|

"Moment, gdy pod moimi stopami będzie właśnie Polska"

Sławosz Uznański-Wiśniewski w rozmowie z TVN24
Sławosz Uznański-Wiśniewski w rozmowie z TVN24
Źródło: TVN24
Start misji Axiom-4 zaplanowany jest na 8 czerwca. Na pokładzie kapsuły Crew Dragon, która poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną, znajdzie się doktor Sławosz Uznański-Wiśniewski. Polski astronauta opowiedział TVN24+ o tym, jak wyglądają ostatnie przygotowania do lotu na orbitę, jakie momenty najbardziej zapadły mu w pamięć podczas szkolenia, i tym, co usłyszał od legendy amerykańskiej astronautyki.
Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Dr Sławosz Uznański-Wiśniewski przygotowuje się do misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Nieodłączną częścią lotu na ISS jest dwutygodniowa kwarantanna, która chroni załogę stacji.
  • Jak opowiadał polski astronauta, rola specjalisty misji jest szczególnie ważna podczas lotu na ISS i powrotu. Na samej stacji astronauci będą wykonywać różne zadania i przeprowadzać eksperymenty zlecone przez poszczególne agencje kosmiczne. Nasz astronauta planuje również wykonać kilka zdjęć.
  • Uznański-Wiśniewski wyjaśnił, że ta misja na Międzynarodową Stację Kosmiczną to ogromna szansa dla polskiego przemysłu kosmicznego i rozwoju tego sektora w ciągu najbliższych lat.
  • Więcej o misji Axiom-4 przeczytasz na tvnmeteo.pl.

Hubert Kijek: Start misji zaplanowano nie wcześniej niż 8 czerwca o godzinie 15.11 czasu polskiego, a ty właśnie rozpoczynasz kwarantannę. Opowiedz naszym widzom, dlaczego astronauci muszą odbywać tak zwaną izolację właśnie dwa tygodnie przed startem.

Dr Sławosz Uznański-Wiśniewski: Tak, dopiero co zaczęliśmy kwarantannę z całą załogą. Jesteśmy tutaj nie tylko my. Kucharze, ochrona, ludzie, którzy zajmują się eksperymentami, nasz zespół medyczny również jest z nami. To kwarantanna, do której my dzisiaj jesteśmy trochę przyzwyczajeni po pandemii COVID-u. Chodzi o to, żeby nie przenieść jakiejś choroby i nie spowodować problemów medycznych wśród członków załogi, która znajduje się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Kwarantanna przed lotami kosmicznymi została wprowadzona już podczas programu Apollo, a być może nawet wcześniej - podczas Mercury i Gemini. Nie wiem dokładnie, kiedy to się zaczęło, ale w latach 60. Kwarantanna wciąż jest stosowana i jest bardzo efektywną metodą. Z tego, co wiem, to właśnie ISS był jedynym miejscem, gdzie przybywali ludzie podczas pandemii COVID-u i gdzie COVID-u nie było.

HK: To bardzo ciekawe. Właśnie kwarantanna kojarzy nam się z COVID-19, z 2020 rokiem, ale ty podczas tej kwarantanny nie leżysz, nie odpoczywasz, nie leczysz się - tylko to jest ostatni etap szkolenia.

SU-W: Zdecydowanie - wbrew opinii, którą słyszę od wielu osób: no to podczas kwarantanny jest czas, żeby troszeczkę odpocząć przed lotem. Niestety, my nie mamy czasu, żeby odpocząć, dlatego że dzień pracy jest "wypakowany" od samego rana do samej nocy. Dzisiaj mogę powiedzieć, że wstałem o piątej trzydzieści, od szóstej rano miałem trening fizyczny, o siódmej skończyłem, później szybki prysznic, śniadanie i praca: przygotować część eksperymentów, pewne dane medyczne, które są zbierane z mojego ciała. Porozmawiać również z wami. To też jest duża część pracy - przygotować i przejrzeć plan na najbliższe dni - kwarantanny czy później lotu - i jednocześnie przeczytać procedury, porozmawiać ze specjalistami, którzy przygotowali eksperymenty medyczne, i współpracować z wieloma zespołami - naukowców, ludzi od komunikacji czy od obsługi misji. Wszystko, żeby jak najlepiej wykorzystać te dwa tygodnie, które będziemy mieli na orbicie.

