Departamentu Konsularnego MSZ tłumaczył na piątkowej konferencji, że nieprawidłowości, jakie wykazała kontrola, dotyczyły preferencyjnych terminów wydawania wiz. Jak podkreślił, zastosowana tzw. "opcja zerowa", czyli odwołanie wszystkich konsulów wizowych jest pochodną obowiązującej w MSZ zasady "zero tolerancji dla korupcji".
Nieprawidłowości - Wizy wydajemy praktycznie każdemu, kto się po nie zgłasza - więc nie jest kwestią załatwienie tego, żeby dać wizę komuś, kto inaczej by tej wizy nie dostał. Decyduje czas - powiedział Gajewski. Jak tłumaczył, w tej chwili osoby rejestrujące się w konsulacie mają terminy wyznaczone na październik. Konsulaty stosują też tzw. ekspres dla osób, które udają się w sprawach losowych, dla dziennikarzy, czy gości instytucji państwowych. - Gdyby ta procedura była transparentna i jednolita, to nie byłoby problemów. Natomiast z analizy akt wynikało, że konsulowie uznaniowo dawali tego typu przywileje różnego rodzaju interesantom - powiedział.
"Wirtualna sztuczna kolejka"
Z kolei podczas kontroli działania tzw. punktu outsourcingowego - stwierdzono powstanie "wirtualnej sztucznej kolejki". Polegała na tym, że choć punkt przyjmowania wiz miał miejsca na dzień następny, to interesantów informowano, że najbliższe miejsca są za tydzień. - Nie ma bezpośrednich dowodów, że ktoś z tego czerpał jakieś korzyści - podkreślił Gajewski, dodając, że to nie MSZ, a powołane do tego służby stwierdzą, czy doszło do korupcji. Gajewski dodał, jednak, że kontrola nie wykazała błędów samego systemu outsourcingu. - Nie chodzi o to, że outsourcing jest błędny. Chodzi o to, że konsulowie w 3,7 tys. wypadków zastosowali to preferencyjne traktowanie - podkreślił Gajewski. Na początku sierpnia "Gazeta Polska Codziennie" podała, że w konsulacie RP w Łucku na Ukrainie działała zorganizowana grupa, która trudniła się m.in. nielegalnym wydawaniem wiz prostytutkom.
Śledztwo prokuratorskie
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy wydawaniu wiz wjazdowych na teren Unii Europejskiej prowadzi od czerwca Prokuratura Apelacyjna w Katowicach. Dotychczas zarzuty - dotyczące poświadczenia nieprawdy w dokumentach - usłyszało pięć osób. Prokuratura nie ujawnia, o kogo chodzi. - Bliższe informacje, z uwagi na dobro postępowania, na tym etapie nie mogą być podane - powiedziała prok. Bożena Jaworek-Kaziród. Jak wynika z informacji przekazanej przez prokuraturę, w postępowaniu badane są nieprawidłowości przy wydawaniu wiz przez konsulaty RP na Ukrainie - wynika z tego, że chodzi nie tylko o jedną placówkę. Prokurator nie chciała tego jednak rozszerzyć. Postępowanie zostało początkowo wszczęte w Prokuraturze Okręgowej w Bielsku-Białej. Podstawą wszczęcia śledztwa była informacja z placówki Straży Granicznej w Żywcu.
MSZ wiedziało o sprawie
Mirosław Gajewski poinformował, że MSZ od pewnego czasu dysponowało informacjami o prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu w sprawie wyłudzania w konsulacie w Łucku polskich wiz przy wykorzystaniu fałszywych dokumentów. - W takim przypadkach MSZ nie podejmuje na ogół żadnych działań, żeby nie przeszkadzać w pracy naszym partnerom zewnętrznym. Jednakże po przedostaniu się do mediów informacji na temat tego postępowania uznaliśmy, że nie możemy dłużej czekać i skierowaliśmy do Łucka grupę kontrolną - tłumaczył urzędnik.
Zachować proporcje
Mirosław Gajewski zaapelował, aby zachować właściwe proporcje i nie oceniać całej polskiej służby konsularnej na podstawie tego, co zdarzyło się w Łucku. W wydanym w piątek komunikacie rzecznik resortu wyraził ubolewanie, że "kilku pracowników naraziło na szwank wizerunek MSZ i przyjazną wobec naszych sąsiadów na Wschodzie politykę, którą społeczeństwa Ukrainy, Białorusi i Rosji doceniają. Za ich działania przepraszamy" napisał w komunikacie rzecznik prasowy MSZ Marcin Bosacki.
Konsulat w Łucku wydaje 100 tys. wiz rocznie.
Autor: km\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA | Gnesener1900