- To był mecz, którego Lechia Gdańsk nawet nie wygrała. Ale obecni na nim i tak będą pamiętani jako zwycięzcy - tak zaczyna się reportaż CNN, pierwsza część cyklu "On The Road: Poland" opowiadającego o polskiej drodze do wolności. Reporterka pokazuje ją tutaj na przykładzie meczu sprzed 31 lat, na którym Lech Wałęsa porwał kibiców bardziej niż piłkarze.
Z okazji 25-lecia pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce CNN rozpoczęła emisję reportaży opowiadających o różnych aspektach polskich przemian i naszej drodze do demokracji. Dziennikarze stacji pytają o to, co się zmieniło, jak dziś żyje się w Polsce i za co można ją lubić. Odpowiedzi szukamy razem z naszymi widzami i internautami, którzy w ramach wspólnej akcji CNN, TVN24 i Kontaktu 24 mogą przesyłać zdjęcia z opisem lub materiały wideo pokazujące w prosty sposób to, za co kochamy nasz kraj. Tak powstanie lista 25 rzeczy, które stworzą obraz Polski.
Na murawie piłka, na trybunach Lechu!
W pierwszym materiale emitowanym przez CNN reporterka Paula Newton stawia pytanie: "Co wspólnego z Solidarnością ma piłka nożna?". Odpowiedzi szuka podczas meczu, rozegranego w ramach pierwszej rundy Pucharu Zdobywców Pucharów w 1983 r. pomiędzy Lechią Gdańsk a wielkim Juventusem Turyn ze Zbigniewem Bońkiem w składzie.
Newton przypomina, że był to wyjątkowo trudny czas dla polskiej opozycji - Solidarność pozostawała zdelegalizowana, "a walka o wolność się załamała". - Albo i nie ... - zauważa przekornie dziennikarka.
Piłkarze Lechii, którzy jeszcze kilka miesięcy wcześniej biegali po klepiskach polskiej III ligi między pasącymi się krowami, przegrali pierwszy mecz w Turynie aż 0:7. W Gdańsku spodziewano się powtórki. Kilkanaście minut przed końcowym gwizdkiem sensacyjnie prowadziła jednak polska drużyna. I - co było w tej sytuacji największym paradoksem - to nie wydarzenia na murawie najbardziej rozgrzewały kibiców.
Wśród 25 tysięcy fanów pojawił się przywódca Solidarności Lech Wałęsa. Do kibicowania z trybun nakłonili go najbliżsi współpracownicy, którzy uznali, że będzie to dobra okazja do wielkiej manifestacji solidarnościowej. Ale w pierwszej połowie nic tego nie zapowiadało. Bo rzucanych haseł "Solidarność, Solidarność!" nikt nie podchwytywał. Do czasu.
- Wszystko rozegrało się w przerwie. Schodząc do szatni usłyszeliśmy jak ludzie krzyczą "Solidarność, Solidarność!". I zobaczyliśmy Wałęsę, który wstał i uniósł rękę z charakterystycznie rozłożonymi palcami w geście "Victorii" - wspomina w rozmowie z CNN Jerzy Jastrzębowski, ówczesny trener gdańskiej drużyny.
Pytany, czy tamto popołudnie było bardziej związane ze sportem czy z polityką, odpowiada, że właśnie wtedy okazało się, iż sport nie mógł na Lechii istnieć w oderwaniu od polityki.
"Głuchy" sen o wolności
Na archiwalnym zdjęciach emitowanych w materiale CNN nie widać pozdrawiającego ludzi na stadionie Wałęsy. Nie słychać też "wolnościowych" okrzyków. - Takich materiałów po prostu nie ma, bo państwowa telewizja je wyciszyła - zauważa reporterka. Rzeczywiście, transmisja drugiej połowy meczu rozpoczęła się z sześciominutowym opóźnieniem i - na wszelki wypadek - z wyciszoną fonią.
- Każdy sport to dobra okazja do walki i przełamywania barier - przekonuje widzów CNN Mateusz Bąk, którzy w zakończonym właśnie sezonie strzegł bramki Lechii, a na świat przyszedł w roku, w którym gdańska drużyna grała pamiętny mecz ze "Starą Damą". - W dalszym ciągu, mimo upływu lat, w czasie spotkań można zobaczyć w tłumie flagę z napisem "Solidarność". Ludzie, którzy są naszymi fanami, pamiętają tamte czasy. Przecież to tutaj, w Gdańsku, wszystko się zaczęło - zauważa 31-letni bramkarz.
"Ten mecz pokazał, że walczymy. I że wygramy"
W meczu z Juventusem Lechia ostatecznie musiała uznać wyższość Włochów. Przegrała nieznacznie 2:3, chociaż 13 minut przed końcem było jeszcze 2:1.
Tydzień później Lech Wałęsa dostał Pokojową Nagrodę Nobla. Zachodnia prasa artykuły ilustrowała wtedy jego zdjęciami z trybun, gdy w geście zwycięstwa pozdrawiał tłum.
- Ten mecz pokazał, że nie będzie wolności bez Solidarności. Że Solidarność istnieje. Że walczymy i że wygramy - podsumowuje sam Wałęsa. Siedem lat po porażce Lechii z Juventusem do Gdańska zawitała demokracja.
O tym, co się wtedy skończyło, do dzisiaj przypomina zdanie wyryte na murach starego stadionu. "Precz z komuną".
Autor: ŁOs/ola/zp / Źródło: CNN, tvn24.pl