HK: Czyli dobrze znosisz izolację? Bo wiem od twoich bliskich, że nie lubisz rutyny.

SU-W: Na pewno nie lubię rutyny, ale akurat moja praca przez ostatni rok nie pachnie rutyną. Nigdy nie była rutynowa, każdy tydzień wygląda inaczej, często w wielu różnych miejscach. Oczywiście, kwarantanna będzie już w zamknięciu, ale każdy dzień jest ekscytujący, inny - dużo się uczę podczas tych dni. Zdecydowanie jestem zadowolony.

HK: Zostało około dwóch tygodni do startu. Odliczasz te dni, godziny do momentu, kiedy spełnisz swoje marzenie? Jak sobie radzisz właśnie z tym, że już za chwilę polecisz w kosmos? Czy w ogóle o tym nie myślisz?

SU-W: To jest superpytanie. Trochę rozmawialiśmy z załogą i chyba nikt z nas tak naprawdę jeszcze nie czuje tego, że to już lada moment i niedługo będziemy startować. Myślę, że nie mieliśmy rzeczywiście czasu, żeby ta informacja tak do nas dotarła, żebyśmy mieli chwilę, żeby to po prostu poczuć. Przygotowujemy się, jesteśmy gotowi. Myślę, że merytorycznie jesteśmy zdecydowanie wszyscy dobrze przygotowani. Natomiast pewnie to uczucie uderzy nas kilka dni przed startem i przygotowujemy się również na ten moment. A na pewno jak już będziemy siedzieli w kapsule podczas końcowego odliczania, to będzie właśnie ta chwila, kiedy już będziemy przeżywać i ten start, i pierwsze sekundy na orbicie.

HK: Czy masz przygotowane jakieś specjalne rytuały w związku ze startem? Będziesz słuchał specjalnej muzyki, czytał książkę? Masz coś takiego?

SU-W: Nie mam takiego rytuału. Zawsze dużą częścią mojego życia było aktywne spędzanie czasu, tak więc przygotowanie fizyczne dla mnie jest ważne i pozwala mi dobrze się czuć i być jednocześnie skupionym. Na pewno będę do ostatnich momentów powtarzał te rzeczy, które będziemy wykonywać na orbicie po to, żeby doszlifować ostatnie procedury i skupić się - być mentalnie przygotowanym na wykonanie swojej pracy. Myślę, że to trzyma mnie w stanie gotowości najlepiej. Nie mam jakiejś muzyki czy książki, które pozwoliłyby mi wejść w stan skupienia. Myślę, że to naturalnie mi wychodzi, ale jednak potrzebuję chwili, żeby móc się uspokoić, przemyśleć, pozbierać myśli i wtedy ruszyć do przodu.

HK: Wiesz już, co będziesz jadł na śniadanie w dniu startu? Bo wiem, że z tym wiąże się w NASA jakaś tradycja. Zazwyczaj jedzą stek z jajkami, to jedli astronauci Apollo 11. W twoim przypadku też tak będzie? Czy może jakieś polskie śniadanie?

SU-W: Szczerze mówiąc, nie myślałem o śniadaniu w dniu startu, ale to jest świetne pytanie. Muszę dowiedzieć się, co będzie możliwe, od naszych kucharzy. Oni gotują dla nas, a my dostosowujemy się do tego, co przychodzi na stół. Ale postaram się zapytać, bo być może ten zwyczaj zostanie utrzymany również podczas naszej misji. Nasza kwarantanna inaczej wygląda niż kwarantanna załogi NASA, która leci na długoterminową misję. Oni przechodzą część kwarantanny w Johnson Space Center w Houston i później drugą część kwarantanny już na Florydzie w ośrodku Kennedy Space Center, bezpośrednio w NASA. My jesteśmy oczywiście na zewnątrz ośrodków NASA i jesteśmy przygotowani przez Axiom Space. Ta część przygotowania i kwarantanny wygląda troszeczkę inaczej.

