Były strażak i szef gabinetu politycznego w resorcie infrastruktury przez dwa lata otrzymał z nagród 114 tysięcy złotych. Dla opozycji to kolejny dowód na to, że premie finansowe w rządzie PiS przyznawano zbyt hojnie i że te pieniądze powinny wrócić do kasy państwa. Jednak zdaniem ekspertów zwrot nagród nie jest wcale taki prosty. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Jeszcze kilka lat temu, jako strażak, Łukasz Smółka mógł tylko pomarzyć o takich pieniądzach, jakie dziś otrzymuje w polityce. I to nie będąc nawet ministrem.
"To jest pomieszanie z poplątaniem"
Łukasz Smółka stanął na czele gabinetu politycznego ministra infrastruktury, czyli ciała doradzającego Andrzejowi Adamczykowi. W wyniku powstałych oszczędności za pracę w roku 2016 i 2017 otrzymał dwa razy po ponad 40 tysięcy złotych premii.
Do tego doszły pieniądze z ministerialnego funduszu nagród - najpierw na jego konto wpłynęło 14,5 tysiąca złotych, a rok później jeszcze więcej. Łącznie, oprócz pensji, otrzymał przez ostatnie dwa lata 114 tysięcy złotych.
Politycy opozycji nie kryli oburzenia tą sytuacją.
- Rekordziści mogą przyjąć nagrody nawet wielokrotnie wyższe niż ministrowie, mimo że są ich podwładnymi. To jest pomieszanie z poplątaniem - komentował Cezary Tomczyk, poseł PO. W podobnym tonie do tej sprawy odniosła się Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca Nowoczesnej: - 114 tysięcy przez dwa lata to zdecydowanie więcej niż Polacy zarabiają nie w postaci nagród, tylko w postaci pensji.
Zupełnie innego zdania są politycy partii rządzącej. - Opinia publiczna wypowiedziała się na temat rządu i ministrów jako takich. Nie wiem, czy w każdym tym zakresie te premie były kwestionowane i w każdym przypadku powinny być zwracane. Jak sądzę, nie - dodał Waldemar Buda, poseł PiS.
"Nie wszyscy mają oszczędności"
Nie tylko gabinet polityczny w resorcie infrastruktury kosztował sporo. W ubiegłym roku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wydało na swoich doradców 38 tysięcy złotych, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych aż 115 tysięcy złotych. Potrzeba istnienia gabinetów od dawna jest kwestionowana, także przez polityków PiS.
W sierpniu 2011 roku odpowiednie prawo likwidujące gabinety polityczne zapowiadał sam lider ugrupowania: - Jest ustawa już w podkomisji, może to pan spokojnie sprawdzić, będą znaczne oszczędności - mówił Jarosław Kaczyński.
Na razie gabinety pozostają, w przeciwieństwie do nagród, które politycy obozu Zjednoczonej Prawicy mają zwrócić pod groźbą kary.
Jak usłyszeli reporterzy "Polski i Świata", łatwo z tym nie będzie.
- Nie wszyscy mają oszczędności. Sam bym musiał wziąć kredyt, gdyby przyszło mi taką nagrodę zwracać - komentował Stanisław Karczewski, marszałek Senatu.
- Nikt, kto oddaje pieniądze, się z tego nie cieszy, oczywiście, to chyba jest oczywiste. No jak trzeba, to trzeba, zrobimy to - dodawał z kolei Witold Waszczykowski, były szef resortu dyplomacji.
Swoje premie na cele charytatywne przekazali już wcześniej premier Mateusz Morawiecki i wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Po apelu prezesa PiS zrobili to też Jarosław Stawiarski i Paweł Szefernaker.
Te pieniądze powinny trafić nie do Caritasu, ale do budżetu państwa - przekonuje jednak opozycja.
- Wpłacanie na cel charytatywny jest działalnością zbożną, ale nie ma nic wspólnego z oddaniem nienależnie pobranych nagród. Te nagrody powinny wrócić do podatników - stwierdził Jan Grabiec, poseł Platformy Obywatelskiej.
"Musi się na to zgodzić Skarb Państwa"
Tymczasem politycy obozu rządzącego odpowiadają, że tak się nie da. - Z punktu widzenia prawnego nie można zwrócić tych środków do Skarbu Państwa, więc [dlatego jest - przyp. red.] cel charytatywny - komentował Buda.
Z taką argumentacją nie zgadza się poseł klubu Kukiz'15 i wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka. - Jeżeli ktoś mówi, że nie mogą zwrócić, to to nie jest prawda. Dlatego że ja w grudniu 2016 roku zwróciłem premierę przyznaną mi przez marszałka [Sejmu - red.] Kuchcińskiego do budżetu Kancelarii Sejmu i tak samo mogą zwrócić te premie - przekonywał polityk.
Tymczasem w ocenie ekspertów sprawa zwrotu premii do kasy państwa wcale nie jest taka oczywista.
- Prawo przewiduje coś takiego, jak darowiznę na rzecz Skarbu Państwa. Można w ten sposób zwrócić nagrody. Jedynym warunkiem jest to, że jak każda darowizna, to jest umowa, więc musi się na to zgodzić także Skarb Państwa - wyjaśnił doktor Mateusz Radajewski z Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu SWPS.
Caritas w wydanym oświadczeniu podkreśla, że przyjmuje jedynie dobrowolne wpłaty. Ministrowie więc dobrowolnie za poleceniem prezesa Kaczyńskiego mają zwrócić pieniądze do połowy maja.
Autor: PTD//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24