Jeden z najbliższych współpracowników prezesa Kaczyńskiego odpowiedziany za służby mundurowe, stanowczy przeciwnik relokacji uchodźców. Mariusz Błaszczak, dotychczasowy minister spraw wewnętrznych i administracji, to jeden z najważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości. We wtorek w południe został desygnowany na ministra obrony narodowej w rządzie Mateusza Morawieckiego.
Na kilka godzin przed powołaniem nowych ministrów Błaszczak ograniczał się do bardzo zachowawczych komentarzy. Na antenie radiowej Jedynki powiedział tylko, że "prezydent Andrzej Duda miał wpływ na rekonstrukcję rządu".
Szef MSWiA był też pytany, czy w ostatnich dniach rozmawiał z premierem Mateuszem Morawieckim o swojej roli w rządzie. - Rozmawiałem, spotykamy się. Rzeczywiście ostatnio było spotkanie w piątek, rozmawialiśmy na temat spraw bieżących - powiedział.
Samorządowiec spod Warszawy
Błaszczak urodził się 19 września 1969 roku w Legionowie. Dotychczasowy szef MSWiA ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Warszawskim (1994), podyplomowe na UW z samorządu terytorialnego i rozwoju lokalnego (1997), zarządzania w administracji w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Zarządzania imienia Leona Koźmińskiego (2006), był również słuchaczem Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (2001).
Błaszczak należy do najbardziej zaufanych współpracowników z otoczenia prezesa PiS. Należy do nieformalnego grona tak zwanego zakonu PC, czyli polityków związanych z Porozumieniem Centrum.
Działalność społeczną rozpoczął w latach 80. od Niezależnego Zrzeszenia Studentów i Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej. Czas na tak zwaną poważną politykę w jego karierze przyszedł w latach 90., u boku Jarosława i Lecha Kaczyńskich w szeregach Porozumienia Centrum. Później Błaszczak dołączył do kolejnej partii Kaczyńskich, do Prawa i Sprawiedliwości. Obecnie jest wiceprezesem PiS.
Swoją karierę polityczną wykuwał w samorządzie, tuż po studiach, w administracji Urzędu Miasta Legionowo. Był wówczas między innymi rzecznikiem prezydenta Legionowa.
Zdobywane w we władzach lokalnych doświadczenie pomogło mu we wchodzeniu na kolejne szczeble polityki. W latach 2002-2004 był zastępcą burmistrza warszawskiej dzielnicy Wola, a w grudniu 2004 roku został burmistrzem Śródmieścia. Centrum stolicy zarządzał niecały rok, bo po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych (w których bezskutecznie walczył o mandat posła) wszedł do rządu.
Ostro przeciw uchodźcom
W gabinecie Kazimierza Marcinkiewicza został szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Stanowisko zachował również, kiedy premierem został Kaczyński. W tym czasie (2006-2007) zasiadał również w fotelu radnego Sejmiku Mazowieckiego. Błaszczak wszedł do Sejmu pierwszy raz po przedterminowych wyborach w 2007 roku. Dostał się do parlamentu z okręgu podwarszawskiego. Błaszczak nadal zachował swoją pozycję blisko prezesa Kaczyńskiego. W 2009 roku został rzecznikiem Prawa i Sprawiedliwości, a rok później szefem klubu poselskiego tej partii. Udało się zachować mandat posła również w kolejnych dwóch wyborach. Po wyborczym sukcesie PiS w 2015 roku znalazł się w rządzie Beaty Szydło, gdzie objął stanowisko ministra spraw wewnętrznych i administracji.
On sam po pierwszych dwa latach pracy w resorcie jako najważniejsze projekty wskazywał modernizację wyposażenia służb i podwyżki dla funkcjonariuszy, a także ustawę dezubekizacyjną, projekt zmian w BOR i zmiany w polityce migracyjnej.
Jako szef jednego z najważniejszych resortów zasłynął bardzo krytycznym stosunkiem do kwestii imigrantów. Wielokrotnie przekonywał, że unijny mechanizm relokacji uchodźców jest nieskuteczny i że Polska nie będzie brała w nim udziału.
