"Gazeta Wyborcza" podała w piątek, że ma dowód na to, iż przeprowadzone w środę przeszukanie w domu Jakuba Banasia, syna prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia, nie dotyczyło śledztwa w sprawie oświadczeń majątkowych ojca. Taką wersję przedstawił w środę rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. W postanowieniu prokuratury o przeszukaniu "nie ma mowy o Marianie Banasiu" - czytamy w "Wyborczej".
W środę Centralne Biuro Antykorupcyjne przeszukało dom syna prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia, Jakuba. Stało się dwa dni po tym, gdy dziennikarze Onetu opublikowali informacje dotyczące raportu NIK o wyborach kopertowych z 10 maja 2020 roku, które się nie odbyły. W tekście przedstawiono dokumenty pokontrolne, które "stały się kością niezgody w samym NIK, a których obawia się bardzo obóz rządzący". Ma z nich wynikać, że NIK "ma dowody stawiające w trudnym położeniu prawnym między innymi premiera Mateusza Morawieckiego".
Marian Banaś wydał w środę oświadczenie w sprawie przeszukania w domu jego syna. Porównał w nim dzisiejsze rządy do "czasów bolszewickich", "stanu wojennego" i "państwa policyjnego".
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn przekazał, że decyzja o przeszukaniach zapadła 22 kwietnia. Poinformował, że śledztwo dotyczy składania oświadczeń majątkowych przez osobę pełniącą funkcję publiczną. Żaryn zdementował jednocześnie twierdzenia o tym, że rewizja u Jakuba Banasia to reakcja na publikację Onetu i ujawnienie dzień wcześniej fragmentów raportu. Jak przekonywał, przeprowadzenie "akcji odwetowej" następnego dnia byłoby niewykonalne.
- Dzisiejsze przeszukania są realizowane przez CBA w związku z wnioskami Biura złożonymi 10 marca i 9 kwietnia. Decyzje o przeszukaniach podjęto 22 kwietnia bieżącego roku. W czynnościach wzięło udział ponad 50 funkcjonariuszy. CBA przeszukało kilkanaście miejsc w różnych lokalizacjach. Przeprowadzenie czynności wiąże się z szeregiem przygotowań i skomplikowaną logistyką. Takich działań nie podejmuje się ad hoc - oświadczył Żaryn.
"GW": przeszukanie domu Jakuba Banasia nie dotyczyło śledztwa w sprawie oświadczeń majątkowych szefa NIK
Tymczasem w piątek "Gazeta Wyborcza" podała, że przeszukanie w domu Jakuba Banasia nie dotyczyło śledztwa w sprawie oświadczeń majątkowych jego ojca, a wydane 22 kwietnia postanowienie prokuratury "obejmuje wyłącznie sprawę rozliczeń skarbowo-podatkowych syna i synowej prezesa NIK".
Według "GW" w dokumencie "nie ma mowy o Marianie Banasiu". Jak donosi gazeta, kierująca śledztwem Prokuratura Regionalna w Białymstoku w postanowieniu o przeszukaniu wspomina o kwestiach "niewykazywania przychodów z tytułu wynajmu nieruchomości", "uszczupleniu podatku w nieustalonej kwocie" i mogących "zawierać nieprawdę deklaracjach PIT-37 i PIT-28".
"Nie ma to nic wspólnego z badaniem oświadczeń majątkowych 'składanych przez osobę publiczną', o czym mówił rzecznik koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn" - zauważa dziennik.
"Gazeta Wyborcza" zwraca jednocześnie uwagę, że Jakub Banaś nigdy nie pełnił funkcji publicznej. "Za to już raz był ofiarą odwetu władzy na ojcu" - dodaje. Chodzi o sprawę z grudnia 2019 roku. Jakub Banaś wydał wówczas oświadczenie, w którym poinformował o odejściu z Banku Pekao SA. Był tam menadżerem i pełnomocnikiem zarządu od kwietnia 2019 roku. Syn prezesa Najwyższej Izby Kontroli przekonywał, że "decyzja ma charakter w pełni suwerenny". Jednak w mediach pojawiały się informacje, że Jakub Banaś został z banku zwolniony. Miało mieć to związek z napięciem na linii rząd - Marian Banaś po zamieszaniu z oświadczeniem majątkowym prezesa NIK.
"To przypomina mi czasy bolszewickie"
- Działania operacyjne CBA wobec mojego syna nie mogą być rozpatrywane bez kontekstu, jakim jest opublikowanie wczoraj przez media fragmentów wyników kontroli dotyczącej organizacji wyborów korespondencyjnych na urząd prezydenta RP, które miały się odbyć w maju 2020 roku - mówił w środę prezes NIK Marian Banaś.
Powiedział, że przeszukanie CBA w domu jego syna wpłynęło także na jego synową oraz wnuki. - To już kolejne przeszukanie na terenie tej samej nieruchomości. Mój syn od przeszło roku, podobnie jak ja, był stale inwigilowany i represjonowany wraz z całą rodziną. Dzieje się tak dlatego, by zmusić mnie do rezygnacji z pełnienia funkcji prezesa Najwyższej Izby Kontroli i zmiany wyników zakończonych oraz prowadzonych kontroli - przekonywał Banaś.
Prezes NIK wyjaśnił, że "czynności przeszukania" dotyczyły zarówno jego syna, jak i synowej. - Funkcjonariusze CBA zabezpieczyli jej prywatne i służbowe dane znajdujące się w dokumentach, telefonach i komputerach. Czynności przeszukania były zaplanowane tak, aby podczas przeszukania obecna była także moja żona, co ma być dodatkowym elementem nacisku na moją osobę – opisał.
- To przypomina mi czasy bolszewickie, kiedy po ogłoszeniu stanu wojennego za to, ze byłem patriotą, wiernym Polsce i Solidarności, zostałem aresztowany i skazany na cztery lata więzienia. Dzisiaj, w rzekomo wolnej i niepodległej Polsce, obecna władza robi to samo. Kto się z nią nie zgadza, może na podstawie pomówień być aresztowany i skazany - powiedział.
Jak mówił, "to w czystej postaci państwo policyjne, którym rządzą służby, a nie premier, prezydent czy parlament". - Dzisiaj NIK to jedyna niezależna instytucja, na którą nie ma wpływu władza rządząca i żadna partia polityczna - zauważył. - Tak być powinno, bo taki był powód jej powołania. Zapewniam państwa, że do końca mojej kadencji będę bronił niezależności NIK i żadne prowokacje i fałszerstwa służb temu nie przeszkodzą - zakończył.
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: CBA