Ponad pół godziny poseł Stanisław Łyżwiński i eskortujący go policjanci byli "uwięzieni" w szpitalnej windzie. Policja użyła windy towarowej, bo chciała wyprowadzić posła dyskretnie... Wszystko sfilmowała kamera TVN24, a poseł jedzie już na przesłuchanie do Łodzi, gdzie usłyszy zarzuty m.in. gwałtu.
Lekarze z gdańskiego szpitala zgodzili się, by Stanisław Łyżwiński został przewieziony do prokuratury w Łodzi. Jednak przed wyjściem ze szpitala poseł razem z policjantami zaciął się w windzie.
Policjanci chcieli uniknąć reporterów, dlatego zdecydowali się wyprowadzić posła bocznym wyjściem. Użyli rzadko używanej windy towarowej, która utknęła na poziomie piwnicznym. W kabinie utknął poseł wraz z 8 funkcjonariuszami i pracownikami szpitala - przed drzwiami windy w jednej chwili zaroiło się od fotoreporterów, którzy "uwieczniali" uwięzienie.
Pracownicy szpitala nie byli w stanie otworzyć windy - próbowali, jednak nie mieli ani odpowiednich narzędzi ani umiejętności. Winda utknęła tuż przy drzwiach, dlatego przez szybkę drzwi można było zobaczyć, co się dzieje w środku.
Prawdopodobnie przyczyną zacięcia windy była zbyt szybka próba otwarcia drzwi. Za tą wersją opowiadają się strażacy. - W tego typu starszych windach, próba zbyt szybkiego otwarcia drzwi powoduje właśnie blokadę i utknięcie - relacjonowali w TVN24. W windzie zrobiono dziurkę, aby dochodziło tam powietrze. "Uwolnienie" posła nastąpiło po ok. pół godzinie. Drzwi otworzyli dopiero sprowadzeni technicy.
"Uwięzienie" tuż po badaniach
Poseł Samoobrony Stanisław Łyżwiński przeszedł w piątek rano badania. Po analizie wyników, lekarze zadecydowali, że poseł może zostać przewieziony do prokuratury w Łodzi i stanąć przed prokuratorem.
Zdaniem biegłego, który zbadał Łyżwińskiego, stan zdrowia posła jest dobry. - Pan Łyżwinski czuje się bardzo dobrze, jest w stanie dobrym, jest w karetce, jest pod zabezpieczeniem medycznym, tak więc myślę, że nie będzie się nic działo - powiedział dziennikarzom.
Po uwolnieniu ze szpitalnej windy poseł Samoobroony pojechał w policyjnym konwoju do Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Spodziewany przyjazd do prokuratury nastąpi ok. 15. W drodze z Warszawy do Łodzi jest również jego obrońca.
- W ciągu 48 godzin zamierzamy przedstawić posłowi Łyżwińskiemu zarzuty, przesłuchać go w charakterze podejrzanego i podjąć decyzję o wniosku do sądu w sprawie tymczasowego aresztowania – powiedział po zatrzymaniu rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Według nieoficjalnych informacji TVN24, posła zatrzymano w pokoju pielęgniarskim i zakuto w kajdanki. Został poddany badaniu przez biegłego lekarza, który miał ocenić, czy jest możliwy jego transport do Łodzi jeszcze w czwartek. Opinia lekarza była negatywna.
Zatrzymanie z zażaleniem
Adwokat posła zapowiedział złożenie zażalenia na zatrzymanie. Zażalenie na swoje zatrzymanie złożył też na miejscu do protokołu sam Łyżwiński.
Zdaniem Wiesława Żurawskiego, zatrzymanie parlamentarzysty w "rażący" sposób naruszyło jeden z przepisów kodeksu karnego, mówiący o tym, że zatrzymać można osobę podejrzaną o przestępstwo jeżeli m.in. zachodzi obawa, iż będzie ona zacierała ślady, ukrywała się, bądź nie można ustalić jej tożsamości.
- Żadne przesłanki tego typu w przypadku posła nie zachodziły. Z uzasadnienia zatrzymania, z którym się zapoznałem, nie wynika nic poza tym, że grozi mu wysoka kara i ma być doprowadzony do prokuratury - wyjaśnił obrońca Łyżwińskiego.
Żurawski przypomniał, że od chwili zatrzymania posła organa ścigania mają teraz 48 godzin na przygotowanie wniosku do sądu o tymczasowy areszt.
- Sąd ma kolejny niezbyt długi czas, by się sprawą zająć. Gratuluję tylko temu, który w tak krótkim czasie zapozna się ze czteroma tysiącami stron akt, żeby podjąć prawidłową decyzję co do tego, że poseł Łyżwiński jest winny. Bo, że w opinii publicznej jest już winny, to jest między innymi zasługa mediów - powiedział obrońca parlamentarzysty.
Zatrzymanie posła było możliwe po tym, jak w czwartek Sejm przychylił się do wniosków łódzkiej prokuratury i uchylił Łyżwińskiemu immunitet oraz wyraził zgodę na jego zatrzymanie i ewentualne aresztowanie.
Łyżwiński jest drugim - po byłym łódzkim "baronie" SLD Andrzeju Pęczaku - posłem, wobec którego Sejm zgodził się na aresztowanie.
Zgodnie z wnioskiem, śledczy chcą postawić Łyżwińskiemu siedem zarzutów - zgwałcenia jednej z kobiet, podżegania do porwania biznesmena, wielokrotnego doprowadzenia Anety Krawczyk oraz trzech innych kobiet do stosunku seksualnego z nim i innymi mężczyznami, grożąc im utratą pracy w swym biurze poselskim lub strukturach Samoobrony oraz nakłanianie Krawczyk do usunięcia ciąży. Zarzuty obejmują lata 1999-2003. Za najcięższe z nich grozi kara do 10 lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24