HK: W trakcie twojej kwarantanny w Polsce 1 czerwca odbędą się wybory. Czy w związku z tym masz możliwość zagłosować? Bo taka debata tu, nad Wisłą, czy będziesz mógł głosować z kosmosu, też się odbyła. Okazało się jednak, że nie będziesz w kosmosie w dniu wyborów, więc czy kwarantanna pozwoli ci wziąć udział w głosowaniu?

SU-W: Miałem możliwość wzięcia udziału w pierwszej turze wyborów, tak że z tego jestem bardzo dumny. Byłem akurat jeszcze wtedy w Houston, gdzie musiałem zarejestrować się w konsulacie. Mogłem pojechać bezpośrednio do konsulatu i oddać głos w pierwszej turze. W drugiej turze niestety jestem zamknięty w kwarantannie i polskie prawo wyborcze nie przewiduje takiej możliwości, żebym mógł zagłosować zdalnie czy żeby urzędnik mógł przyjechać do mnie. Tak że niestety, w drugiej turze nie będę mógł oddać swojego głosu. Ale niezależnie od poglądów politycznych tak naprawdę zachęcam wszystkich do oddania głosu na swojego kandydata, dlatego że to właśnie później ci kandydaci nas reprezentują i pchają nas do przodu, zapewniając naszą przyszłość, rozwój Polski, rozwój technologiczny, przyszłość społeczną. W związku z tym zachęcam wszystkich do tego, żeby oddali swój głos w wyborach.

meteo 1
Dr Sławosz Uznański-Wiśniewski o kwarantannie przed lotem na ISS
Źródło: TVN24

HK: Polecisz w kosmos na pokładzie kapsuły Crew Dragon rakietą Falcon 9. Co poczułeś, gdy pierwszy raz zobaczyłeś tę maszynę? Będziecie przecież lecieć nową kapsułą firmy SpaceX i z tego, co mi wiadomo, nadacie jej nazwę.

SU-W: Zgadza się.

HK: Jest już wybrana?

SU-W: Nazwa jest wybrana, ale niestety nie mogę jej zdradzić. Musicie poczekać jeszcze jakiś czas. Będzie konferencja prasowa, kiedy nazwa zostanie ujawniona. Tak że zachęcam do śledzenia misji w mediach i może w moich mediach społecznościowych.

Miałem kilka takich momentów podczas szkolenia, gdy za każdym razem towarzyszyło mi dużo emocji. To był także ten moment, kiedy mogłem zobaczyć po raz pierwszy, jak wygląda kapsuła Dragon z bliska. Inny - kiedy po raz pierwszy usiadłem w stroju astronauty, w skafandrze, który utrzymuje nas przy życiu wewnątrz kapsuły i otacza nas atmosferą. To też był duży moment dla mnie. Miałem też możliwość, żeby przejść przez fabrykę SpaceX w Hawthorne w Kalifornii i dotknąć tego górnego modułu, którym akurat będziemy lecieć. Została mu nadana nazwa. Mogliśmy dotknąć go, zajrzeć do środka i zobaczyć, jak wygląda przygotowanie. I za każdym razem to jest dla mnie duży moment.

Chyba największym emocjonalnym momentem było, kiedy pojechaliśmy pierwszy raz na launchpad - na ten pad 39A, który najprawdopodobniej będzie tym, z którego startujemy. Tego jeszcze dzisiaj nie wiemy do końca. Tam wsiedliśmy do windy, wjechaliśmy na górę wieży i spojrzeliśmy w dół pada, jak wygląda, gdzie będzie stała rakieta. Właśnie z tego miejsca, z przylądka Canaveral, startują załogi od lat 60. Dla mnie to był duży moment, przeżyć tę historię lotów kosmicznych, gdzie to się wszystko zaczęło, przynajmniej w Ameryce.

meteo 2
"Z tego miejsca, z Przylądka Canaveral, startują załogi od lat 60"
Źródło: TVN24

HK: No właśnie, wspominałeś o tym, że z jednej strony Kalifornia, Floryda; wiemy, że Kolonia, Japonia. Trochę zwiedziłeś świata, przygotowując się do tego lotu. Intensywny był to kurs, bo niespełna rok, a szkolenie praktycznie takie samo jak przy misjach półrocznych.

