Jest to co najmniej niepoważne, jeśli patrzymy na majestat państwa - powiedział w "Kropce nad i" rzecznik nowej Krajowej Rady Sądownictwa Maciej Mitera. Komentował sprawę sędziego Pawła Juszczyszyna, który chciał w Kancelarii Sejmu przejrzeć listy poparcia do nowej KRS, do czego ostatecznie nie doszło. Konstytucjonalista profesor Marek Chmaj ocenił, że "cała sprawa jest nie tylko niepoważna, ale także jest dwuznaczna moralnie i prawnie".
Sędzia olsztyńskiego sądu Paweł Juszczyszyn przyjechał we wtorek do Warszawy. Chciał w Kancelarii Sejmu obejrzeć listy poparcia członków nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Jednak jego delegacja do stolicy została rano wycofana przez prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie i członka nowej KRS Macieja Nawackiego, który specjalnie w tym celu przerwał urlop. W rezultacie Juszczyszynowi nie pokazano żadnych dokumentów.
Mitera: zawsze byłem za ujawnieniem tych list
O tej sprawie rozmawiali w "Kropce nad i" w TVN24 rzecznik nowej Krajowej Rady Sądownictwa Maciej Mitera oraz konstytucjonalista, profesor Marek Chmaj, szef działającego przy marszałku Senatu zespołu doradców ds. ochrony konstytucyjności prawa.
- Ja, jako sędzia Mitera, zawsze byłem za ujawnieniem tych list (…). Jak mantrę to powtarzam - oświadczył rzecznik nowej KRS. Odnosząc się do odmowy pokazania Juszczyszynowi list poparcia, ocenił, że "to nie jest poważne". - Przecież sędzia Juszczyszyn reprezentuje majestat sądu, wydaje wyroki w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej - wyjaśniał Mitera. - On nie jedzie na jakąś tam wycieczkę - kontynuował.
- Jest to co najmniej niepoważne, jeśli patrzymy na majestat państwa - ocenił rzecznik nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
Chmaj: lista poparcia pana Nawackiego prawdopodobnie jest obarczona wadami
- Skoro pan rzecznik jest za ujawnieniem list, może dać dobry przykład i ujawnić listy poparcia pod jego nazwiskiem - zwrócił się do Mitery profesor Chmaj. Jak mówił, "cała sprawa jest nie tylko niepoważna, ale także jest dwuznaczna moralnie i prawnie".
Przypomniał, że delegację Juszczyszyna cofnął sędzia, który jest także członkiem nowej KRS. - Wiemy, że lista poparcia pana Nawackiego prawdopodobnie jest obarczona wadami - mówił konstytucjonalista. Nawiązał do wątpliwości wokół wymaganej liczby podpisów pod kandydaturą Nawackiego.
Według informacji udostępnionej przez Ministerstwo Sprawiedliwości, pod kandydaturą sędziego Macieja Nawackiego znalazło się początkowo 28 popisów. Wiadomo jednak, że cztery osoby wycofały poparcie, i to jeszcze zanim dokumenty trafiły do Sejmu. Faksem wysłały oświadczenia do marszałka, ale Kancelaria Sejmu uznała, że udzielonego poparcia nie można wycofać.
Gdyby ówczesny marszałek Marek Kuchciński postąpił zgodnie z wolą sędziów, którzy wycofali poparcie, Nawacki prawdopodobnie miałby za mało podpisów i w ogóle nie mógłby kandydować do nowej KRS.
- Ta sama osoba następnie bladym świtem, faksem czy jakimś odręcznym pismem, cofa delegację sędziemu, kiedy sędzia jedzie (zobaczyć listy poparcia - przyp. red.), realizując swoje obowiązki służbowe i realizując swój mandat sędziego - mówił w "Kropce nad i" Chmaj.
"To jest - jak kiedyś powiedział klasyk - i śmieszne, i straszne"
Mitera przekonywał natomiast, że "obowiązek zweryfikowania list, wymogów formalnych, ciążył na marszałku Sejmu, Kancelarii Sejmu". - Skoro te listy zostały przyjęte, to znaczy, że uprawniony organ dokonał weryfikacji i przyjął te listy - mówił.
- To już nie są pytania do Krajowej Rady (Sądownictwa - red.) czy jej członków, czy to było zasadne, czy nie - dodał rzecznik nowej KRS.
Profesor Chmaj wskazywał, że "są wątpliwości, czy przyjęcie tych list było prawidłowe, czy nieprawidłowe i to chciał rozwikłać dzisiaj sędzia Juszczyszyn". - Któremu w sposób wysoce nieformalny osobiście zainteresowany cofnął delegację służbową, żeby sędzia Juszczyszyn nie miał wglądu do list poparcia i do jego (listy - przyp. red.) - kontynuował.
- To jest - jak kiedyś powiedział klasyk - i śmieszne, i straszne - dodał konstytucjonalista.
Mitera o podpisach na swojej liście poparcia: naprawdę nie pamiętam
Rzecznik nowej KRS odpowiedział także na wezwanie Chmaja, by ujawnił, kto podpisał się pod jego kandydaturą do Rady.
- To jest ponad dwa lata temu i ja naprawdę nie pamiętam - powiedział Mitera. - Były znaczące dla mnie dwa nazwiska moich dwóch koleżanek, sędzi sądu powszechnego w Warszawie - dodał. Rzecznik przekonywał, że "one same mówią na terenie sądu warszawskiego, że udzieliły mu takiego poparcia". Mitera wyjaśniał, że nie podaje ich nazwisk, "żeby te panie sędzie nie spotkały się z jakimkolwiek ostracyzmem".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24