- Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram - napisał Bogdan Klich na piśmie z Kancelarii Prezydenta informującym o zamiarze zaproszenia dowódców sił zbrojnych na uroczystości w Katyniu. Rzecznik MON wyjaśnia, że minister wiedział o zaproszeniu, ale nie wiedział, że będą lecieć jednym samolotem. O całej sprawie minister mówił już dwa dni temu w "Kropce nad i" w TVN24.
Rzecznik resortu Janusz Sejmej odniósł się w piątek popołudniu do korespondencji pomiędzy MON a Kancelarią Prezydenta dotyczącej zaproszenia dowódców sił zbrojnych na uroczystości w Katyniu. Ujawniło je na swoich stronach internetowych radio TOK FM.
Zostałem poinformowany pismem od prezydenta, że ci wojskowi zostali zaproszeni do udziału w obchodach katyńskich, ale nie o zaproszeniu do samolotu. Zaproszenia do przelotu każdy dostawał indywidualnie Bogdan Klich
Wyobrażam sobie sytuację, w której istniałyby powody dla których minister nie wyraziłby na to zgody albo poprosił o spotkanie z prezydentem, na którym przedstawiłby swoje zastrzeżenia Marcin Wiszowaty
- Minister mówił o tych dokumentach - informacji o zamiarze zaproszenia dowódców - od początku. Nie ma tu żadnej rewelacji. Zgodził się, tym bardziej, że sam się wybierał do Katynia. Ciężka choroba matki spowodowała, że nie pojechał i zastąpił go świętej pamięci wiceminister Stanisław Komorowski. Zgoda jest oczywista, zawsze tak postępował wobec pism z Kancelarii Prezydenta - poinformował Sejmej.
Rzecznik MON podkreślił przy tym, że Bogdan Klich nie wiedział o tym, że dowódcy sił zbrojnych będą lecieć jednym samolotem. - Zostałem poinformowany pismem od prezydenta, że ci wojskowi zostali zaproszeni do udziału w obchodach katyńskich, ale nie o zaproszeniu do samolotu. Zaproszenia do przelotu każdy dostawał indywidualnie - mówił w TOK FM sam Bogdan Klich.
Klich podpisał zgodę na wylot dowódców
Z dokumentów, do których dotarło radio TOK FM wynika, że pierwsze pismo w tej sprawie Kancelaria Prezydenta wysłała 17 marca. Władysław Stasiak informował w nim o zamiarze zaproszenia najważniejszych dowódców Wojska Polskiego na uroczystości w Katyniu i pytał Bogdana Klicha o opinię w tej sprawie. "Zgoda, zwłaszcza, że ja też się wybieram. B. Klich" - widnieje na nim odręczny dopisek ministra obrony.
Po tym piśmie MON wysłało do swoich dowódców pismo z informacją o zaproszeniu na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej i "uprzejmą prośbą o realizację dekretacji szefa resortu".
Dokument wysłany 23 marca został zaadresowany do: Szefa Sztabu Generalnego WP - generała Franciszeka Gągora, Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych - gen. broni Bronisława Kwiatkowskiego, Dowódcy Sił Powietrznych - gen. broni pil. Andrzeja Błasika, Dowódcy Wojsk Lądowych - gen. dyw. Tadeusza Buka, Dowódcy Wojsk Specjalnych - gen. dyw. Włodzimierza Potasińskiego, Dowódcy Marynarki Wojennej RP - wiceadm. Andrzeja Karwety i Dowódcy Garnizonu Warszawa - gen. bryg. Kazimierza Gilarskiego.
Można było wydać inną decyzję?
Ministerstwo stoi na stanowisku, że nie leżało w jego kompetencjach ustalanie składu delegacji i listy pasażerów prezydenckie Tu-154. - Zwierzchnik Sił Zbrojnych ma prawo do takiego zaproszenia i było również oczywiste, że nie powinienem w to zaproszenie ingerować - mówił w Radiu TOK FM Bogdan Klich.
Jakby coś tych wszystkich ludzi zamroczyło, że nikt nie reagował. Tyle ważnych osób, cały kwiat polskiego wojska Gromosław Czempiński
Jednak zdaniem konstytucjonalisty dr. Marcina Wiszowatego szef MON mógł podjąć działania, które nie pozwoliłyby na wspólny lot dowódców sił zbrojnych. - Do jego zakresu działania należy kierowanie w czasie pokoju całokształtem działalności Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej (...). Wyobrażam sobie sytuację, w której istniałyby powody, dla których minister nie wyraziłby na to zgody albo poprosił o spotkanie z prezydentem, na którym przedstawiłby swoje zastrzeżenia - mówił TOK FM Wisznowaty.
"Coś tych wszystkich ludzi zamroczyło"
Sytuacji, w której dowódcy sił zbrojnych wsiadają na pokład jednego samolotu, dziwił się w czwartkowej "Kropce nad i" gen. Gromosław Czempiński. - Jakby coś tych wszystkich ludzi zamroczyło, że nikt nie reagował. Tyle ważnych osób, cały kwiat polskiego wojska - mówił.
Czempiński nie mógł też zrozumieć, jak to możliwe, że Bogdan Klich nie wiedział o locie swoich podwładnych. - Dowódca powinien o tym zameldować swojemu przełożonemu. Mimo, iż byłoby to tylko formalnością. To dla mnie trudne do wyobrażenia - mówił były szef UOP.
Będą nowe procedury?
Po katastrofie MON poinformowało, że obowiązujące w wojsku procedury zakazują wspólnego lotu dowódcy i jego zastępcy, nie ma natomiast regulacji dotyczących wspólnej podróży powietrznej kilku dowódców.
Obecnie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego pracuje nad przeglądem procedur dotyczących lotów osób pełniących najwyższe funkcje w państwie. BBN ma przedstawić swoje wnioski w ciągu kilku tygodni.
Źródło: PAP, TOK FM, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: "Kropka nad i" z 28 kwietnia 2010