SU-W: Trochę tak i trochę nie. Na pewno ten kurs był bardzo intensywny. Czy zwiedziłem trochę świata? Niestety, nie zwiedziłem niczego poza ośrodkami, w których się szkoliliśmy. Nie mieliśmy czasu, żeby gdziekolwiek wyjść i pozwiedzać to, co było dookoła - czy w Japonii, czy w wielu miejscach w Stanach Zjednoczonych. Na pewno w te miejsca postaram się kiedyś wrócić.

Natomiast szkolenie jest zdecydowanie bardzo intensywne. Wymagało niesamowicie dużo podróżowania i bardzo długiego czasu szkoleniowego. Pomiędzy naszymi misjami i długoterminowymi misjami rzeczywiście są dosyć duże różnice, mimo że nasze szkolenie jest bardzo intensywne. Będziemy mieli bardzo określone zadania do wykonania, eksperymenty naukowe, demonstracje technologiczne przy wykorzystaniu infrastruktury na orbicie. Tak więc mamy bardzo precyzyjne szkolenie z tego, czego będziemy używać.

Jak szkoli się załogę na Międzynarodową Stację Kosmiczną? Troszeczkę inaczej, dużo bardziej ogólnie, jak działa stacja kosmiczna. Jest duża część szkoleniowa w czasie nurkowania w basenie, który się nazywa NBL - Neutral Buoyancy Laboratory. W strojach kosmicznych astronauci spędzają godziny pod wodą, trenując na przykład spacery kosmiczne. Nas to ominęło, natomiast kto wie, być może w przyszłości uda mi się wrócić i ponurkować w NBL, przygotowując się do jakiejś innej misji kosmicznej.

HK: To na pewno, ale ramach tej wyprawy będziesz specjalistą misji. Opowiedz nam, jaka jest jego rola?

SU-W: Jako załoga każdy z nas ma swoją rolę, przede wszystkim wewnątrz kapsuły Dragon. Od momentu startu do dokowania do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej każdy z nas ma troszeczkę inne zadanie. Ja jestem specjalistą misji numer 1, Tibor Kapu z Węgier jest specjalistą misji numer 2. My siedzimy w fotelach "na zewnątrz" kapsuły. Mamy do obsługi pewnego rodzaju systemy - czy to w sytuacjach awaryjnych, czy na przykład systemy, które są poza centralną konsolą. Peggy Whitson, która jest naszym komandorem i Shubhanshu Shukla, "Shux", który jest pilotem, siedzą za konsolą, patrzą, co się dzieje na ekranach i zajmują się sterowaniem wszystkich systemów.

Już na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wszyscy będziemy wykonywać swoje eksperymenty - polskie eksperymenty dla mnie, czy eksperymenty Europejskiej Agencji Kosmicznej, dla Tibora to, co zostało przygotowane ze strony węgierskiej, czy dla Shuxa - ze strony hinduskiej. Każdy z nas będzie już wykorzystywał Międzynarodową Stację Kosmiczną do przeprowadzenia swojej pracy. Tam rozdział obowiązków jest już inny, każdy po prostu przeprowadza eksperymenty, które jemu zostały powierzone. Lecąc z powrotem naszą kapsułą Dragon, wracamy do naszych ról - komandora, pilota i specjalistów misji po to, żeby wrócić bezpiecznie na Ziemię.

HK: Będziesz miał okazję w trakcie startu spojrzeć przez okienko i zobaczyć, jak Ziemia się oddala? Pamiętam, jak twój kolega Marcus Wandt rok temu startował, to był cały czas uśmiechnięty.

SU-W: Tak, Marcus jest pilotem i opowiadał mi o tym momencie, kiedy zdecydowanie poczuł ciąg rakiety, który budował się i budował. On, jako pilot, przygotowany jest do tego, że po kilku czy kilkunastu sekundach ten ciąg się kończy, a lot jest wyrównywany na jakimś pułapie. A tutaj, w kapsule Dragon, to uczucie nigdy się nie kończyło. Tak że rzeczywiście był uśmiechnięty cały czas, lecąc do góry. Czy ja będę miał okazję wyjrzeć przez to małe okienko? Na pewno. Natomiast, czy będziemy mogli dużo zobaczyć, to tego nie wiem. Dowiemy się w momencie startu.

