W sensie ustrojowym to jest postawienie wszystkiego na głowie - ocenił w "Faktach po Faktach" doktor Marek Migalski, odnosząc się do roli jaką pełni w polskiej polityce Jarosław Kaczyński. Posłużył się przykładem z mszy pogrzebowej byłego premiera Jana Olszewskiego, na którą prezes PiS przyszedł jako ostatni i usiadł w pierwszym rzędzie, przed między innymi premierem Mateuszem Morawieckim. - To oddaje rzeczywistą hierarchię władzy w Polsce - ocenił inny politolog, profesor Antoni Dudek.
Jan Olszewski zmarł 7 lutego w wieku 88 lat. Był premierem w latach 1991-1992, obrońcą opozycjonistów w procesach politycznych w okresie PRL, doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W 2009 r. został odznaczony Orderem Orła Białego. W sobotę Olszewski spoczął na warszawskich Powązkach.
"Najważniejszy obrońca w procesach politycznych"
Antoni Dudek ocenił w "Faktach po Faktach", że Jan Olszewski był "najważniejszym obrońcą w procesach politycznych" w czasach PRL. - Był też zaangażowany w opozycję, jako współtwórca Solidarności. Bo to on był - obok Karola Modzelewskiego - tym, który mówił, że trzeba tworzyć jednolity ogólnopolski związek. Wreszcie, to trzecia jego rola, premier wyłoniony przez Sejm wybrany w pełni demokratycznych wyborach po wojnie - wyliczał.
"Unikał języka nienawiści"
- Żegnamy wspaniałego człowieka, bardzo odważnego adwokata wtedy, kiedy ta odwaga była bardzo istotna. Ale mimo wszystko - dosyć słabego polityka już w okresie demokratycznym - taką opinię wyraził Marek Migalski.
Wskazywał, że Olszewski "w ostatnim czasie, pomimo tego, że był stroną w sporze politycznym, to unikał języka nienawiści, starał się zobaczyć rzeczy łączące obóz władzy z opozycją". - To było naprawdę wartościowe i ten głos był słyszalny - dodał.
"Robienie z niego ikony antykomunizmu, jest zakłamywaniem jego biografii"
Profesor Dudek uznał, że Prawo i Sprawiedliwość próbuje z Olszewskiego zrobić swojego bohatera.
- Stąd te uroczystości, które obserwowaliśmy. To jest przemyślana strategia i myślę, że w tym panteonie bohaterów Prawa i Sprawiedliwości Jan Olszewski zajmie miejsce zaraz obok Lecha Kaczyńskiego - ocenił.
Jego zdaniem, "to będzie konsekwentnie rozwijane, bo Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę ze znaczenia mitów i legend w polityce". - Sam przyznawał, że nie zawsze się z Olszewskim zgadzał, (ale) te różnice będą wygaszane, a rola Olszewskiego będzie eksponowana i będzie się mówiło, że to był pierwszy antykomunistyczny rząd w Polsce - mówił Dudek.
Migalski zauważył, że "robienie (z Olszewskiego) ikony antykomunizmu jest trochę zakłamywaniem jego biografii". - On był w dużej mierze socjalistą, miał epizod masoński. To nie jest klasyczny przykład prawicowego bohatera - wyjaśniał.
Taśmy nie obciążają Kaczyńskiego "w oczach jego elektoratu"
Goście "Faktów po Faktach" komentowali ujawniane przez "Gazetę Wyborczą" tak zwane taśmy Kaczyńskiego. - Nie udowodniono prezesowi (PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu) osobistej interesowności. Udowodniono, że okazał się menedżerem czy inwestorem budowlanym, który chciał zabezpieczyć przyszłość swojego środowiska. To go jeszcze w oczach jego elektoratu nie obciąża - ocenił Antoni Dudek.
Wskazywał, że Kaczyński "występuje w dwóch postaciach": pierwsza to prezes PiS, a druga to "przewodniczący rady fundacji, który prowadzi różne interesy". - To nie jest transparentne, to nie jest jasne, tego nie da się rozdzielić - podkreślił.
- Dla wyborców PiS to jednak nadal nie jest tego typu sytuacja, jak gdyby nagrano prezesa jak mu deweloper mówi: "panie prezesie, przed budynkiem czeka na pana maybach" - powiedział.
"Nagle się okazało, że na zapleczu jest były agent SB"
Migalski stwierdził, że taśmy "być może nie obaliły wszystkich mitów na temat Jarosława Kaczyńskiego, ale nagle się okazało, że na zapleczu fundacji Jarosława Kaczyńskiego jest były agent SB". Przywołał Kazimierza Kujdę, byłego prezesa spółki Srebrna, którego działalność w Służbie Bezpieczeństwa ujawniła w ostatnich tygodniach "Rzeczpospolita". Kujda przypłacił to swym ostatnim stanowiskiem - prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
- Są dwie możliwości. Albo to faktycznie był "grom z jasnego nieba" dla Jarosława Kaczyńskiego - ale to oznacza, że miał od 20 lat wokół siebie agenta, w dodatku ukrytego w tajnym zasobie IPN - albo wiedział i to tolerował. Obydwa te wytłumaczenia są dla prezesa Kaczyńskiego niekorzystne - ocenił Migalski.
- Nie porównując postaci, to jest trochę jak u (Hermanna) Goeringa, któremu powiedziano, że jeden z oficerów u niego w ministerstwie jest Żydem. On odparł: "o tym, kto jest Żydem u mnie w ministerstwie, decyduję ja". Więc trochę tak Jarosław Kaczyński decyduje o tym, kto jest agentem, komunistą - dodał politolog.
"Wszyscy czekali na Jarosława Kaczyńskiego, który wszedł w ostatnim momencie"
Migalski przywołał też sytuację z mszy pogrzebowej Jana Olszewskiego, która jego zdaniem obrazuje, kto rządzi w Polsce.
- Przyszli już wszyscy goście urzędowi, włącznie z parą prezydencką i marszałkiem Sejmu, siedzącymi w pierwszym rzędzie. Wszyscy czekali na Jarosława Kaczyńskiego, który wszedł w ostatnim momencie, nie przywitał się z nikim i usiadł w pierwszym rzędzie obok pary prezydenckiej. Za nim siedział marszałek Senatu, premier. W sensie ustrojowym to jest postawienie wszystkiego na głowie - uznał politolog. Zgodził się z nim Dudek, który przyznał, że "to oddaje rzeczywistą hierarchię władzy w Polsce". Migalski stwierdził, że rola jaką odgrywa Jarosław Kaczyński, "z punktu widzenia ustrojowego jest szkodliwa dla państwa, dlatego, że po prostu lider zwycięskiej partii powinien być premierem".
Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24