Dwa lata temu ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński wykorzystywał rządowe samoloty do prywatnych celów. Stracił wtedy stanowisko drugiej osoby w państwie. Do dziś prokuratura w tej sprawie śledztwa nie wszczęła - nie informuje nawet, na jakim jest ono etapie. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Ta sprawa nomen omen lotem błyskawicy obiegła kraj dwa lata temu. Ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński, według ujawnionych przez media dokumentów, miał do celów prywatnych wykorzystywać rządowe samoloty. - Latał nim co tydzień do domu, rodzina jego latała, nawet koszule tym wożono – mówi Sławomir Nitras. Polityk Koalicji Obywatelskiej podkreśla, że wszystko to finansowane było z publicznych pieniędzy.
Przez dwa lata prokuratura nie była w stanie wszcząć śledztwa, choć nie pozostała zupełnie bezczynna. Sławomir Nitras chciał o tych czynnościach poinformować Sejm, ale marszałek Sejmu za wszelką cenę mu to uniemożliwiała. – CBA zatrzymuje ludzi w sprawie marszałka Sejmu, wie pani o tym? Ja chciałem o tym powiedzieć Sejmowi – zwrócił się do Elżbiety Witek.
Gdy marszałek powiedziała, że zaprasza posła do swojego gabinetu, polityk Koalicji Obywatelskiej odpowiedział, że jest posłem, a nie asystentem pani marszałek. Do wymiany zdań dołączył się Maciej Wąsik. – Pan zwariował? – spytał wiceszef MSWiA, który nadzoruje służby specjalne. – Sam zwariowałeś. Jak ty się zwracasz do posła – odpowiedział Sławomir Nitras.
"CBA weszło do 60 prywatnych mieszkań"
- Od dwóch lat prowadzone jest dochodzenie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w sprawie przecieku dotyczącego lotu marszałka Kuchcińskiego. W ramach tego śledztwa CBA weszło do przynajmniej 60 prywatnych mieszkań – mówi dziennikarzom Sławomir Nitras. Kiedy poseł z problemem zwrócił się do wicepremiera ds. bezpieczeństwa i zarazem prezesa partii władzy - partia własną piersią prezesa odgrodziła.
Centralne Biuro Antykorupcyjne zapytane o te informacje, odsyła do prokuratury w Szczecinie. Ta nie odpowiada, choć podjęła działania, ale nie w stosunku do tych, którzy nadużyć mieli się dopuścić, a wobec sygnalisty, wysokiego rangą funkcjonariusza Służby Ochrony Państwa. - Pełnił funkcję dowódcy ochrony przy wizytach pana prezydenta Donalda Trumpa i wizyty papieża, i innych ważnych uroczystości – zwraca uwagę adwokat Marek Mikołajczyk, pełnomocnik Tomasza Ch., mężczyzny odpowiedzialnego za ujawnienie procederu nadużyć.
Zarzuty dla sygnalisty
Prokuratura sformułowała zarzut korupcji. - W zamian za ujawnienie tajemnicy służbowej, a tą miała być lista lotów marszałka Kuchcińskiego, mój klient miał przyjąć propozycje pracy w spółkach Skarbu Państwa czy ratuszu warszawskim – dodaje Marek Mikołajczyk. Prokuratura chciała oficera aresztować, sąd się nie zgodził. - Nie znalazł jakiegokolwiek prawdopodobieństwa popełnienia przez klienta czynu korupcyjnego – podkreśla adwokat.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, Marek Kuchciński pod naciskiem szefa partii, stracił stanowisko marszałka Sejmu. Jak wyliczyli dziennikarze - przez rok na trasie Warszawa-Rzeszów Kuchciński leciał 92 razy, co kosztowało podatników 4 miliony złotych. W sprawie wchodziło w grę preparowanie dokumentów lotu, listy pasażerów i zarzut, że z wykorzystaniem najbezpieczniejszej procedury HEAD latała na trasie Warszawa-Rzeszów rodzina marszałka albo on sam, ale wcale nie w celach służbowych.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie odpowiedziała na pytania dotyczące postępowania w sprawie lotów, ani na jakim jest etapie, ani o przebiegu, ani o efektach.
Źródło: TVN24