- Póki ja jestem ministrem spraw wewnętrznych, póki rządzi rząd Prawa i Sprawiedliwości, my nie narazimy Polski na zagrożenie terrorystyczne - tak tłumaczył w sierpniu 2016 roku w TVN24.
Jako szef MSWiA zdecydował o wysłaniu kolejnych strażników granicznych do innych krajów w celu ochrony ich granic m.in. do Grecji, Bułgarii, Macedonii, Słowenii, na Węgry oraz do Włoszech.
Kłopoty z policją
Za czasów jego rządów w MSWiA policja zmagała się z problemami kadrowymi i wizerunkowymi. Kadrowymi, kiedy w grudniu 2015 roku Błaszczak na nowego komendanta głównego tej formacji wskazał inspektora Zbigniewa Maja, a ten złożył dymisję po zaledwie dwóch miesiącach, między innymi wskutek kontroli prowadzonej w jego sprawie przez policyjne Biura Spraw Wewnętrznych. Jego miejsce zajął nadinspektor Jarosław Szymczyk. Pojawiły się również problemy z obsadzeniem kierownictwa komendy stołecznej policji, gdzie od momentu objęcia rządów przez PiS powołano pięciu nowych komendantów.
Jedną z głośnych spraw za czasów jego ministrowania była informacja o kulisach śmierci 25-letniego Igora Stachowiaka. Mężczyzna zmarł w maju 2016 r. na komisariacie Wrocław-Stare Miasto, wcześniej kilkakrotnie rażony policyjnym paralizatorem w policyjnej toalecie. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. W związku z tymi wydarzeniami, szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.
Poznańska prokuratura przedstawiła czterem funkcjonariuszom zarzuty przekroczenia uprawnień oraz fizycznego i psychicznego znęcania się nad 25-latkiem. Grozi za to do 5 lat więzienia.
Ustawa dezubekizacyjna
MSWiA pod jego szefostwem przygotowało tzw. ustawę dezubekizacyjną. Obniża ona emerytury i renty za okres "służby na rzecz totalitarnego państwa" od 22 lipca 1944 roku do 31 lipca 1990 roku (w połowie 1990 roku zlikwidowano Służbę Bezpieczeństwa, a utworzono Urząd Ochrony Państwa).
Na jej mocy od października emerytury i renty byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL nie mogą być wyższe od średniego świadczenia wypłacanego przez ZUS.
Zmiany w BOR
Mariusz Błaszczak od początku, gdy objął funkcję szefa MSWiA, mówił o potrzebie zmian w BOR. W maju 2017 r. resort przedstawił najpierw projekt ustawy powołującej Państwową Służbę Ochrony, a w grudniu parlament zaakceptował ustawę, która czeka na podpis prezydenta.
W toku prac parlamentarnych zmieniono nazwę nowej formacji na Służba Ochrony Państwa. Nowa formacja ma docelowo liczyć 3 tysięcy funkcjonariuszy (obecnie w BOR pracuje o tysiąc mniej). Posłowie opozycji krytykowali zapisy nadające funkcjonariuszom SOP uprawnienia operacyjno-rozpoznawcze, czyli m.in. zakładania podsłuchów i pozyskiwania billingów. Kolejnym ważnym projektem, o którym mówił Błaszczak, było powołanie w Biura Nadzoru Wewnętrznego. BNW rozpocznie działanie w styczniu. Biuro ma zajmować się nieprawidłowościami w pracy czterech służb mundurowych podległych MSWiA. Nowe przepisy nie przewidują likwidacji biur spraw wewnętrznych, które działają w komendach głównych policji i Straży Granicznej.
BNW ma działać niezależnie od nich, na wyższym szczeblu - bezpośrednio przy szefie MSWiA, który będzie mógł w każdym czasie żądać informacji i materiałów z realizacji zadań przez BNW.
Od początku spekulacji na temat zmian w rządzie Błaszczak zapewniał, że jest gotowy na opuszczenie zajmowanego stanowiska.
- Nic nam się nie należy, to jest służba - oświadczył we wtorek rano, przed zaprezentowaniem przez premiera Morawieckiego składu nowej rady ministrów.
Autor: PTD//now / Źródło: TVN24/PAP