HK: Ale wy nie od razu polecicie na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Najpierw na orbitę, spędzicie tam około doby i dopiero potem dokowanie.

SU-W: Zgadza się. Zachodzi bowiem zależność między momentem, w którym startuje rakieta z przylądka Canaveral, i miejsca, gdzie aktualnie znajduje się stacja kosmiczna - nasza kapsuła musi dogonić stację i do niej zadokować. Mniej więcej moment startu wygląda tak, że po około dwóch minutach odczepia się pierwszy człon rakiety, który będzie lądować, wracać na Ziemię na przylądku Canaveral. Drugi człon będzie nas pchać przez kilka kolejnych minut do prędkości orbitalnej, która wynosi mniej więcej 28 tysięcy kilometrów na godzinę. Wtedy to drugi człon odczepia się od kapsuły i będzie bezpośrednio deorbitowany. A my z kapsułą lecimy i doganiamy stację kosmiczną.

W zależności od trajektorii i położenia naszej kapsuły względem stacji ten czas, który się nazywa phasing, czyli do momentu dokowania, może trwać od kilkunastu godzin nawet do 48. Ile to będzie w naszym przypadku - zobaczymy. Na razie przewidywany jest jednak troszeczkę dłuższy phasing - między 35 a 40 godzin. Czy rzeczywiście tyle wyniesie, będzie już zależało od momentu startu, pogody, czy wystartujemy na czas tego dnia, czy nie.

meteo 3
Jak wygląda lot na ISS od strony technicznej?
Źródło: TVN24

HK: Twoja załoga to Amerykanka Peggy Whitson oraz obywatel Indii, Węgier i ty. Węgrzy, Hindusi i Polacy czekali na kolejny lot w kosmos swoich reprezentantów 40 ponad lat. Czy rozmawiacie ze sobą o tym, że przechodzicie do historii i macie na swoich barkach ogromne brzemię związane z tym, że dzięki wam te kraje, w tym Polska, powracają do gwiazd?

SU-W: Zgadza się. Rozmawialiśmy dosyć dużo o tym - to bardzo ciekawy moment. My jako pierwszy z tych krajów polecieliśmy w kosmos z misją generała Hermaszewskiego, było to w 1978 roku. Węgry poleciały w roku 1980, Indie - w 1984. Dla nas w Polsce to był ogromny symbol - misja generała Hermaszewskiego, pierwszy człowiek [narodowości polskiej – przyp. red.] w kosmosie. Akurat w naszym przypadku - poza tym symbolem - przyniosło to dość mały efekt przemysłowy. Indie inaczej rozwijały swój program kosmiczny. One już wtedy miały agencję kosmiczną, miały technologie, budowały satelity i rakiety. My dzisiaj, jako Polska, jesteśmy zupełnie w innym miejscu - z otwartym rynkiem, który dosyć prężnie technologicznie się rozwija.

Mam nadzieję, że ta misja będzie miała przełożenie na rozwój naszego kraju. Ale ten rozwój to nie tylko rozwój technologii, to też rozwój synergii z częścią naukową, która będzie zabezpieczała przyszłość technologiczną. To również edukacja dzieciaków, która - mam nadzieję - zaowocuje tym, że będziemy mieli setki, tysiące czy dziesiątki tysięcy inżynierów, którzy będą chcieli budować przyszłość technologiczną - czy to kosmiczną, czy związaną ze sztuczną inteligencją, komputerami kwantowymi, obronnością.

