Nie mam sobie nic do zarzucenia i na pewno żadnej białej flagi nie wywiesiłam - mówiła w "Kropce nad i" ustępująca pierwsza prezes Sądu Najwyższego profesor Małgorzata Gersdorf. Odniosła się w ten sposób do odwołania Zgromadzenia Ogólnego, na którym mieli zostać wskazani kandydaci na jej następcę.
W czwartek kończy się kadencja obecnej pierwszej prezes Sądu Najwyższego. Z powodu koronawirusa profesor Małgorzata Gersdorf odwołała jednak Zgromadzenie Ogólne sędziów SN, na którym mieli być wybrani kandydaci na jej następcę. W związku z tym przedstawiciele Kancelarii Prezydenta zapowiedzieli, że Andrzej Duda wskaże sędziego komisarza, który będzie kierował pracami sądu do czasu zebrania się Zgromadzenia Ogólnego.
"Żadnej białej flagi nie wywiesiłam"
Ustępująca pierwsza prezes Sądu Najwyższego odniosła się do tej sytuacji w środę w "Kropce nad i" w TVN24.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia i na pewno żadnej białej flagi nie wywiesiłam, nie zwołując Zgromadzenia Ogólnego - mówiła. - Nie mogłam tego zrobić, ponieważ narażałabym sędziów na utratę zdrowia, a nawet życia - dodała.
Pytana, czy w tej sytuacji Zgromadzenie Ogólne nie mogło się odbyć na przykład w formie wideokonferencji, Gersdorf wskazywała, że "nie ma możliwości prawnych, żeby można byłoby robić wideokonferencję czy głosować zdalnie". Jak dodała, nie byłoby to też możliwe z przyczyn technicznych, ponieważ część sędziów nie dysponuje odpowiednim sprzętem elektronicznym.
Odniosła się też do padającego pod jej adresem zarzutu, że odwołując Zgromadzenie Ogólne, doprowadziła do tego, że to prezydent Andrzej Duda wskaże osobę, która ją zastąpi. Przypominała przy tym, że "nowe uregulowania dotyczące wyboru pierwszego prezesa (zawarte w ustawie dyscyplinującej sędziów - red.) zakładają, że trzeba wybrać pięciu kandydatów". - Na pewno wśród tych pięciu kandydatów znalazłby się kandydat, który byłby zaaprobowany przez pana prezydenta - oceniła prof. Gersdorf.
"Kręgosłup Sądu Najwyższego jest mocny i złamać tu nic nie można"
Profesor Gersdorf mówiła również o ogólnej ocenie swojej sześcioletniej kadencji na stanowisku pierwszego prezesa SN w związku z licznymi zmianami w sądownictwie, jakie były dokonywane w ostatnich latach. Została zapytana, czy ten czas to było "łamanie kręgosłupa Sądowi Najwyższemu". Odchodząca pierwsza prezes w odpowiedzi podkreśliła, że "kręgosłup Sądu Najwyższego jest mocny i złamać tu nic nie można".
Jak mówiła, był to "czas nerwowy i utrudniający skupienie się na poważnych sprawach, które Sąd Najwyższy rozstrzyga". - Działania władzy wokół sądownictwa nie pozwalają na spokojny sposób procedowania i wymierzania sprawiedliwości, ponieważ sądownictwo jest cały czas nękane - mówiła.
- Jeżeli sędzia będzie zależny od władzy, to możemy pożegnać się z dobrymi, rozsądnymi wyrokami i możemy pożegnać się z trójpodziałem władzy - dodała.
"Nie jest Trybunałem Konstytucyjnym, o którym mowa w konstytucji"
Pierwsza prezes SN była także pytana o ocenę działań Trybunału Konstytucyjnego. - Na pewno nie jest Trybunałem Konstytucyjnym, o którym mowa w konstytucji. Nie spisuje się dobrze - stwierdziła. Jak wskazywała, jest to ciało "bardzo uzależnione od władzy, ponieważ bardzo szybko orzeka w tych sprawach, na których władzy zależy, a powoli w innych sprawach".
O wyborach prezydenckich planowanych na 10 maja: jest dużo znaków zapytania co do zgodności z konstytucją
Profesor Gersdorf odniosła się także do kwestii wyborów prezydenckich, które - jak chce PiS - mają zostać przeprowadzone wyłącznie w formie głosowania korespondencyjnego.
- Mam nadzieję, że do wyborów w maju nie dojdzie, ponieważ na pewno nie są to wybory powszechne i na pewno złamano cały rygoryzm postępowania w trakcie wyborów, prezentacji kandydatów. Nie są powszechne, bo chociażby nie będą mogli głosować Polacy z zagranicy - wskazywała. - Trudno powiedzieć, żeby były bezpośrednie - dodała.
Jak mówiła, jeśli rządzący zdecydują się w maju na te wybory, to na pewno będzie to bardzo niedobrze odebrane, w tym za granicą" - Jest dużo znaków zapytania co do zgodności z konstytucją - podkreśliła.
"To jest niewątpliwie jakaś groźba"
Ustępująca pierwsza prezes Sądu Najwyższego odniosła się także do żądania pisemnych wyjaśnień, z jakimi zwrócił się do niej w piątek prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Sprawa dotyczy zawieszenia 20 kwietnia nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej.
- Pan prokurator nie ma podstawy prawnej do takiego żądania. Te przepisy, na które się powołuje - artykuł 3 i 69 Kodeksu postępowania karnego - to tutaj w ogóle nie wchodzą w grę - mówiła.
- Ja nie zawiesiłam na stałe tej izby (...) tylko zrealizowałam orzeczenie TSUE (Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej - red.) w zakresie zabezpieczenia. Musiałam tak zrobić, ponieważ to zabezpieczenie dotyczy wszystkich organów państwowych, w tym także Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego - zwracała uwagę. - Najpierw prosiłam pana prezesa Izby Dyscyplinarnej, żeby sam zrealizował to zabezpieczenie, ale on tego nie zrobił. Stworzył się pewien bałagan organizacyjny, który musiałam jakoś uporządkować przed odejściem - mówiła.
Jak wskazywała, "to jest zarządzenie mające charakter tymczasowy". - Nie mam sobie tutaj nic do zarzucenia - dodała. Przekonywała, że "piłka w grze jest po stronie władzy, która powinna tę kwestię uregulować".
Jak stwierdziła Gersdorf, żądanie prokuratora Święczkowskiego "to jest niewątpliwie jakaś groźba". - W ogóle się nie spodziewałam takiej reakcji - dodała. - To jest kolejny nacisk, zastraszenie, a być może w konsekwencji prowadzenie postępowania dyscyplinarnego i karnego przeciwko mnie - powiedziała pierwsza prezes SN.
Źródło: TVN24