Jestem przeciwny temu, żeby kwestię czterdziestu paru miliardów złotych rocznie negocjować z grupą młodych, zdesperowanych ludzi - stwierdził w "Faktach po Faktach" Ludwik Dorn, były wicepremier i marszałek Sejmu. Odniósł się w ten sposób do trwającego od 2 października protestu lekarzy rezydentów.
Około 20 lekarzy rezydentów od 2 października prowadzi głodówkę w hallu głównym Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Walczą o wzrost finansowania ochrony zdrowia, chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.
"Grupa młodych, zdesperowanych ludzi"
- Oni mają te swoje nieskromne żądania płacowe ale mają też tę zasługę, że podnoszą bardzo ważne sprawy - przyznał Ludwik Dorn w "Faktach po Faktach". - Podnoszą między innymi to, że załamuje się system szkolenia (lekarzy - red.). System szkolenia jest spatologizowany i demoralizuje zarówno szkolących, czyli specjalistów jak i tych, którzy są szkoleni bez ich winy. W sprawie systemu szkolenia to minister (Konstanty) Radziwiłł powinien z nimi rozmawiać - ocenił Dorn.
Zaznaczył jednak, że jest przeciwny temu, "żeby kwestię czterdziestu paru miliardów złotych rocznie negocjować z grupą młodych, zdesperowanych ludzi".
- To jest kwestia ministra, Rady Dialogu Społecznego i Sejmu - powiedział.
"Na rezydentów tam nikt nie czeka"
Dorn odniósł się do wypowiedzi posłanki Prawa i Sprawiedliwości, Józefy Hrynkiewicz która podczas czwartkowej debaty w Sejmie, z ław poselskich zareagowała słowami "niech jadą" na ostrzeżenia, że młodzi lekarze będą wyjeżdżali za granicę.
- Oczywiście, wypowiedź pani posłanki Hrynkiewicz wzburzyła mnie i mam do niej zdecydowanie negatywne podejście. Natomiast to nie jest tak, że wszyscy mogą wyjechać. Generalnie lekarze nie wyjeżdżają, tyko sobie dorabiają - stwierdził. Dodał, że " to są takie weekendowe, parodniowe wyjazdy na dorobienie".
- Na rezydentów tam (na Zachodzie - red.) nikt nie czeka. Na specjalistów z "dwójką" (drugim stopniem specjalizacji - red.) - a i owszem. Ale zanim się nimi staną, to jeszcze przed nimi 10-15 lat - przekonywał. - A system ochrony zdrowia i jego relacje z rynkiem pracy w Europie Zachodniej są bardzo skomplikowane - podsumował Ludwik Dorn.
"System się nie reprodukuje, tylko zwija"
Według Dorna, wzrost finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 procent to "w skali obecnego PKB rocznie więcej, niż cały budżet na obronę narodową".
- Czyli w jednym roku to około 43 miliardy złotych. Otóż, albo zwiększamy presję fiskalną, czy przez składki czy przez podatki, albo mówimy Polakom: tyle. I rząd musi zdecydować - stwierdził gość programu. Dodał, że "system ochrony zdrowia jest chory z niedoboru środków".
- To nie jest tak, że budżet jest w znakomitym stanie, że minister może dać więcej. Nie wytrzaśnie się 43 miliardów złotych rocznie - skwitował. Zaznaczył - wspominając o protestujących rezydentach - że jest to "niepoważne podejście młodych ludzi do finansów publicznych".
- Nie wiem, co będzie z tego protestu, natomiast rzeczywiście jest poważny problem i, pomijając cokolwiek nieskromne oczekiwania protestujących to oni pokazują część bardzo poważnych problemów - powiedział.
Autor: JZ//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24