To pole inżynierskie jest ogromne. Dzisiaj patrzę z zazdrością na laboratoria w różnych krajach - w Europie, Azji czy w Stanach Zjednoczonych, na przykład na centrum NASA im. Marshalla, które zaczęło działać w Huntsville w Alabamie pod koniec lat 50. i gdzie opracowano program kosmiczny Stanów Zjednoczonych. Tam ta część kosmiczna, technologiczna, naukowa rozwijała się wspólnie z edukacją. W centrum Marshalla jest organizowany Space Camp dla dzieci. Oni mają ponad półtora miliona absolwentów. Duża część światowego czy europejskiego korpusu astronautów przeszła przez taki Space Camp w tym centrum. Marzę, żebyśmy w Polsce również tworzyli różne struktury, które współpracują ze sobą i jednocześnie zapewniają naszą przyszłość.

HK: Waszym dowódcą, czy raczej dowódczynią, jest Peggy Whitson, legenda amerykańskiej astronautyki - ponad 675 dni w kosmosie. Żaden inny Amerykanin tego nie osiągnął. Czy dzieliła się z wami jakimiś anegdotami, czy też radami? Co ci zapadło w pamięć? Jaka jest Peggy i czego się od niej nauczyłeś?

SU-W: Peggy jest niesamowitą osobą, najbardziej doświadczoną astronautką Stanów Zjednoczonych. Mamy ogromne szczęście, ale też odczuwamy ogromną dumę z tego, że to właśnie ona będzie dowódczynią naszej misji. Peggy dzieli się z nami radami każdego dnia, jest też bardzo wymagająca i jednocześnie bardzo ustrukturyzowana w swoim podejściu do codziennych obowiązków. Niesamowicie dużo uczę się od niej.

Co mi zapadło w pamięć? Peggy mówiła o tym wielokrotnie i ja staram się sobie to uzmysłowić, zapamiętać, żeby od czasu do czasu, jak skończę pracę - przystopować, uspokoić się, pójść do kupoli [taką nazwę nosi moduł obserwacyjny ISS - przyp. red.] i doświadczyć tego, co to znaczy być na orbicie. Wszyscy mówią, że jest bardzo łatwo wejść w ten "mode operacyjny", skupić się tylko na pracy i zapomnieć o tym ludzkim emocjonalnym przeżywaniu tej historii. Peggy dała każdemu z nas radę, że może w którymś momencie akurat będzie kupola, w której moglibyśmy usiąść i spędzić jedną całą orbitę, wyjrzeć na naszą planetę i przelecieć dookoła świata w 90 minut. Mam nadzieję, że będę miał taki moment, będę mógł zajmować kupolę przez 90 minut i oblecieć świat dookoła, a być może pod moimi stopami będzie właśnie Polska.

HK: Planujesz zrobić zdjęcie Polski z kosmosu? Może Łodzi?

SU-W: Bardzo bym chciał. To jest czerwiec, tak że mam nadzieję, że nie będzie za dużo zachmurzenia i uda się zrobić zdjęcia Łodzi, Warszawy, być może innych miejsc w Polsce. Nie wiem, czy moje zdolności fotograficzne pozwolą mi na zrobienie zdjęć niesamowitej jakości. Natomiast oczywiście bardzo bym chciał i mam nadzieję, że wszyscy razem, jako Polacy, będziemy mogli być dumni właśnie z takich zdjęć Polski - zrobionych z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przez Polaka.

HK: No właśnie, bo w ramach szkolenia także uczyłeś się robić zdjęcia.

SU-W: Tak. Każdy z nas dostał kamerę do ręki na kilka godzin. Mieliśmy szkolenie teoretyczne, jakich obiektywów używać, jak wygląda aparat fotograficzny, jak jest zbudowany i w jakich warunkach używać jakich ustawień. Natomiast mam nadzieję, że wszystkie te ustawienia będę pamiętał, a jednocześnie będę mógł się nimi pobawić, że będę wystarczająco operacyjny na orbicie, żeby zrobić ładne zdjęcia.

meteo 4
"Mam nadzieję, że wszyscy razem, jako Polacy będziemy mogli być dumni z takich zdjęć"
Źródło: TVN24

HK: Misja ma potrwać co najmniej 14 dni na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, może dłużej, ale nie tak, jak w przypadku misji Starlinera, która z ośmiu dni wydłużyła się do ośmiu miesięcy. Tutaj mówimy o kilku dniach przesunięcia. To będzie bardzo intensywna wyprawa, bo masz m.in. wykonać 13 polskich eksperymentów. Dlaczego to jest takie ważne, abyśmy wysyłali tam nasze eksperymenty?

