Sejmowa komisja śledcza do spraw inwigilacji Pegasusem przesłuchała w poniedziałek Marka Bieńkowskiego, byłego dyrektora Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Najwyższej Izby Kontroli.
Posiedzenie komisji rozpoczęło się o godzinie 10. Przesłuchanie Bieńkowskiego trwało do około 12.40.
Bieńkowski opowiadał o przebiegu kontroli NIK w Funduszu Sprawiedliwości. - Przystępujemy do kontroli. (...) Na pewnym etapie kontroli pani dyrektor przychodzi do mnie i mówi, że jawny Fundusz Sprawiedliwości przekazał na niejawny fundusz operacyjny kwotę dwudziestu pięciu milionów złotych. Uwierzcie mi państwo, że jej nie uwierzyłem za pierwszym razem - powiedział.
- Jestem szczególnie uczulony na tego rodzaju operacje, ponieważ jako komendant główny Straży Granicznej i jako komendant główny policji głową odpowiadałem za poprawność realizacji funduszu operacyjnego. W najczarniejszych snach nie przyszłoby mi do głowy, żeby jawny Fundusz Sprawiedliwości dekonspirował de facto fundusz operacyjny, który ma klauzulę ściśle tajną - mówił.
Jak mówił jeszcze przed sporządzeniem wystąpienia pokontrolnego NIK wystąpił o spotkanie z szefem CBA, wtedy Ernestem Bejdą. - Rzadko to robimy, ale jeszcze w trakcie kontroli budżetowej wywołałem spotkanie z ówczesnym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego w takiej dość oczywistej konwencji - "Proszę państwa, co wy robicie?". Przecież to jest ewidentnie złamanie generalnych zasad dotyczących funkcjonowania służby - powiedział Bieńkowski.
- Wszędzie tam, gdzie przedstawialiśmy te wyniki kontroli było absolutnie zero refleksji ze strony tych, którzy popełnili ten - nazwijmy to w cudzysłowie - "błąd". Zero refleksji - podkreślił.
Marek Bieńkowski był między innymi współautorem najważniejszych kontroli NIK w ostatnich latach. Dotyczyły one przede wszystkim katastrofy w Smoleńsku czy wykrycia nieprawidłowości w gospodarowaniu pieniędzmi z Funduszu Sprawiedliwości. Bieńkowski z Izbą związany był od 2002 roku, gdzie prace rozpoczął jako doradca. Później został dyrektorem delegatury NIK w Lublinie, a następnie dyrektorem Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK. Ze stanowiska ustąpił w 2020 roku.
Bieńkowski: był ogromny pośpiech w wydatkowaniu pieniędzy na środki techniki operacyjnej
Wiceprzewodniczący Witold Zembaczyński (KO) pytał świadka, czemu służyła operacja zakupu Pegasusa z Funduszu Sprawiedliwości, i czemu wybrano taką drogę, a nie zmianę budżetu operacyjnego CBA. Bieńkowski ocenił, że "był ogromny pośpiech w wydatkowaniu pieniędzy na środki techniki operacyjnej". Mówił, że zgodnie z prawem, aby przekazać więcej środków do CBA, należało znowelizować budżet państwa. Wyjaśnił, że w tym celu "trzeba wykazać chęć przekazania CBA 25 milionów złotych, które dla Biura stanowiło w tamtym czasie ponad 10 proc. wydatków". Dodał, że już w trakcie kontroli Funduszu Sprawiedliwości NIK zwracała uwagę, że najpierw znowelizowano Kodeks karny wykonawczy o zapis, że środki z Funduszu Sprawiedliwości są przeznaczane na realizację m.in. zadań ustawowych związanych z ochroną interesów osób pokrzywdzonych przestępstwem i świadków, a także wykrywaniem i zapobieganiem przestępczości.
Pieniądze na badania naukowe
Ale - jak mówił - podczas kontroli NIK okazało się, że we wniosku o zmianę planu finansowego Funduszu Sprawiedliwości z 2017 roku, skierowanym do Ministerstwa Finansów i do sejmowej Komisji finansów publicznych, wpisano punkt, zgodnie z którym środki Funduszu są przeznaczane m.in. na podejmowanie i zlecanie badań naukowych oraz współpracy z innymi jednostkami w tym zakresie, dotyczących sytuacji oraz potrzeb osób pokrzywdzonych przestępstwem, świadków oraz skazanych, a także przyczyn i uwarunkowań przestępczości oraz jej zapobiegania.
