Ministerstwo edukacji chce, by kurator, czyli podporządkowany resortowi urzędnik, miał większy niż dotychczas wpływ na powoływanie dyrektorów szkół i innych placówek, a także na odwoływanie i zawieszanie dyrektorów w przypadku, gdy nie wypełniają poleceń. Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty komentuje: - To się skończy fatalnie.
Przygotowywane zmiany w kuratoriach, dotyczące pracy tysięcy dyrektorów szkół, to spore zaskoczenie nawet dla osób na co dzień interesujących się oświatą. Nic nie zapowiadało, by minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zamierzał coś w tym zakresie zmieniać. W ostatnich tygodniach zajmował się m.in. Kartą Nauczyciela, a ostatnio jednym z jego priorytetów stały się zmiany na liście lektur.
Tymczasem w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów pojawiła się w tym tygodniu zapowiedź nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, której formalnym autorem jest wiceminister Dariusz Piontkowski. Cel? "Wzmocnienie roli organu nadzoru pedagogicznego, w tym w szczególności kuratora oświaty, tak aby jak najpełniej mógł wykonywać powierzone mu ustawowo zadania”. W praktyce przepisy mają doprowadzić do podporządkowania kuratorom procesu powoływania dyrektorów przedszkoli, szkół i placówek oświatowych. Dyrektorzy mają też być skuteczniej kontrolowani przez nadzór pedagogiczny, a w razie zastrzeżeń do ich pracy – zawieszani lub odwoływani.
Minister zabiera się za niepubliczne szkoły
To jeszcze nie koniec. Ministerstwo chce podporządkować kuratorom nie tylko dyrektorów placówek publicznych, ale też niepublicznych. Dlaczego? Bo kuratorzy podobno sygnalizowali MEiN problemy dotyczące “sprawowania nadzoru pedagogicznego w szkołach i placówkach niepublicznych, wskazując na brak możliwości przeprowadzenia w szkole lub placówce niepublicznej czynności z zakresu nadzoru pedagogicznego”.
W efekcie kuratorzy będą mogli doprowadzić do szybkiego zwolnienia dyrektorów, którzy nie realizują ich zaleceń. W dokumencie rządowym czytamy: "Organ sprawujący nadzór pedagogiczny będzie miał możliwość wezwania dyrektora szkoły lub placówki do wyjaśnienia przyczyn niezrealizowania zaleceń. W przepisach określono dla dyrektora szkoły lub placówki 7-dniowy termin na przekazanie ww. wyjaśnień organowi sprawującemu nadzór pedagogiczny. Organ sprawujący nadzór pedagogiczny będzie mógł w terminie 7 dni od dnia otrzymania wyjaśnień lub upływu terminu na ich przekazanie wyznaczyć dyrektorowi szkoły lub placówki ostateczny termin realizacji tych zaleceń. Niezrealizowanie przez dyrektora szkoły lub placówki zaleceń w ostatecznym terminie wyznaczonym przez organ sprawujący nadzór pedagogiczny umożliwi temu organowi wystąpienie do organu prowadzącego szkołę lub placówkę z wnioskiem o odwołanie dyrektora szkoły lub placówki w czasie roku szkolnego bez wypowiedzenia".
Czy to koniec edukacji seksualnej?
Nowe przepisy to też cios w organizacje pozarządowe, prowadzące dodatkowe zajęcia na terenach szkół. Rządzący chcą bowiem nałożyć na dyrektora szkoły nowy obowiązek: zanim wpuści taką organizację na teren szkoły, będzie musiał uzyskać pozytywną opinię kuratora. Do tej pory wystarczyła zgoda rodziców. Punkt ten bliski jest pomysłom Andrzeja Dudy z ubiegłorocznej kampanii wyborczej, tyle że prezydent zapowiadał, że zwiększy wpływ rodziców na to, co dzieje się w szkołach. Projekt Piontkowskiego stawia nie na rodziców, ale na kuratorów. Jeśli rodzice będą chcieli mieć np. dodatkowe zajęcia z edukacji seksualnej czy antydyskryminacyjnej, to ich chęć już nie wystarczy, będzie musiał się na to zgodzić kurator, który podlega ministrowi edukacji.
Jak Terlecki z Kaczyńskim sobie zażyczą
- Pan minister konsekwentnie realizuje politykę swoich pryncypałów - mówi tvn24.pl Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. I dodaje: - Takich zmian już od dawna oczekują Ryszard Terlecki i Jarosław Kaczyński, którzy zorientowali się, że zmiany minister Anny Zalewskiej to za mało, by przejąć szkoły - dodaje.
Zdaniem Broniarza minister Czarnek chce dominować w szkołach i "walczyć o dusze nauczycieli oraz uczniów". - Ja pamiętam czasy, kiedy dyrektorzy byli zależni od kuratorów, i to był mroczny czas - wspomina prezes ZNP. - Edukacja jest przedmiotem walki politycznej, ale my się łatwo nie poddamy. Zamierzamy rozmawiać z dyrektorami szkól i samorządowcami, by działać wspólnie w tej sprawie - dodaje.
Na rozmowy gotowe jest Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO), które zrzesza kilka tysięcy dyrektorów. - Właśnie zwołaliśmy zebranie i pracujemy nad oficjalnym stanowiskiem - informuje tvn24.pl Marek Pleśniar z OSKKO.
Pleśniar ministerialnym pomysłom nie szczędzi gorzkich słów. - Oto na naszych oczach minister chce zmienić szkoły publiczne w państwowe. To się skończy fatalnie - twierdzi. I dodaje: - To najgorszy pomysł w oświacie od 25 lat. Równie zła była tylko likwidacja gimnazjów. Nie można tego przemilczeć i tak zostawić.
Źródło: tvn24.pl