SU-W: Po pierwsze, nasza pierwsza misja kosmiczna zapewnia nam dostęp do ISS. To jest nasze laboratorium naukowe na orbicie. Nie ma innego takiego miejsca na ziemi, w którym moglibyśmy przeprowadzać właśnie takie eksperymenty. To unikalna szansa, przynajmniej przez te dwa tygodnie. Nie jesteśmy na razie partnerem w programie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jako kraj, żeby móc regularnie korzystać z tego laboratorium, ale to jest ten pierwszy krok.

Dlaczego ważne są akurat te eksperymenty? Ze strony technologicznej i naukowej po raz pierwszy grubo ponad 100 osób pracuje w sektorze czy prywatnym, czy naukowym nad przygotowaniem tych eksperymentów. Grupy naukowców będą mogły korzystać z tych badań, przeprowadzając kolejne badania na podstawie tego, co my przywieziemy bezpośrednio z orbity. Ale myślę, że największe przełożenie dotyczy rozwoju technologicznego. To nie tylko te firmy i 13 eksperymentów - dzisiaj również uczymy się wykonywania misji kosmicznej jako Polska Agencja Kosmiczna, Ministerstwo Rozwoju i Technologii. To duży partner instytucjonalny. Współpracujemy z Europejską Agencją Kosmiczną, w której dzisiaj mamy 15 programów stażowych dla osób, które uczestniczą w polskiej misji czy w programach technologicznych jako młodzi absolwenci. W Europejskiej Agencji Kosmicznej pracuje kilkudziesięciu Polaków, którzy nabierają doświadczenia i dzielą się ze stroną polską. Podczas tej misji, również w przeciągu ostatnich dwóch-trzech lat i z dofinansowaniem rynku podpisaliśmy największe kontrakty rozwojowe w polskim sektorze kosmicznym na rozwój konstelacji obserwacyjnych Ziemi i innych naszych przyszłych rozwiązań technologicznych. Polskie firmy dzisiaj nawiązują kontrakty z tak dużymi firmami jak Intuitive Machines, które budują konstelacje komunikacyjne i obrazowania na Księżyc dla przyszłych misji Artemis.

Zaczynamy być rzeczywiście partnerem, natomiast to jest dopiero początek naszego rozwoju. Zrobiliśmy pierwszy krok, mam nadzieję, że za nim pójdzie drugi, troszeczkę refleksji, co ta misja nam przyniosła, jak dużo osób na rynku wykształciła i w jaki sposób my z nich skorzystamy, żeby zbudować naszą przyszłość i rozwój technologiczny tego rynku. Mam nadzieję, że uda nam się nie tylko utrzymać finansowanie, ale i ten rozwój na najbliższe pięć czy 10 lat, bo rzeczywiście możemy stać się europejskim partnerem innowacyjności i liderem technologicznym na rynku kosmicznym. Nasze szanse tutaj są duże, ambicje rosną, żebyśmy zbudowali bardziej długofalową strategię rozwojową. Myślę, że jak dzisiaj mówimy o naszym sektorze, który rzeczywiście miał duży, piękny rozwój przez ostatnie 10 lat, to sądzę, że kolejne pięć lat może być zdecydowanie przełomowe - od pierwszych kontraktów, rozwiązań, polskich satelitów do tego, że będziemy regularnym dostawcą dla międzynarodowego rynku i dużych partnerów.

HK: Czyli chcesz, żeby twoja wyprawa była taką iskrą dla nas, która rozpali nasze ambicje. Nie bez powodu nawiązuję tutaj do nazwy twojej polskiej wyprawy.

