Słowa rzecznika rządu Piotra Muellera o migrantach odsyłanych na granicę z Białorusią komentował w TVN24 socjolog profesor Andrzej Rychard. - Po pierwsze nie wiem, czy wszystkim jest udzielana pomoc, a po drugie oni nie są informowani o tym, żeby wrócić na granicę, tylko oni są pakowani do autobusów i zawożeni i zostawiani w lesie na tej lini granicznej - powiedział.
Ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci przebywało w poniedziałek przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu. W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz przekazała w rozmowie z reporterką TVN24 Martą Abramczyk, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Potwierdziła, że wśród nich były kobiety i dzieci. Zdanowicz przekazała, że "zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi".
Rzecznik rządu Piotr Mueller pytany w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego", czy procedura push back jest stosowana wobec migrantów, odparł, że "taka semantyka jest tworzona po to, by zrobić wrażenie, że Polska robi coś złego". - Do każdego takiego przypadku musi się odnieść Straż Graniczna. Każdy taki przypadek powinien być wyjaśniany - dodał.
- Polska Straż Graniczna jest od tego, żeby chronić polską granicę i musi podejmować działania, które są zgodne z przepisami prawa, ustawy czy rozporządzenia, tak aby jak najmniej osób na teren Polski dostało się w sposób nielegalny, natomiast wszystkim osobom, które dostały się w głąb Polski, udzielić pomocy jeżeli to jest niezbędne, lub poinformować o tym, żeby osoby, które weszły nielegalnie na teren Polski, zawróciły na teren kraju, z którego pochodzą - mówił Mueller. - Informowanie o tym i tworzenie możliwości powrotu na teren Białorusi, czy jakiegokolwiek innego kraju, z którego nielegalnie, na przykład Ukrainy by przekraczały osoby jest elementem działań Straży Granicznej - dodał.
Profesor Rychard: rzecznik rządu trochę zaokrąglił prawdę
Profesor Andrzej Rychard, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk pytany we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, co myśli, kiedy słyszy takie informacje od rzecznika rządu, powiedział, że "gdyby tak dokładnie było, to w zasadzie byłoby, myślę sobie, okej". - Jeszcze powiedział rzecznik coś takiego, że jeżeli trzeba udzielić pomocy, to jest udzielana pomoc, a potem są informowani o tym, że powinni zawrócić - powiedział Rychard.
Dodał, że to nie odbywa się w ten sposób. - Po pierwsze nie wiem, czy wszystkim jest udzielana pomoc, a po drugie oni nie są informowani o tym, żeby wrócić na granicę, tylko oni są pakowani do autobusów i zawożeni i zostawiani w lesie na tej lini granicznej. To jest zasadniczo co innego - zaznaczył Rychard.
Pytany, czy sugeruje, że rzecznik rządu mówi nieprawdę, odpowiedział, że sugeruje, że "pan rzecznik trochę zaokrąglił prawdę, jeśli tak można powiedzieć".
- Powiedział rzeczy, w których były elementy prawdy, ale poza elementami prawdy były, moim zdaniem, absolutnie elementy nieprawdy. Nie widzę tam takich sytuacji, nie słyszę doniesień o sytuacjach, że kogoś się spotyka powiedzmy parę czy paręnaście kilometrów od granicy i mówi się mu: proszę pana droga do granicy jest tędy, będzie pan uprzejmy się tamtędy skierować i niech pan tam idzie - mówił.
- To się odbywa jednak, z tego, co wiemy, inaczej. Pakowani są (migranci-red.) do tych autobusików i zawożeni. I Straż Graniczna sama chyba to przyznaje, więc najdelikatniej mówiąc, widziałbym pewną niepełną zbieżność między tym, co mówi sama Straż Graniczna, a tym, co mówi rzecznik. Oni są pushbackowani na tę granicę. Nie wiem, czy wszystkim jest udzielana pomoc. Wiem, że niektórym tak - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24