Władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie - mówił na ostatnim wyjazdowym posiedzeniu klubu PO Donald Tusk. Premier nie szczędził swoim ludziom cierpkich słów. Straszył, przestrzegał i ostrzegał - pisze "Dziennik".
Przemowa Donalda Tuska zrobiła na posłach piorunujące wrażenie. Premier błyskawicznie spowodował, że rozbawiona sala zamarła w absolutnej ciszy. Posłowie nie mogli wyjść ze zdziwienia, nieprzystającą do optymistycznych sondaży Platformy surowością wystąpienia Tuska - pisze "Dziennik". - Odebraliśmy to wystąpienie jako megaochrzan - mówi gazecie członek kierownictwa klubu.
- Zapadła kompletna cisza. Kiedy w pewnej chwili jednej z posłanek coś upadło na podłogę, cała sala natychmiast obejrzała się na nią z oburzeniem - relacjonuje Dziennikowi jeden z polityków.
Boi się skutków kryzysu
Ostry ton premiera ma być związany z obawami przed skutkami kryzysu finansowego. Jak przekonują posłowie PO, Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że kiedy ludzie poczują jego skutki, to przełoży się na spadek notowań samego rządu. Dlatego już teraz wpaja swoim posłom przekaz: będzie źle, ale to nie ma związku z tym, jak rządzimy. - Nikt nas nie będzie traktował ulgowo, nie mamy realnej konkurencji i to nas psuje, a największą konkurencją dla nas są nasze słabości. Musimy wspiąć się na wyżyny etycznej odpowiedzialności - cytuje premiera Dziennik.
Po tych słowach posłowie PO zrezygnowali z przedstawienia własnych żali i zastrzeżeń pod adresem gabinetu Tuska, choć wielu jechało na posiedzenie z takim właśnie zamiarem - konkluduje gazeta.
jaś /el
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24