Gdyby Związek Sowiecki dysponował materiałami, które pozwoliłyby postawić tezę, iż przedwojenny szef MSZ Polski Józef Beck był agentem niemieckim, to już dawno zostałyby użyte - ocenił w Poranku TVN24 Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jego zdaniem, do tych "rewelacji" należy podchodzić spokojnie.
Przewoźnik podkreślił, że atmosfera wytworzona wokół uroczystości rocznicy wybuchu II Wojny Światowej przez „rewelacje” wywiadu rosyjskiego nie jest najlepsza i nie służy stosunkom polsko-rosyjskim.
- Jeśli słyszy się z ust prominentnych funkcjonariuszy państwowych, czyli w tym przypadku funkcjonariuszy wywiadu rosyjskiego, że były minister spraw zagranicznych Rzeczpospolitej był niemieckim agentem, to są rzeczy, które rzadko się zdarzają - ocenił Przewoźnik.
I podkreślił: - Podchodzę spokojnie do tych rewelacji,. Gdyby rzeczywiście było tak, że Związek Sowiecki – to przecież są te same archiwa - dysponował materiałami, które uprawiałby do stawiania tego rodzaju tezy, to już dawno ujrzałyby one światło dzienne. Tym bardziej, że Józef Beck był rzeczywiście znienawidzony przez partyjnych towarzyszy.
Rewelacje z plotek
Jego zdaniem, cała ta sprawa, którą poruszyli Rosjanie, wzięła się z plotek, które rozpuszczał w II połowie lat 30. ostatni ambasador Francji w Polsce. - Plotek zupełnie nieuzasadnionych. Mało osób bowiem wie, że Francuzi zwalczali Becka, przede wszystkim za to, że próbował prowadzić samodzielną politykę i zachować Polskę w dystansie w stosunku do Francji, która usiłowała wpływać na różne sfery życia II Rzeczpospolitej - wyjaśnił Przewoźnik.
Według niego sięganie przez wywiad rosyjskich do takich "rewelacji" tylko źle o nim świadczy. - Jeśli to jest tak, że wywiad rosyjski sięga do dokumentów francuskich, które nie zostały zweryfikowane, to muszę przyznać, że wystawia to nienajlepsze świadectwo wywiadowi z tamtych czasów i wywiadowi rosyjskiemu dzisiaj - uznał Przewoźnik.
Jego zdaniem, na "rewelacje" o Becku trzeba reagować. - Przestrzegam jednak przed polemikami, które nic nie wnoszą. Poczekajmy, co Rosjanie opublikują, jakie to będą materiały. Mogę się domyślać, że chodzi o wyrywkowe raporty i dokumenty archiwalne z zasobów polskiej dyplomacji, które zostały przejęte przez sowietów na kresach wschodnich, a także raporty służb wywiadowczych, które działały na terenie Polski - NKWD i GRU - powiedział.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24