Zembaczyński pytał, czy gdyby przeprowadzono operację przekazania CBA środków poprzez nowelizację budżetu, dowiedziałby się o tym ówczesny premier Mateusz Morawiecki.
- Ponieważ komisja do spraw służb specjalnych ma posiedzenia niejawne, to mogę powiedzieć jedynie, że posłowie tej komisji robili wielkie oczy, dowiadując się od nas, że była taka transakcja - odpowiedział Bieńkowski. Dopytany przez Zembaczyńskiego czy oznacza to, że speckomisja nie wiedziała o zakupie Pegasusa, stwierdził: - Moim zdaniem nie wiedziała, bo nie było tego w sprawozdawczości. Nie chodziło tylko o Pegasusa, ale o wydatkowanie środków na fundusz operacyjny. Bieńkowski podkreślił, że "nie można z Funduszu Sprawiedliwości finansować służby, która ma obowiązek prawny patrzeć na ręce również tym, którzy dysponują Funduszem Sprawiedliwości".
Bieńkowski: akcentowałem w rozmowie z szefem CBA, że ten manewr jest niedopuszczalny
Świadek ocenił, że umowa zawarta między CBA i Ministerstwem Sprawiedliwości była naruszeniem prawa. - Jeśli Centralne Biuro Antykorupcyjne jest reprezentantem Skarbu Państwa i jeśli minister sprawiedliwości też jest reprezentantem Skarbu Państwa, to nielogicznym jest, by Skarb Państwa podpisał umowę sam ze sobą - mówił. Jak podkreślił, przepisy mówią, że CBA powinno być finansowane ze środków budżetowych. - Jeśli jesteś finansowany z budżetu i masz inne dochody, a tak było, bo Fundusz Sprawiedliwości przekazał im te pieniądze, to natychmiast odprowadzasz je do ministra finansów. Nie masz prawa nimi dysponować. Wprost mówi o tym ustawa o finansach publicznych - powiedział. Jak dodał, CBA powinno było przekazać środki na rachunek ministra finansów. Bieńkowski podkreślił, że w trakcie kontroli budżetowej w CBA, w rozmowie z ówczesnym szefem Biura Ernestem Bejdą zaznaczył, że niezwykle krytycznie ocenił działania, które podejmowało wtedy Biuro. - Informowałem o tym, powołując się na swoje doświadczenie, bo byłem szefem zarówno policji, jak i szefem Straży Granicznej, więc wiem czym jest fundusz operacyjny. Bardzo mocno akcentowałem na spotkaniu z Ernestem Bejdą, że ten manewr, który wykonali, jest niedopuszczalny. Dodałem, że będziemy to kwestionować i grozi im najsurowsza ocena Najwyższej Izby Kontroli - mówił.
Sroka: przygotowujemy zawiadomienia ws. wcześniej przesłuchiwanych osób
- Zeznania pana Marka Bieńkowskiego, potwierdzają, że doszło do ogromu nieprawidłowości. Szybkie tempo zmian legislacyjnych, złamanie norm prawnych, ale także dekonspiracja przy zakupie systemu Pegasus przez Centralne Biuro Antykorupcyjne - skomentowała po przesłuchaniu szefowa komisji Magdalena Sroka.
Wiceprzewodniczący Witold Zembaczyński wskazywał, że świadek "jednoznacznie wskazuje na to, że Michał Woś składał swoje zeznania w fałszywy sposób". - Odniósł się również do zeznań Mikołaja Pawlaka. W tej sytuacji mamy podstawę do tego, żeby w przyszłości móc formułować zawiadomienia do prokuratury o fałszywym składaniu zeznań - przekazał.
- Jesteśmy w trakcie przygotowywania zawiadomień o popełnieniu przestępstwa przez dotychczas przesłuchane przez nas osoby i w najbliższym czasie będziemy o tym informować - dodała Sroka.
Komisja do spraw Pegasusa
Sejmowa komisja śledcza bada legalność, prawidłowość i celowość czynności operacyjnych z wykorzystaniem oprogramowania inwigilującego Pegasus przez między innymi członków Rady Ministrów podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości, służby specjalne, organy kontroli skarbowej, policję czy prokuraturę. Dotyczy to okresu od listopada 2015 roku do listopada 2023 roku.
Dotychczas zeznania przed komisją do spraw Pegasusa złożyli między innymi były wicepremier Jarosław Kaczyński, były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, były dyrektor Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich w Ministerstwie Sprawiedliwości Mikołaj Pawlak oraz inni pracownicy resortu sprawiedliwości.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Rafał Guz