SU-W: Zgadza się, nazwa naszej wyprawy to Ignis. "Ignis" to po łacinie ogień, energia, czego nam nie brakuje. To jest też nowa iskra rozwojowa naszej polskiej przyszłości technologicznej, tak naprawdę - Polski technologicznej. I mam nadzieję, że również zostajemy dostrzeżeni na arenie międzynarodowej przez tak dużych graczy jak Stany Zjednoczone. Współpracujemy dzisiaj z Indiami, budujemy współpracę w ramach tej polskiej misji. To jest ogromna rozpoznawalność Polski na arenie międzynarodowej, która daje możliwość negocjacji, zawierania dużych kontraktów międzynarodowych. Myślę, że możemy pokusić się o naprawdę ambitną strategię dla rozwoju. I mam nadzieję, że ze strony świata polityki decyzje będą nadchodzić, żeby popchnąć Polskę w przyszłość.

HK: Czego jesteś najbardziej ciekaw w stanie nieważkości? Wiem, że doświadczyłeś już go w trakcie lotów parabolicznych, ale to jest zupełnie coś innego - ciągła nieważkość.

SU-W: To prawda. Mogłem doświadczyć stanu nieważkości przez dwadzieścia kilka sekund, powiedzmy sobie - około stu razy w życiu. A teraz będę miał możliwość doświadczyć go przez czternaście dni ciągle. Czego nie mogę się doczekać? Mam nadzieję, że pod koniec uda mi się być na tyle skoordynowanym, żeby czuć się zdecydowanie komfortowo, bezpiecznie i wykonywać różnego rodzaju prace w warunkach nieważkości. Wszyscy mówią, że to zajmuje około trzydziestu dni. Jesteśmy dobrą, zgraną załogą, świetnie trenującą, więc mam nadzieję, że nam to zajmie troszeczkę krócej i będziemy mogli skorzystać z tego stanu i jednocześnie bawić się życiem na orbicie w stanie nieważkości. Oczywiście, nie mogę się doczekać widoku planety, na który chyba każdy z nas czeka. A jeżeli mielibyśmy porozmawiać trochę o marzeniach, to mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wyskoczyć na spacer kosmiczny, ale na pewno jeszcze nie podczas tej misji.

HK: Urodziłeś się w rocznicę lotu Jurija Gagarina, czyli pierwszego człowieka, który sięgnął gwiazd. Czego nauczyłeś się o sobie samym w trakcie całego tego procesu? Od chłopca, który miał marzenie o tym, żeby polecieć w kosmos, przez wymagające szkolenie, aż po bycie tutaj, u progu lotu na orbitę.

SU-W: Nauczyłem się chyba tego, żeby nie odpuszczać i realizować swoje marzenia. Tak naprawdę przygotować pewien plan i niezależnie od tego, jak duże ktoś stawia przed sobą cele, te cele są możliwe do zrealizowania, tylko trzeba znaleźć swoją drogę. Duży cel trzeba rozbić na kilka albo kilkadziesiąt małych i później iść w którymś kierunku - każdego dnia, mozolną pracą, trochę do przodu. Wierzę w to, że takie duże cele osiąga się właśnie sukcesywną pracą. To nie jest najłatwiejsze, czasem trudno jest wstać rano, zmobilizować się, dlatego że pewne zadania wyglądają na przytłaczające albo nie widać, żeby coś szło do przodu. Ważne jest, żeby wierzyć w to, że ten proces gdzieś prowadzi i każdego dnia małymi krokami zbliżać się do celu. A czasem trzeba cofnąć się o trzy kroki po to, żeby obrać trochę inną ścieżkę.

Tak samo było chyba w moim przypadku. Niezależnie od tego, czy przygotowywałem ekspedycję w górach, czy regaty na łódce w różnych miejscach na świecie, nigdy nie wiedziałem, czy będę miał możliwość wzięcia udziału w procesie rekrutacyjnym na astronautów, ale wierzyłem, że taki program się otworzy. Jednocześnie realizowałem swoje inne marzenia, zawsze mając to z tyłu głowy. Na pewno w życiu potrzeba dużo szczęścia, ale jeszcze bardziej potrzebny jest upór, wytrwałość i codzienna praca, żeby jak to szczęście się pojawi, móc z niego skorzystać. Myślę, że tak trochę było w moim przypadku.

HK: Bardzo dziękuję za rozmowę.

meteo 5
Dr Sławosz Uznański-Wiśniewski o potencjale technologicznym Polski
Źródło: TVN24
Czytaj także: