Portal Onet ujawnił, że szef Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński miał przez lata stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny oraz trenowanych przez niego zawodniczek. Tenisistki, z którymi rozmawiali autorzy publikacji, oskarżały Skrzypczyńskiego o molestowanie. W czwartek Polski Związek Tenisowy ogłosił, że Mirosław Skrzypczyński złożył rezygnację.
Do sprawy w "Jeden na jeden" odniósł się Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji do spraw Pedofilii. - Mówimy tu o krzywdzie, o konkretnym głosie nie tylko pani poseł [Katarzyny - red.] Kotuli, ale też o konkretnych informacjach, które przedstawili dziennikarze Onetu w swoich materiałach. Te sprawy muszą być wyjaśnione - zapowiedział gość TVN24.
- Oczywistym jest, że możemy powiedzieć, że pozytywnym jest to, że prezes podaje się do dymisji, jest informacja o pojawieniu się konkretnej reakcji, komisji wewnętrznej, natomiast to nie zamyka tematu. Wręcz przeciwnie, to otwiera temat. Jesteśmy na etapie (…), w którym otwieramy pewnego rodzaju zagadnienie, które - co jest niepojęte - było okryte ciszą - dodał.
Kmieciak: na 68 pism do związków sportowych odpisały 24 organizacje
Kmieciak pytany był równie o to, czy możliwe jest, by pozostali członkowie PZT nie wiedzieli o zachowaniach, o które oskarżany jest były prezes. - To pytanie trzeba postawić jeszcze poziom wyżej. Czy w ogóle środowisko sportowe w Polsce jest środowiskiem, które jest w ogóle zainteresowane wyjaśnianiem przypadków wykorzystywania seksualnego młodych zawodniczek i zawodników - mówił.
- Zadaję to pytanie nie dlatego, że jestem o poranku bezczelny, tylko dlatego, że państwowa komisja zdecydowała się zbadać skalę tego zjawiska. Wysłaliśmy do 68 zarejestrowanych w Polsce [związków sportowych - red.] pytania dotyczące tego, czy mieli przypadki wykorzystania seksualnego dzieci, czy byli tacy trenerzy podejrzani, czy skierowano sprawę do prokuratury - powiedział.
- Na 68 pism, które podstemplowałem w imieniu państwowej komisji jako jej przewodniczący, odpisały nam 24 organizacje, z czego większość z nich nie dostrzega u siebie problemu. To jest dla mnie niepojęte - dodał.
Pytany o to, czy Polski Związek Tenisowy był jednym z tych, które odpowiedziały na pismo, Kmieciak odparł, że "odpowiedzieli nam za pośrednictwem pełnomocnika". - Powiadomiono nas o tym, że nie było przypadków stwierdzenia wykorzystania seksualnego przez osobę zrzeszoną w Polskim Związku Tenisowym. Po drugie uznano, że w momencie, gdyby coś takiego było, to będzie to rozpatrywane na podstawie regulaminów wewnętrznych, pewnych norm, kodeksów etycznych, które nakazują godziwe traktowanie zawodników i zawodniczek - wyjaśnił.
Na pytanie, czy któryś ze związków sportowych potwierdził przypadki wykorzystywania, przewodniczący państwowej komisji przyznał, że taką odpowiedź otrzymano jedynie od PZPN. - Polski Związek Piłki Nożnej ma bardzo rozbudowane procedury. (…) odpowiedziano nam, że były dwie sprawy, które skierowano do prokuratury - mówił.
- Pokazano nam, że są konkretne procedury, na przykład dotyczące fotografowania dzieci w czasie treningu. (…) Tu była konkretna, solidna praca przeprowadzona przez PZPN. Oni zapytali się lokalnych struktur, a tych struktur jest bardzo dużo, i tutaj materiały, które nam przesłano, są duże - zaznaczył.
"W środowisku sportowym nie ma dyskusji na ten temat"
Gość TVN24 opisał przypadek australijskiej komisji do spraw wyjaśnienia przypadków pedofilii, która "zwróciła uwagę na to, że - także w środowisku sportowym - by można mówić o rzetelnych działaniach, musi być konkretny nadzór nad osobami, które sprawują pieczę trenerską, nadzór poprzez istnienie konkretnych przepisów, ale więcej - nadzór poprzez stworzenie pewnej linii dającej nam możliwość złożenia skargi".
- W polskim środowisku sportowym w ogóle nie ma dyskusji na ten temat. Tak jak w przypadku bardzo często pojawiającego się w debacie Kościoła katolickiego. Wielokrotnie wypowiadam się w imieniu komisji na temat pewnych luk, błędów, milczenia, które jest nie do zaakceptowania dla osób skrzywdzonych, ale tak jakiś namysł i refleksja się pojawiły. W środowisku sportowym tego po prostu nie ma - dodał.
"Najważniejsze jest to, żeby uwierzył rodzic"
- Mówimy o niepojętej, niesamowicie bolesnej relacji jaka jest. Z jednej strony mamy bardzo silnego, bardzo mocnego i obdarzonego autorytetem trenera, a z drugiej strony mamy dziecko. Ja mam 12-letnią córkę. Jej zetknięcie się, nie daj Boże, z trenerem, który ma moc, który ma siłę, który może zrobić wszystko, to kto jej tak naprawdę uwierzy? Najważniejsze jest to, żeby uwierzył rodzic - zaznaczył.
Przy tej okazji przywołał wpis Igi Świątek. - Tam jest bardzo ciekawe zdanie, że jej tata był obecny w jej treningach, nie zostawił dziecka z boku, był aktywnym uczestnikiem tego procesu rozwoju sportowego swojej córki - mówił.
Osobiście miałam szczęście przeżyć swoją dotychczasową drogę sportową bez tak trudnych doświadczeń i jestem wdzięczna mojemu Tacie za to, jak mądrze kierował moją karierą. Mam wspaniały zespół, bezpieczeństwo i jestem obecnie w uprzywilejowanej sytuacji, ale mam świadomość, że nie wszyscy sportowcy mogli pozwolić sobie na taką niezależność.Iga Świątek
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Autorka/Autor: ft\mtom
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24