Czy wzmożona liczba zapytań w internecie poświęconych "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego tuż przed rozpoczęciem matury jest dowodem na przeciek? - Będzie to wyjaśniała policja - informuje Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
W poniedziałek 8 czerwca rano, jeszcze przed rozpoczęciem egzaminu pisemnego z języka polskiego, na Podlasiu odnotowano nagły wzrost wyszukiwań haseł związanych z "Weselem" Stanisława Wyspiańskiego. Kilka godzin później okazało się, że ta lektura była jednym z dwóch tekstów do wyboru na egzaminie dojrzałości.
Wykres obrazujący wzrost zainteresowania tematem rozpoczął dyskusję na temat tego, czy doszło do przecieku maturalnego. Dyskusja była gorąca, bo przed poniedziałkowym rankiem właściwie nie wyszukiwano frazy "wesele elementy fantastyczne" . Nagłą popularność hasło zyskało około godziny 7 rano.
Unieważnienie? Na pewno nie w całym kraju
- Traktujemy to zgłoszenie poważnie i o sprawie poinformowaliśmy policję, która zajmie się ustaleniem, czy doszło do wycieku - mówi Marcin Smolik w rozmowie z tvn24.pl.
Maturzyści obawiają się, że ewentualny wyciek może być powodem do unieważnienia egzaminu dojrzałości. Dyrektor CKE uspokaja. - Na pewno nie dojdzie do unieważnienia matury w całej Polsce - mówi Smolik. - Jeśli jednak potwierdzi się, że w jakiejś szkole czy grupie uczniów był wcześniej dostęp do pytań, tam unieważnienie matury jest możliwe.
W tym roku temat rozprawki brzmiał: "Jak wprowadzenie elementów fantastycznych do utworu wpływa na przesłanie tego utworu? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do podanych fragmentów "Wesela", do całego dramatu Stanisława Wyspiańskiego oraz do wybranego tekstu kultury". Uczniowie mogli też wybrać interpretację wiersza Anny Kamieńskiej "Daremne".
Wyciek to nie taka częsta sprawa
Odkąd 18 lat temu na dużą skalę w Polsce wprowadzono egzaminy zewnętrzne (w 2002 roku przeprowadzono egzamin gimnazjalny), udowodnione wycieki pytań egzaminacyjnych były rzadkie. Udokumentowano trzy takie przypadki.
W 2002 roku była pracownica toruńskiego Zapoleksu (ten zakład drukował testy dla szkół w całej Polsce), pracując bezpośrednio przy produkcji arkuszy, od marca spisywała treść pytań testu matematyczno-przyrodniczego, a następnie sama je rozwiązała i przekazała synowi, który zdawał egzamin w gimnazjum w Lubiczu. Chłopak podzielił się odpowiedziami z dwiema koleżankami.
Z kolei wiosną 2009 roku doszło o przecieku w jednym z warszawskich gimnazjów niepublicznych. Było tak: kilka godzin po egzaminie humanistycznym ówczesny dyrektor CKE Krzysztof Konarzewski dostał maila dotyczącego strony internetowej, na której znalazły się rozwiązania zadań. Z informacji na stronie wynikało, że plik został zamieszczony dzień przed egzaminem. Tego samego wieczora zatrzymano 18-latka, który przyznał, że test dostał od woźnej. Okazało się, że dyrektorka szkoły otworzyła treść egzaminów dzień przed terminem. I choć CKE nie mogła ustalić, ilu uczniów widziało zadania, egzamin musiała powtarzać cała szkoła.
W 2018 roku doszło do wycieku zadań z języka polskiego - również na egzaminie gimnazjalnym. Wtedy temat wypracowania uczniowie opublikowali na Twitterze na 20 minut przed rozpoczęciem egzaminu.
Źródło: tvn24.pl